Mroki Niewinności

Nota od autora:

Mroki Niewinności



He-Rubin Gabriel

Mroki Niewinności

Opowieści tylko dla dorosłych

© Copyright by He-Rubin Gabriel, 2011

www.he-rubin.blogspot.com

www.he-rubin-gabriel.blogspot.com

Okładka:

He-Rubin Gabriel

Korekta:

Izabela Rytwińska

DTP:

Tomasz Targosz

Wydawnictwo:

BLACK UNICORN

ul. Harcerska 7/33

44-335 Jastrzębie-Zdrój

www.blackunicorn.pl

Jastrzębie-Zdrój 2011

Wydanie I

ISBN 978-83-7732-087-7

Dobrym tekstom, które pisze życie,

poetom oraz pisarzom

tkającym karty istnień

w zmyślonych światach.



WSTĘP / 9

(część 1)

Pocieszyciel [17]

O Łucji… [21]

Z czego powstaje? [33]

Kiedy zwłoki przynoszą pieniądze

a ścierwo gotować możesz [43]

(część 2)

Robótki ręczne [61]

Kaprys wyrastający z potrzeb [63]

+ Apendyks

(Aby dowieść prawdy…) [79]



9

Wstęp

Praca nad książeczką Mroki Niewinności rozpoczęła się końcem

2007 roku, a trwała do 2009 r. Wiersze adresowane są do

dorosłych czytelników. Oddają cały przekrój zachowań tworzących

się we wnętrzu istoty ludzkiej i nieustannie walczących

w nim przez całe jego życie, jako rodzaj dwóch szal wagi, na

których mierzone jest dobro i zło.

Rdzeń tych wierszy ilustruje zmaganie się z cieniami, które

wyniszczają czystość nas samych i przejmują nad nią kontrolę.

Wywołują zmiany w późniejszym okresie naszego przeznaczenia,

którym podążamy, powodując niechciane rezultaty na drodze

do koncepcji własnego szczęścia.

… kiedy przez las szedłem, spotkałem myśliwego,

który wybrał się na polowanie,

wyglądał na wściekłego

w zamiarze, by zabić młodą, biedną łanię.

Droga w jar głęboka mu się wydawała,

las był ciemny.

Jego myśli zaczęły szałem mordu pałać…

W tym fragmencie jest skrót tomiku spoczywającego w waszych

rękach. Las wyraża nasz burzliwy umysł, a sam myśliwy

to emocje i pożądanie jako ruchomy element psychologicznego

labiryntu gnieżdżącego się w naszej głowie. Myśliwy, który

wyrusza na poszukiwanie, być może na łowy, niezbadanych terenów,

aby doprowadzić je do śmierci. Śmierci Przyzwoitości?

Wprowadzając demoralizację, chaos w nasze życie? Być może

10

jest naszą gwałtowną naturą, która niekontrolowana zsyła nam

masę problemów, w których trudno się później odnaleźć.

Metaforę łani można poczytywać jako niewinność, rodzaj

zbudowanych wzorców godnych naśladowania, czystość, do

której skrada się cień myśliwego – ścigający ją zabójca.

Nie wiem, co kryje się w każdym umyśle i jakie są jego ciemne

ścieżki, po których kluczy. Jestem obserwatorem, badaczem.

Moja ciekawość wynika z postrzegania codziennego życia

i otaczających mnie sytuacji i wydarzeń. Jest ugruntowana poznawaniem

po dzień dzisiejszy. Niektóre wydarzenia są podsyłane

przez źródło mojej wyobraźni i nie są ściśle związane

z egzystencją racjonalną.

Konkluzja wypływająca z pierwszego utworu jakim jest „Pocieszyciel”

oddaje nam obraz przyjaźni, która nie zawsze jest

przyjaźnią i czasami z grubsza nie wiadomo, kto popełnia błąd,

aby jakaś nić ją przerwała. Chodzi o wykorzystywanie sytuacji,

kiedy związek między dwojgiem ludzi słabnie. A tak się dzieje,

kiedy wynikają z niego jakieś trudności i niesłabnące nieporozumienia,

wtedy zjawia się ktoś, komu ufamy i rozsypuje coś, co

budowaliśmy z płcią przeciwną dłuższy okres czasu. Być może

chodzi o sprawdzenie, sam nie wiem, elastyczności? Oceńcie

Wy. Jeśli pojawiają się jakieś skojarzenia, to na myśl przywodzą

wiersz o „Procie i Filipie” – Jana Brzechwy.

