Bractwo Mroku

Rozdział 1. Początek nowej rasy

 
Niegdyś potężny Mag, teraz
najsilniejszy z bractwa Wampirów.
Wiele lat temu, zanim na
świat przyszły Wampiry, pewien potężny człowiek - Nosvera chciał zgłębić
tajniki nieśmiertelności. Błąkał się po świecie ubijając potężne potwory. Krew
smoków dawała niezwykle właściwości, wielka sile i leczyła rany. Zmielona skora
olbrzymów dawała odporność na ból, ale Nosverowi brakowało jeszcze czegoś,
chciał być niepokonany. Znał on pewien mit o stworzeniu żyjącym głęboko w
Latach Tus. Nie wiedział dokładnie, czego miął się tam spodziewać, ale chęć
stania się nieśmiertelnym nakazała mu zgłębić tą tajemnice.
Po mrocznych i tajemniczych
lasach Tus szukał tygodniami tego stworzenia, które miało mu zapewnić
przetrwanie. W końcu po blisko miesiącu poszukiwań Nosvera znalazł trop dziwnej
bestii. Trop raz się urywał, raz stawał się czytelny. W końcu po wielu trudach
potężny odkrywca znalazł kryjówkę tego potwora....
Przyczaił
się późnym wieczorem z nadzieja ze zaczeka do rana aż bestia wyjdzie ze swojej
kryjówki, niestety nawet nie wiedział, jaki wielki błąd popełnia. Niebawem
słonce schowało się za horyzontem i dziwne stworzenie wyszło z nory. Nosvera
przyglądał się z zapartym tchem temu stworzeniu. Bestia była bardzo podobna do
człowieka, tylko bardziej blada. Nosvera nie czekając długo rzucił zaklęcie
ogłuszenia na stworzenie z lasów Tus, zaklęcie odbiło się i poleciało prosto do
rzucającego. Nosvera zrobił unik w ostatniej chwili, wnet skoczył na niego Tus.
Czarodziej zaczął rzucać w niego zaklęciami, po chwili wypowiedział formułę
kuli ognia. Bestia zawahała się, Nosvera wyczuł strach bestii przed płomieniami
i otoczył bestie żywym ogniem. Pierścień ognia kurczył się, a Tus zaczął wyć.
Kiedy Nosvera podszedł do stworzenia ten rzucił się przez płomienie i ukosił
czarodzieja w szyję. Nosvera w ostatniej chwili rzucił czar płonącej klatki i
odrzucił stworzenie, które zostało skute ognistym łańcuchem. Nosvera poczuł, ze
jego siły odchodzą, padł na ziemie, zemdlał. Obudził się po paru godzinach.
Czuł jak go coś piecze, miał wrażenie jakby płonął. Rozejrzał się, było widać
naokoło ślady walki, która miała miejsce wczorajszej nocy. Był poranek,
zrozumiał, że się zmienił, to blade ciało, wrażliwość na promienie słoneczne.
Szybko schował się w jaskini, w której mieszkał dotychczas potwór, z którym
ubiegłej nocy się zmierzył. Po chwili odczuł wielką ulgę. Pod wpływem wilgoci,
jaka panowała w tej przerażającej pieczarze, odczucie okropnego pieczenia
szybko ustało. Poczuł się bardzo zmęczony, a przecież dopiero, co się obudził.
W jaskini panowały niezmierzone ciemności, ciemności, w jakich zwykły
śmiertelnik nic by nie zauważył.  Nosvera szedł w głąb jaskini, im
bardziej się oddalał od wejścia tym lepiej się czuł. Nagle zauważył ciało
leżące na ziemi. Szybko się zorientował, że była to bestia, z którą niedawno
stoczył ciężki pojedynek. Spostrzegł krew na ustach potwora. Przypomniał sobie,
że został on ugryziony w szyję. Przyłożył w to miejsce dłoń i zorientował się,
że po ranie ani śladu. Stwierdził, że to jakiś cud. Wiedział już, że nie jest
człowiekiem, wiedział, że jest czymś innym. Spojrzał na Tusa i rzucił się na
niego, wyssał z niego całą krew. Poczuł, że czuje się niesamowicie. Jego ciało
nabrało sylwetki, skora zbladła i nabrał zwierzęcych rysów twarzy. Nosvera
przybrał nowe imię, Nosveratus. Wiedząc, że jest bardzo wrażliwy na promienie
słoneczne postanowił zaczekać. Wyruszył jak tylko zapadł mrok. Chciał wrócić do
swojego laboratorium, w którym pracował niegdyś nad nieśmiertelnością, Chciał
nabrać odporności na światło i ogień. Wracając przez niebezpieczne Lasy Tus,
został zaatakowany przez bandytów, którzy spodziewali się łatwego łupu. Jednak
bardzo się przeliczyli. Zaatakowali go znienacka, godząc go sztyletem w szyję.
