Ostatnio dodane felietony
Najlepsze felietony

El-żenuła - z cyklu felietony z 2008 roku

El-żenuła.

Nieśmieszny felieton

 

 

W życiu spotykają nas sytuacje, śmieszne, mało śmieszne i żenujące. Nie chcę ich systematyzować, bo nie o to chodzi. Kiedyś mi się przytrafiło - okradziono mnie. Zdarzyć się może każdemu. Wśród skradzionych rzeczy były karty kredytowe. Oczywiście zablokowałem konto i resztę ruchów wykonałem zgodnie z procedurą. Po pewnym czasie dostałem nową kartę. Chciałem nią zapłacić w dużym markecie. Aby nie wymieniać nazwy tego sklepu ani miejscowości, w jakiej się znajduję, powiem tyle. Zakupów dokonałem w sklepie R. w miejscowości M. A obecnie zachowam się jak rasowy publicysta telewizyjny. Nadmieniam, że najczęściej rodzinne zakupy robię w REALU w Mysłowicach. Teraz jak już nikt nic nie wie, przejdźmy do sedna sprawy, czyli płacenia rachunku. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy po wczytaniu karty na kasie wyświetlił się napis „Konto zablokowane, karta skradziona”. Zaraz pojawili się dobrze wyrośnięci łysi ochraniarze i potraktowali mnie jak złodzieja. Nic do nich nie przemawiało, że karta jest na moje nazwisko, zgodne z dowodem, który im pokazałem. Dowód według nich również mogłem ukraść, – bo też był nowy. Na pytanie, w jaki sposób zdjęcie w dowodzie przedstawia potencjalnego złodzieja (czyli mnie) nie potrafili odpowiedzieć. Chyba by mnie zastrzelili, gdyby mieli czym albo powyrywali paznokcie u rąk i nóg – tacy byli zacietrzewieni. Na szczęście przyszedł ichniejszy przełożony i na moją prośbę zadzwonił na komisariat policji. Policjanci stwierdzili, że ja to ja i mogłem opuścić pomieszczenie, w którym odbywał się sąd nade mną i moją żoną. A wszystkiemu winna była jakaś panienka w banku, która wyrabiając mi nową kartę płatniczą zrobiła duplikat karty skradzionej. I w ten sposób bezmyślne działanie tej osoby naraziło mnie na pośmiewisko, bo cyrk ten i prawie trzy godzinne handryczenie się z ochraniarzami mogli oglądać inni kupujący. Postawcie się w mojej sytuacji. Czujecie to? To było jednak kilka lat temu. Bank mnie przeprosił, wyraził skruchę, błędy naprawił i po sprawie. Tą właśnie sytuację mogę nazwać żenującą.  Jednak nie wiem, jak nazwać sytuację, jaka przydarzyła mi się niedawno w jednej z przychodni lekarskich. Aby nie być posądzonym o jakieś niecne zamiary albo nie daj Boże szarganie dobrej opinii przychodni nie powiem, gdzie się znajduje ani jak się nazywa. Zacytuję tylko fragment jej strony internetowej „Do dyspozycji pacjentów TA FIRMA pozostawia personel medyczny o najwyższych kwalifikacjach. TA FIRMA zapewnia całodobową opiekę lekarsko - pielęgniarską oraz realizuje na terenie całego kraju pełny zakres usług medycznych dla Pacjentów, których praca wymaga częstej zmiany miejsca pobytu. Świadczymy pełen wachlarz usług z zakresu medycyny pracy w ramach indywidualnie dopasowanych do potrzeb przedsiębiorstw pakietów medycznych.” Właśnie z takiego dopasowanego do potrzeb przedsiębiorstwa pakietu medycznego wynikała moja wizyta w poradni. Dopełniłem wszystkich formalności. Telefonicznie powiedziałem, jakie badanie lekarz mi zlecił i sympatyczne panie w Rejestracji wyznaczyły mi dzień wizyty. Przybyłem w określonym terminie. I się zaczęło.

- Proszę siadać, przysłonić lewe oko i przeczytać literki nad kreską.