Potem jest Łucja, która rodzi się czysta, jednak w jej świat

wplątują się czynniki zewnętrzne i gwałcą jej spojrzenie na kontakty

międzyludzkie. Dziewczyna, która widzi tylko podniecenie

i seks jako coś niezwykle ważnego w swoim życiu. Ta wizja

przysłania jej inne wartości spoczywające w jej wnętrzu, a które

są słabo wykształcone.

Jeśli chodzi znów o historię „Z czego powstaje?” to chciałem

ukazać myśliwego w matce gnębiącej dorastającego chłopca,

która wręcz tworzy nieświadomie potwora. W późniejszym

okresie swojego życia staje się bestią i zaczyna zabijać. Za źró11

dło posłużyły mi historie seryjnych zabójców, skupiłem się nad

ich życiem i metodami morderstw. Ponadto chciałem ukazać

wymieszaną wizję świata wyobraźni ze światem realnym. Kiedy

to zatraca się różnicę między tym prawdziwym a wyimaginowanym,

co prowadzi do schorzeń umysłowych. Wiersz oddaje burzę

myśli, posiadają one czasami swój mroczny finał, osadzony

w niechcianych spostrzeżeniach, gdzie wolelibyśmy przerwać

łańcuch, pozbywając się tym samym ich ciężaru. Tutaj chłopak

traci jakby kontakt z rzeczywistością, sny sprawiają, że dokonuje

zemsty, torturując psychicznie matkę. Być może zaczyna

widzieć ją jako lalkę, którą chce zniszczyć? W jego przyjętych

obrazach kobiety są światem martwych kukiełek lśniących jak

biały marmur w blasku księżyca. Sny są znów drogą do szaleństwa.

Pragnie obsesyjnie zamordować swoją przeszłość nie

dającą mu spokoju.

Następnym utworem jest historia o grabarzu i jego partnerce.

Myśliwy mordujący łanię to chciwość, jaka popycha tych dwóch

do czynów świętokradczych i zwyrodniałych. Uprawiając proceder

rabowania zwłok, dostają obłędu w pozbywaniu się ciał.

Wszystko próbują przetworzyć, aby obrócić w korzyść własne

dokonania. Na myśl przychodzi tu Niccollò Machiavelli – polityk

i jego sformułowanie tj. cel, który uświęca środki.

W drugiej części rozpocząłem wierszykiem, który wpadł mi

w głowę kiedyś nad ranem. Włączyłem go w kanon tego tomiku,

aby rozluźnić odrobinę atmosferę.

A w następnym mowa jest o dziewczynie, która musi dokonać

wyboru. Nie chodzi o brak miłości czy jakąś zdradę, jak to

bywa na ogół w związkach albo sam fakt dotyczący tego, przez

co się rozlatują, tylko o bardziej skomplikowaną sytuację. Tutaj

myśliwy kryje się w wyborze poprawnej decyzji między tym

dwojgiem kochających się ludzi. Decyzje bowiem wywierają

wielki wpływ na nasze życie, zmieniając je czasami o pełen obrót.

Nie chciałem kończyć go oczekiwaną treścią, historia nagle

się urywa. Tym samym zmusza odbiorcę do wyciągnięcia wniosków,

co jest słuszne, a co nie. Dodałem jeszcze coś w rodzaju

Apendyksu, by sfinalizować i dopełnić tę książeczkę, uważałem

bowiem, że nie jest pełna.

Życzę miłej lektury.

Wasz Gabryś 

CZĘŚĆ 1

Pośród starych zamczysk, ruin i zgliszczy,

znów mnie przechodzą myśli, niezwykłe… głębokie,

poza światem realnym poza ludzkim okiem.

