Bractwo Mroku

Rozdział 2. Bractwo Mroku

Nosveratus był wampirem idealnym. Nie działały na niego promienie słoneczne, ogień ani srebro. Jednak jego dzieci nie odziedziczyły po nim tych cech. Można ich było pokonać ogniem, światło wypalało ich ciało, a srebro rozrywało od razu. Na wampiry nie działały krzyż, czosnek i woda święcona, (która mogła im zadać odrobinę bólu i nic więcej), w co ludzie naiwnie wierzyli, twierdząc również, że te stworzenia istnieją tylko w opowiadaniach. Można ich było spotkać wszędzie, na ulicy, w dyskotekach, w kinach, lecz atakowali dyskretnie. Nie chcieli się ujawniać (nie odróżniali się od ludzi niczym, prócz bladej skóry). Ich ofiary doznawały przemiany, która była okropnie bolesna, lecz nie wszystkie. Większość umierała, cierpiąc okropne katusze przez kilka dni. Przemienieni dołączali do Nosveratus'a, którego szanowali ze względu na jego wyższość nad innymi wampirami. Byli też tacy, co uciekali od niego tworząc własny klan - Bractwo Mroku. Nie łączyło ich nic z Nosveratusem poza tym, że nie byli już ludźmi. Przede wszystkim pragnęli zemsty, zemsty za to, co im zrobiono. W końcu stali się potworami, potworami niszczącymi rasę ludzką. Zdawali sobie sprawę, że aby dalej żyć muszą pić ludzką krew, a co za tym idzie mordować niewinne istoty, jakimi niegdyś byli i oni. Jednym z członków tego klanu była Ingrid. Jedna z pierwszych przemienionych. Z początku udawała przyjaciela Nosveratus’a, lecz tylko po to, by dowiedzieć się o powstaniu nowej rasy. Jako, że była doskonałym alchemikiem przydawała się on w laboratorium, gdzie Ojciec nowej rasy pracował nad tym, jak mógłby zapewnić swoim dzieciom nieśmiertelność. Jednak tuż przed końcem badań, uciekła z laboratorium zabierając ze sobą wszystkie wyniki doświadczeń i niszcząc wszystko to, czego nie mógł ze sobą zabrać. Schroniła się w zakonie mnichów we Francji. Miała tam dogodne warunki do prowadzenia dalszych badań. Do dyspozycji mnisi udostępnili jej laboratorium i wszystkie odczynniki chemiczne. Pracowała nad miksturą, która pozwalała jej zapomnieć o swoim głodzie. Początki były ciężkie. Często opuszczała mury zakonu, by pójść się pożywić krwią jakiegoś dzikiego zwierzęta. Lecz to nie zaspakajało głodu na dłuższy czas, a mikstury były za słabe, żeby dać jakikolwiek efekt. Pracowała nocami, jak na wampira przystało. W ciągu dnia wogóle nie wychodziła ze swojej komnaty. Mnisi uważali ją za dziwaka, gdyż całe noce spędzała w laboratorium. Nadali jej przydomek Dark Lady – Czarna dama. Chciała żyć w spokoju i to jej wychodziło. Mnisi nie dociekali, nad czym ona tak zawzięcie pracuje. Twierdzili, że to nie ich sprawa i dawali jej wolną rękę. W końcu udało jej się opracować miksturę, która zaspokajała częściowo jej głód, a zażywana regularnie dawała zadziwiające skutki. Nie musiała już udawać się poza mury zakonu, by pożywić się krwią zwierzyny, (co do przyjemnych czynności nie należało, gdyż krew zwierząt miała smak goryczy i nie była zbyt pożywna w odróżnieniu od ludzkiej). Myślała, że teraz już jej życie będzie spokojne, nic nie zapowiadało zbliżającej się wojny, Nosveratus bowiem nie zapomniał o niej i o tym, jak uciekła od niego niszcząc przy tym laboratorium. Nie dawał za wygraną, mimo, iż ciężko