- (przeczytałem) Pani doktor, ale ja……

- Dobrze, teraz przysłonić prawe oko i przeczytać to samo od tyłu.

- Pani doktor, ale ja przyszedłem zbadać dno oka.

- Ja dzisiaj wykonuję tylko badania okresowe.

- Pani doktor, ale ja przyszedłem zbadać dno oka. To, co ja mam teraz zrobić?

- Proponuje się umówić na inny termin.

- Ja się przecież umawiałem na dzisiaj i to po to by zbadać dno oka. Takie mam zalecenia od kardiologa. Panie w Rejestracji wyznaczyły mi ten termin. To, ile razy mam się umawiać i jak tłumaczyć, co chcę zbadać?

- Ja dzisiaj wykonuję tylko badania okresowe. Przyjechał Pan samochodem?

- Tak przyjechałem samochodem.

- To i tak nie mogę Panu zrobić badania dna oka. Bo oczy trzeba zakropić, aby się źrenice rozszerzyły. I po tym badaniu nie można prowadzić samochodu przez około 6 godzin.

- Pani doktor, ja nie widzę problemu. Wsiądę w samochód.  Zostawię samochód a przywiezie mnie i później odbierze kolega.

- Ile to Panu zajmie czasu?

- Przypuszczam, że około 20 minut. Jestem pierwszy, więc może się wyrobię?

- No wie Pan, od zakropienia oka należy odczekać 15 minut, badanie trwa około 30 minut. A ja, poza tym dzisiaj jestem krócej.

Przyznam, że po tym oświadczeniu szczęka mi opadła. Wyobraziłem sobie, na czym polega badanie okresowe. Po przeczytaniu literek lewym i prawym okiem następuje wpis do karty pacjent ma dwoje oczu i widzi. Konic badania okresowego. Następny.

- Pani doktor to, co ja mam zrobić? (powtarzałem jak mantrę)

- Proponuję się umówić na inny termin.

- Słucham?

- Tak jak powiedziałam proponuję się umówić na inny termin.

- (ciśnienie skoczyło mi do 220) To ja dziękuję Pani doktor. Okulistę załatwię sobie w własnym zakresie. Dowidzenia.

Było to jakiś czas temu, więc emocje powoli mijają, jednak ślad pozostaje. A lekarze?

Przecież lekarz to też człowiek (tak niektórzy twierdzą). Każdy lekarz powinien sobie pracę ułatwiać i usystematyzować przez decydowanie, kogo i kiedy będzie przyjmował. Jeśli na przykład w czwartki robi badania okresowe to w piątki może przyjmować praworęcznych, w poniedziałki leworęcznych, we wtorki blondynów i wreszcie w środy brunetów. Ktoś może zadać głupie pytanie; kiedy więc będą przyjmowani chorzy ze skierowaniami? A to całkiem inna bajka. Pacjent powinien być pomysłowy i sam sobie radzić. Doskonale rozumiem, że nie można przeciążać pracą zmęczonych lekarzy, którzy pracując w szpitalu, w pogotowiu, w publicznym ZOZ-ie, w niepublicznym ZOZ-ie, na prywatnej praktyce ledwie, co wiążą koniec z końcem. A jak im starcza 24 godziny na dobę, Bóg jeden wie?  Lecz u nas w kraju to przecież normalne. Zdarzają się, na szczęście, wyjątki i oby ich, w przeciwieństwie do reguł gramatycznych, było jak najwięcej. Z takimi (innymi, a może normalnymi) również miałem do czynienia.

Podobieństwo osób i sytuacji przedstawionych w niniejszym felietonie nie jest przypadkowe.

Zamiast pointy.

Kiedyś Bohdan Smoleń z kabaretu TEY rozszyfrował skrót SKLEP. Brzmi to tak: Stój Kliencie Lub Ewentualnie Poproś. Zastanówmy się, co znaczy słowo PACJENT. Kilka pomysłów przychodzi mi do głowy. Zostawię Was jednak z tą szaradą do następnego spotkania. Jeśli macie jakiś pomysł na rozszyfrowanie słówka PACJENT, napiszcie do redakcji.

Piotr