A księżyc wchodzi w pełnię i na niebie błyszczy.

Pożar! Ogień! Ruiny i zgliszcza!

Tak zaczyna się druga Księga He-Rubina Mistrza!

Pisana nie w dobroci, a w furii i złości!

Święta nad wszystkie poznane Świętości!



… kiedy przez las szedłem, spotkałem myśliwego,

który wybrał się na polowanie,

wyglądał na wściekłego

w zamiarze, by zabić młodą, biedną łanię.

Droga w jar głęboka mu się wydawała,

las był ciemny.

Jego myśli zaczęły szałem mordu pałać…



17

Rym Częstochowski do wszystkich dupków,

którzy niszczą komuś związek!

Pocieszyciel

Dwaj przyjaciele się lubili

i w przyjaźni sobie żyli.

Jeden z nich miał żonę.

Drugi trzymał własną stronę.

Kawalerski żywot wolny

nie nerwowy i swawolny.

Razem wszędzie wychodzili,

mnóstwo rzeczy też robili.

Końca przyjaźń ich nie miała,

wieczna im się wydawała.

Małżeństwo

Kiedyś jednak coś się stało,

waśni w związku brakowało…

… i małżonkowie w gardła sobie wskoczyli.

Dom swój do góry nogami przewrócili.

Ona z nienawiścią w niego wpatrzona,

czuje się odepchnięta i odrzucona.

On też do niej wstrętem pała.

Zraniła jego ego, na ambicji mu zagrała.

Do siebie już się nie odzywają,

udając, że wcale się nie znają.

On poza domem spędza chwil wiele.

Do żony przychodzi jego kolega,

jest przecież bliskim przyjacielem.

18

Prawdziwy przyjaciel!

Na kawkę, ciasteczko i inne słodkości.

Przychodzi częściej, często też gości.

Trzy dni w tygodniu. Sobota i Niedziela.

Mając się za prawdziwego pocieszyciela!

Od krzywd i zniewag małżonka.

Mąż znów po knajpach się błąka.

Nie chce podać ręki, pierwszy nie przebaczy.

Żona znów płacze, żaląc się w rozpaczy,

a kolega ją głaszcze i przytula mocno.

Już nie przychodzi w dzień, wpada porą nocną.

Przynosi kwiaty, otwiera szampana.

Gdy zapuka wieczorem, zostaje do rana.

Za jaką cenę???

Mijają dni, mąż wraca skruszony,

złagodniał. Kupił prezent dla żony.

Na dzwonek naciska i nikt nie wychodzi,

jakby nikogo nie było. Kogóż to obchodzi,

że pod drzwiami marznie i na próżno czeka,

a pies sąsiada ujada i za płotem szczeka.

Wokół więc przemierza dom swój.

Pod swoje mieszkanie

podstawia drabinę, bo tak się nie dostanie

do okna na górze.

Wchodzi po szczeblach w swoim garniturze

i spogląda w nie niezwykle zdumiony,

jak kolega przytula się do jego żony.

Muska ją ustami, po ciele całuje.

A za oknem on stoi, ileż go kosztuje

nerwów ta przygoda? Uwierzyć nie może.

Bowiem dostał pokaźnych rozmiarów poroże.



21

O Łucji

I

… i ja ciebie chrzczę…

… i nadają ci imię Łucja Maria twoi rodzice…

Ksiądz polewa głowę noworodka,

woda spada na chrzcielnicę.

Dziecko płacze, głośno szlocha.

Tata z mamą znów mocno je kocha.

Mała Łucja! Oczka ciemne jak ziarenka kawy.

Włosy szatynowe w warkoczyki splecione.

Wesoła, uśmiechnięta. Wielbiąca gry i zabawy.

W młodości dziecko poznania złaknione.

Poznawania świata i jego zadziwiających wzorów,

dorastała w obszarze nieciekawej dzielnicy,

mieszkała z rodzicami. Dom mieścił się blisko torów

kolejowych. Niedaleko przedwojennej kamienicy.

Rodzice w sprawy młodej nie ingerowali,

gdzie wychodzi, dokąd wciąż bez końca gania.