było ją odnaleźć przemierzył wiele krain, aż w końcu natrafił na jej ślad. Usłyszał, że na terenach Alzacji zwierzyna ginęła w dziwnych okolicznościach, a za każdym razem można było rozpoznać ślad po ukąszeniu. Skojarzył fakty, ponieważ Ingrid zawsze miała w zwyczaju żywić się krwią małych ssaków. Dowiedział się również o kobiecie prowadzącej nocny tryb życia, która wstąpiła do zakonu mnichów i cały czas spędzała w pracowni wykonując różne, dziwne doświadczenia. Wtedy był już całkowicie pewien, że to właśnie ona. Udał się, zatem do Belfort, gdyż tak ta miejscowość się nazywała, by zniszczyć zdrajczynię. Gdy dotarł do zakonu nakazał powybijać wszystkich mnichów, lecz zachować przy życiu Ingrid, gdyż sam chciał się z nią rozprawić. Tak też zrobiono. Wampiry bezlitośnie mordowały każdego, kogo spotkali na drodze. Czarna Dama nie miała o niczym pojęcia. Nie wiedziała, że zaraz spotka ją coś niespodziewanego, że zmieni to całkowicie jej życie. Do jej komnaty dostała się grupka wampirów. Ich celem było złapać Ingrid i doprowadzić ją do Nosveratus’a. Zupełnie ją zaskoczyli, a z racji tego, że w komnacie nie było okien nie miała drogi odwrotu zmuszona była walczyć, lecz jak walczyć z wrogiem, któremu nie można nic zrobić? Wśród tej grupki wyróżniał się wysoki, dobrze zbudowany, rosły mężczyzna zwany Marquis. To właśnie on ją złapał i związał. Nie wiedziała, co robić. Zdawała sobie sprawę, że może nie wyjść z tego cało. Postanowiła przekonać ich, że Nosveratus to okropny potwór, który zniszczył życie wielu ludziom.
- Wiecie… Nosveratus… on jest złym stworzeniem. Traktuje Was jako poddanych, nie jako równych sobie. Chce… chce abyście mu służyli. Pomyślcie o tym, co Wam zrobił. O tym jak kiedyś żyliście, a jak żyjecie teraz. Zmienił Was w potwory, stworzenia równie okropne jak on. Czy tego nie widzicie? – powiedziała
- Dał nam nowe życie. Życie wieczne – odparł Marquis
- A czy daje Wam satysfakcje takie życie, kiedy musicie mordować innych, żeby samemu przeżyć? Czy pomyślałeś o tym, że krzywdzisz niewinne istoty? Przyłącz się do mnie. Ucieknijmy razem. Mam sposób na zaspokojenie głodu, pomogę Wam przezwyciężyć pragnienie. Nie będziecie musieli już w ten sposób zabijać
- On nas znajdzie prędzej czy później. Znajdzie nas i wszystkich pozabija.
- Stawimy mu opór. Wystarczy tylko połączyć nasze wspólne siły.
- Co o tym sądzicie? Jesteście za?
- Ona ma racje. Staliśmy się potworami. Niegdyś nie dopuścilibyśmy się takiej zbrodni, a teraz? Teraz mordujemy bez skrupułów, nie mamy zahamowań. Co on z nami zrobił – odpowiedział głos z tłumu.
- Masz jakiś pomysł, gdzie się możemy schować przed Nosveratusem? – zapytał Marquis
- Tak. Wzgórze Monte Cassino we Włoszech. Mam tam znajomego, który mógłby nam udostępnić stary, dawno już opuszczony budynek. Dawniej zamieszkiwali go Benedyktyni, lecz zostali wymordowani przez okoliczną ludność. Mielibyśmy również dostęp do laboratorium, co pozwoli mi na wytwarzanie mikstury, która sprawia, że nasz głód jest zaspokojony – odpowiedziała.
- Dobrze. Zatem ruszajmy, byle szybko, żeby tylko Nosveratus nas nie spostrzegł.
Było ich dwudziestu, udali się do Włoszech w miejsce wskazane przez Ingrid. Tak właśnie powstał klan, który później nazwali Bractwem Mroku.