Ostatnio dodane opowiadania
Najlepsze opowiadania

Taniec w deszczu

Duży, oślepiająco jasny, świecący balon wisiał wysoko na Olą. Dziewczynka leżała na różowym ręczniku rozłożonym na trawniku. Obok, na plastikowych krzesłach przy stoliku siedzieli jej rodzice oraz starszy brat. Rozmawiali o czymś, co Oli za bardzo nie interesowało. Docierały do niej tylko strzępkowe informacje.

 - Ona będzie taka już zawsze? – pytał patrzący na Olę z zniesmaczeniem Szymon.

- Syneczku… zrozum… ona ma autyzm. – tłumaczyła dobrotliwym tonem mama.               

- Aniu, przestań się tak nad nim cackać. Ma już 12 lat, powinien rozumieć. – stwierdził gburowato ojciec.

Dziewczynka całkowicie przestała ich słuchać. Skupiła się na jednym z otaczających ją źdźbeł trawy. Było wyjątkowe. Takie same jak pozostałe, a jednak inne. Ona to rozumiała, oni nie. Dla nich każde źdźbło trawy było nic nie znaczącym obiektem ich uporządkowanego i pozbawionego tajemnic świata.

Źdźbło poruszyło się delikatnie pod dotykiem chłodnego, wzbudzającego dreszcze wiaterku. Wydarzenie to zaparło dech w piersi Oli. Uśmiechnęła się i przyglądała roziskrzonymi, zielonymi oczkami źdźbłu i zastanawiała się co może się zaraz z nim stać.

 - Oleńko… - odezwała się mama – Mamusia weźmie cię na rączki i zabierze do domu, dobrze? Chmury idą, będzie padało, a nie chcemy żebyś była chora.

 Ola nie odpowiedziała. Źdźbło było zbyt pasjonującym obiektem obserwacji. Mama podniosła ją delikatnie z ręcznika i ruszyła powoli w stronę niewielkiego domu jednorodzinnego. Dziewczynka nadal przyglądała się źdźbłu, dopóki te nie zniknęło jej z oczu wtapiając się w morze zieleni nazywane przez innych trawnikiem.

***

Ola siedziała teraz na parapecie swojego pokoju na piętrze i wyglądała przez szklaną taflę odgradzającą ją od ulewy mającej miejsce na zewnątrz. Krople powoli spływały po przyjemnie chłodnej szybie.

Jedną z chmur rozjaśnił oślepiający rozbłysk. Po chwili do jej uszu dobiegł dźwięk gromu. Ciałem Oli wstrząsnął dreszcz. Miała ochotę wyjść na ten deszcz, biegać, tańczyć. Nigdy nie robiła takich rzeczy, nawet kiedy nie padało, bo zawsze znajdywała coś ciekawego do obserwacji.

Jednak teraz ta potrzeba ruchu była tak silna, że aż nie do zniesienia. Dziewczynka jeszcze chwilę myślała nad tym i w końcu postanowiła. Mając na sobie tylko białą sukienkę i trampki z niebieskimi sznurówkami po cichu skradała się po schodach na niższe piętro. Rodzice i Szymon zostali na górze. Ola chwyciła klamkę i delikatnie ją nacisnęła. Wyszła na zewnątrz i zamknęła za sobą drzwi równie cicho jak je otworzyła.

Świat na zewnątrz domu był nie mającą początku i końca ścianą deszczu. Jej źdźbło trawy tonęło w hektolitrach wody. Dorośli nazwali by to pewnie oberwaniem chmury, ale dla Oli był to niekończący się wodospad z nieba.

 Dziewczynka ruszyła biegiem przed siebie. Opuściła podwórko i biegła w stronę najwyższej górki w okolicy. Biegła swoimi krótkimi nóżkami pięciolatki przez deszczową krainę.

 Przedzieranie się przez ścianę wody sprawiało jej radość. Czuła się wtedy naprawdę szczęśliwa. Przekonała się, że tego jej przez całe życie brakowało. Czuła się jak by deszcz zmywał z niej warstwę brudu, która zbierała się na jej ciele, jak i w jego wnętrzu przez ten krótki czas, który przeżyła. Tak. Deszcz działał na nią oczyszczająco. Wiedziała, że te zabawa z wodospadem z nieba… Nie… Z oberwaniem chmury coś w niej zmienia.

Ola rozpoczęła dziki taniec w deszczu, powoli zmierzając na szczyt. Taniec składał się z wielu różnych, dziwnych ruchów, których zwykły człowiek nie nazwałby tańcem. Ale Ola wiedziała lepiej. Była już na szczycie górki. Rosła na niej samotna topola. Dziewczynka usiadła między jej korzeniami i podkuliła kolana. Taniec z deszczem zmęczył ją. Postanowiła odpocząć. W mgnieniu oka zamknął ją w swe okowy spokojny sen w samym środku burzy pełnej grzmotów, błysków oraz niekończących się hektolitrów wody spadającej z ciemnego nieba.

***

Ola obudziła się. Ktoś ciepły przytulał jej przemarznięte do kości, drobne ciało. To mama. Tuliła się do niej i płakała.

- Oleńko. – chlipała – Jak mogłaś, tak się wszyscy martwiliśmy.

Ola otworzyła oczy i przyjrzała się mamie. Jej zwykle rumiane oblicze było teraz niezdrowo blade. Staranny makijaż rozmyły łzy. Obok mamy klęczał ojciec ze zmarszczonym czołem i zmartwionym spojrzeniem. Dalej stał Szymon, jak zwykle niezadowolony z życia.

 - Nie płacz już mamusiu. – powiedziała cicho Ola – Wszystko jest przecież w porządku.

Rodzice spojrzeli na swoje dziecko ogromnymi ze zdziwienia oczami.          

- Jezu! – krzyknął tato chwytając mała Olę w ramiona – Odezwała się! Ona się odezwała!