I tak z trudem wierzyliby, jakby prawdę znali.

Wiedzieli, że córka przechodzi przez okres dorastania.

22

II

Kształty dziecka z dnia na dzień się zmieniały,

budził się w niej zachwyt jej nagiego ciała.

Marzenia erotyczne doszły do głosu i nie ustępowały.

Stojąc przed lustrem, siebie podziwiała.

Jeszcze czysta i cnotliwa, niczym nieskalana.

Z koleżanką swoją wymykała się z domu,

przychodziły do sąsiada w ciszy, po kryjomu.

Ten je dotykał dłonią po kolanach!

Częstował alkoholem i dawał papierosy,

pokazywał swoich filmów erotycznych kolekcję.

Dziewczynki owładnięte przez wizje i głosy

słuchały tylko, jak je edukował, dając im lekcję.

Bywało, iż potem ubrania ściągały,

a zabawy te odkryły, podniecenie wściekłe,

kroczami o siebie się ocierały.

Młodzieńcze lata stawały się piekłem

rozkoszy i popędu w nich niestygnącego,

który się wzmagał. Chodziły po nauki do niego,

a on nie ukrywał swojej fascynacji i zadowolenia.

Za cenę własnego zaspokojenia?

III

Stary, zdegenerowany pedofil bez ambicji

zachęcał też inne dziewczynki do oglądania.

Prawda wyszła na jaw, wpadł w ręce policji.

Aresztowano go bez najmniejszego wahania.

23

Obie w telewizji o nim słyszały.

Były głodne poznawania gier wyuzdanych,

dalsze doświadczenia już same zdobywały

mimo negatywnych emocji utkanych,

wpojonych przez degenerata,

do którego tak często zaglądały.

Dzieliła teraz je od niego krata,

a one i tak tym się nie przejmowały,

gdy go do więzienia wtrącono.

IV

Ta siła stawała się nie do zniesienia,

która mieć nad Łucją przewagę zaczynała.

Nie mogła jej powstrzymać, bo doprowadzała

ją do wrzenia!

V

Przyjaźń ta jak małżeństwo długo między nimi trwała,

do czasu jak jedna z nich mężczyzny nie poznała

i wtedy przyszedł strach na Łucję, czuła się zagubiona,

odepchnięta przez koleżankę, smutna i zdradzona.

Snuła się samotnie po ulicach miasta,

a apetyt seksualny? Nie malał, lecz wzrastał!

I wszystkie te obrazy porno z kaset video

i dźwięki jęków wychodzących z głośników stereo.

24

Jak w koszmarnym śnie w niej głęboko tkwiły,

jej umysł zlasowały i duszę zniszczyły.

Stwierdziła po namyśle, że też pozna kochanka.

Prawie noc się kończyła, szła jasność poranka.

Spojrzała na siebie w szybie wystawowej,

dochodząc do wniosku, że jest niezdrowe

takie życie, jakie wcześniej prowadziła.

Mając uraz do koleżanki, ją znienawidziła!

Upłynęło trochę czasu i kogoś poznała.

Kogoś, kto sprawił, że zapomniała

o całej przeszłości i doznanych ranach,

gdyż się w nim zakochała.

To z nim przeżywała odtąd wspaniałe chwile.

Nie pytał o jej przeszłość, była zaskoczona.

Oglądali zachód słońca, spędzając czas mile,

znów dla niej liczyło się, że jest w niego wtulona.

Gładził dłonią po jej włosach i całował czule,

spędzając z nią mnóstwo czasu i w ogóle

nie było końca tym pieszczotom

i wszystkim innym pokrewnym zalotom.

Jednak Łucja swój sekret nosiła w sobie…

Łucja! I ten sekret u jej stóp,

który miał zaginąć, zostać z nią po grób!

25

VI

Na początku w jej związku się układało,

było romantycznie, wydawało się,

że tak na zawsze już pozostanie.

I te ciepłe słowo, jak mówił do niej, KOCHANIE.

W różnych miejscach często przystawali,

przytulając się do siebie, bo kochali

spędzać czas we dwoje.

