Za jakiś czas to minie
Za jakiś czas mnie opuści
Za jakiś czas nabiorę powietrza
Za jakiś czas to odejdzie...
Lecz potem powróci
Lecz potem znów mnie nawiedzi
Lecz potem przypomni o sobie
Lecz potem mnie dogoni
Ale choć przez chwilę poczuję smak wolności
I przez tę chwilę zaczerpnę garść nadziei
By mi ona była towarzyszką w nocy
Tylko czy mi jej wystarczy
Gdy nagle znajdę się na biegunie
A nad głową ujrzę tylko świetliki?
Co jeśli kielich przepełniony deszczem nieodwracalnie się przechyli?
Czy przyjdziesz wtedy
Czy przytrzymasz naczynie
Czy opróżnisz z zawartości
I czy będziesz odtąd go strzegł niczym Twego najdroższego skarbu?
Szszsz...
Nie odpowiadaj
Nic nie mów
Jeszcze mi trochę zostało
Tylko nie zabieraj...
Dól