To, co się stało po tym, było bardzo niewiarygodne. Nosveratus poznał swoją
potęgę. Oprócz magii, którą przez wiele lat praktykował, zyskał nową moc. Nie
odczuwał bólu, nie potrzebował już do tego skóry olbrzymów. Zdawał sobie
sprawę, że od tego uderzenia powinien paść martwym na ziemię, jednak tak się
nie stało. Rana momentalnie zniknęła. W końcu osiągnął swój cel. Stał się
niezniszczalnym, niepokonanym. Był po prostu nieśmiertelny. Jedyne, co mu
zagrażało to promienie słoneczne i ogień. Reszta podróży powrotnej minęła bez
większych przygód. Wschód słońca się zbliżał, lecz Nosveratus zdążył schować
się w laboratorium zanim słońce wyszło zza horyzontu. Pracownia znajdowała się
pod ziemią, więc promienie słoneczne tam nie docierały. Od razu ułożył się do
snu. Następnej nocy rozpoczął badania. Chciał uodpornić się na promienie
słoneczne i działanie ognia. Pracował każdej nocy, miesiącami. Niestety
mikstury, które sporządzał były nietrwałe. Działały one od kilku do kilkunastu
godzin. Formułę już znał, musiał tylko zrobić coś, co zapewni eliksirowi trwały
efekt. Czytał wiele książek o alchemii i w końcu znalazł bardzo rzadko
spotykaną roślinę, która przedłużała czas działania mikstury, a z dodatkiem
kilku innych składników nadawała niezwykła trwałość. Nosiła ona nazwę wampirek
smoczy. Roślina ta występuje jedynie w jednym miejscu, lecz jest ona chroniona
przez okropnego potwora. Czarny smok, który pilnował tego ziela, pokonał wielu
śmiałków. Żaden śmiertelnik nie był wstanie pokonać bestii. Jednak Nosveratus
nie był człowiekiem, już nie. Przemierzył on pół świata, aż dotarł do Mrocznej
Puszczy, w której znajdował się ów smok. Było to potężne monstrum. Jaszczur
miał długi spiczasty ogon, a z paszczy czuć było nieprzyjemny zapach siarki.
Nosveratus wiedział, że mierząc się ze smokiem, będzie miał do czynienia z
ogniem. Jednak wypił miksturę, która dawała mu kilkugodzinną odporność na ten
przeklęty żywioł. Szybko rzucił się na potwora. Miotał w niego przeróżne
zaklęcia, lecz na bestii nie robiło to żadnego wrażenia. Stał w miejscu, jakby
nie odczuwał nic. Gdy Nosveratus zauważył, że magia nic nie zdziałała,
postanowił pokonać bestię w inny sposób. Ponownie ruszył na smoka i zaatakował
go własnymi rękoma. Rozdrażniło to bestię, która zaczęła zionąć ogniem i
wymachiwać ogonem na wszystkie strony. Jednak niezwykła szybkość i zwinność
Nosveratus'a pozwalała mu unikać każdego uderzenia ze strony smoka, a niezwykła
siła pozwoliła mu na zatrzymanie ciosu ogonem i wyrzuceniu osłabionej bestii,
daleko od miejsca, w którym znajdowało się spełnienie jego marzeń - niezbędny
składnik mikstury, który utrwalał jej działanie. Mimo, iż był całkowicie
wycieńczony walką, szybko wrócił do swojego laboratorium, aby dokończyć
eliksir. Po jego wypiciu, spokojnie mógł wyjść z kryjówki w ciągu dnia. Jednak
mikstura miała działanie uboczne, które powodował wampirek smoczy. Substancja
ta niszczyła czerwone krwinki, bez których nawet Nosveratus nie mógł przeżyć.
Musiał uzupełniać ich zapas kąsając i wysysając krew z ludzi. Niektórych
przemieniał w taki sposób, w jaki on został przemieniony, a niektórych zabijał.
Stworów takich jak on było coraz więcej. Tak oto powstała nowa rasa. Wampiry -
Słudzy Ciemności.