Lecz ona była jakaś nie do końca spełniona,

mając nadzieję, że on cudu dokona.

Choć starał się, nie mógł jej zaspokoić

i z nią swoich orgazmów zharmonizować.

Ile razy próbował do niej się dostroić.

Zaczęła z internetem na co dzień obcować.

nawiązując kontakty z wieloma mężczyznami.

Kończąc umawianiem się za jego plecami!

Z początku strachem karmiona, mocno się bała,

ale po każdym razie, gdy kogoś spotykała,

strach mijał, że wybranek dowie się wszystkiego.

Przede wszystkim nie widziała w tym celu mądrego,

aby go oszukiwać i okłamywać,

nie miała najmniejszej ochoty już tego ukrywać.

Poprzysięgła, że dziś mu powie, nim wieczór nastanie,

i choć było ciężko wymówić to zdanie,

powiedziała mu w końcu: Puszczam się, kochanie

i trwa to od ubiegłego już roku.

Nie mógł dojść do słowa i pozostał w szoku.

26

Pokrótce przemówił, że bardzo ją kocha.

Podobnie jak ona przy chrzcie, zaczął szlochać.

Chciał jej powiedzieć, nie wszystko stracone!

Nie musi być skończone…

… to między nami.

Kiedy go jednak nie było:

Pomyślała, że list napisze, aby wyjaśnić

parę istotnych spraw z dala od waśni,

które konstruktywnego nigdy nic nie dają,

nic nigdy nie wnoszą, a miłość zabijają.

LIST OD ŁUCJI DO UKOCHANEGO

Nie chodzi o miłość… mówiąc zdrobniale…

Myślałam, że jest najważniejsza dla mnie, ale…

nie wystarczasz mi, więcej seksu potrzebuję.

On za mną latami tuła się… wędruje.

I nie mogę wyjąć tego ze swojego ciała…

… jest moim nałogiem…

… ile razy już zerwać z tym chciałam…

Nie będę Cię oszukiwać, wiedz, że będę to robiła

… już dawno w tym wszystkim się pogubiłam…

… nie zrobiłeś nic złego, to nie Twoja wina.

O mojej przeszłości nic nie wie rodzina.

Ty też nic nie wiesz… bo nigdy nie pytałeś.

Za porządną dziewczynę mnie brałeś, szanowałeś.

27

Jakbyś tylko wiedział, kto wyzwolił we mnie takie namiętności!

Kto przyzwyczajał mnie od młodych lat do nagości…

… nie dotknąłbyś mnie wtedy… byłabym obrzydliwa

dla Ciebie i Twojego wzroku. Chciałabym Ci powiedzieć,

bo powinieneś poznać prawdę, nie jestem złośliwa,

ale teraz to i tak nic nie zmieni,

bylibyśmy z roku na rok sobą coraz bardziej zmęczeni.

Poznałeś swoją ukochaną namiętność, napaloną Łucję,

która kiedyś była czysta… polubiła prostytucję.

Nie wiń siebie, proszę,

to ja powinnam mieć wyrzuty sumienia…

… i do siebie powinnam mieć zastrzeżenia…

Z winą w sercu swoje rzeczy spakowała,

będąc sama w domu.

Ich wspólne fotografie potargała.

Odeszła z jego mieszkania i trzasnęła drzwiami,

nic nigdy nie mówiąc nikomu.

A potem zalała się gęstymi łzami.

28

Od autora

… napisałem ten wiersz, by psychologiczne refleksje wzbudzić,

ja wiem, że niektórym się nie spodoba i będą marudzić,

że jest wulgarny bądź zawiera niewłaściwe treści

i w pojmowaniu ludzkim się wcale nie mieści,

bo autorowi o pornografię głównie chodziło.

Gdy oglądał filmy porno, mu umysł zniekształciło.

Pisze teraz takie głupoty

dla wywołania podniecenia, bynajmniej dla cnoty.

Tak też pokuszę się o drobne komentarze,

chociaż tak nie stało się, nie było tych wydarzeń,

powstały w mojej głowie, w głębi wyobraźni.

Może to była retrospekcja albo przekaz jaźni,

jednak wiadomo, iż ta historia mogła być faktem.

Pominięcie jej byłoby olbrzymim nietaktem

z mojej strony.

Napisałem ją, aby każdy był na nią niezwykle wyczulony,

co zabija w dziecku pedofilii zjawisko.

Pozostawiając traumatyczne wspomnienia i pogorzelisko

po nieczystym ogniu, jaki duszę jeszcze czystą, wypala.

I to, co jest światłe, swoim cieniem chce skalać.

Stoisz na przystanku, czegoś ci brakuje,

być może bezpieczeństwa, którego ci nikt nie oferuje.

Przypatrujesz się ludziom, nikt nie ubiega od twych obserwacji.

Możliwe, że nie masz żadnej i najmniejszej racji,

sądząc po ich zachowaniu, jak maskują twarze,

ale tego, co noszą pod skórą, nikt nie zmaże…



„Każdy z artystów jest doskonałym mordercą,

lepszym niż seryjny, który pragnie być artystą…”



33

Z czego powstaje?

Wiadomości TV

Znaleziono ją w lesie, koło jeziora,

Odzież podarta, a ona roznegliżowana.

Nadchodził zachód słońca i już była późna pora.

Denatkę uduszono, tożsamość chwilowo nieznana…

…. stwierdził koroner, znawca sądowej medycyny,

nikogo nie usprawiedliwiają tak okrutne czyny,

jakich dopuścił się sprawca na żywej istocie.

Aby nie miał kłopotów,

odszedł szybko, zacierając ślady.

Policja, chociaż się stara, nie daje rady.

To już piąta ofiara, która w taki sposób skończyła,

furia ludzka ją rękoma zabiła.

Na szyi siniaki, wybroczyny,

szkoda następnej dziewczyny…

Dom Rodzinny

Ojca swego nie pamiętał, bo odszedł, matkę zostawił.

Matka nie była jednak dla niego przykładem.

Dorastał przy niej, ale sam się bawił,

a jego wspomnienia nie były harmonią i ładem,

jaki można by sobie wyobrazić w głowie

człowieka otoczonego ręką miłości.

Być może chciałby powiedzieć, ale nie powie,

bo od dzieciństwa do matki pretensje rościł.

34

Rygor i jarzmo stalowej dyscypliny,

ojca mu zastępować chciała.

Za przewinięcia biła gałązką leszczyny

albo w piwnicy ciemnej zamykała,

zmuszała go, by bawił się lalkami

o porcelanowym zimnym wyrazie.

I syntetycznymi wszczepionymi włosami.

W każdym razie:

Dziecko, zawsze wystraszone i bez akceptacji

ze strony swoich rówieśników,

zmierzało w tym celu do alienacji,

miało dość pastwienia się nad nim

i innych chuligańskich wybryków.

Od najmłodszych lat wiedzę studiował,

podziwiając piękno natury, które mu umysł odsłaniał,

pojął sztukę grafiki i dużo rysował.

Książki, jedną za drugą czytając, pochłaniał.

Zaczął nawet studia prawnicze,

aby stawać w obronie pokrzywdzonych.

Wrażliwy, spokojny, to jego oblicze,

bez jakichkolwiek myśli zmąconych.

W sąsiedztwie uchodził za uczynnego sąsiada,

niósł radę i pomoc, kiedy trzeba było.

Ten charakter nawet jemu odpowiadał,

i nawet dla niego wiele znaczyło

to, że ma takie dobre intencje

i niesie pomoc w kłopotach mieszkańców.

Po studiach założył własną agencję,

by bronić winnych skazańców.

Radość przynosiło mu to zaangażowanie,

cieszył się, że robi coś dla ludzi.

Spełniał się zawodowo, co miał w planie,

realizował, po nocach się trudził.

35

Jednak zło przybiera maski niewinności.

Trzeba o tym wspomnieć, z samej konieczności.

Nadchodzące sny

W szafie na klucz zamykany

za przewinienia i błahostki najmniejsze

albo piwnicą był karany.

Matka uznała, że takie kary są najłagodniejsze.

Piwnica, kiedyś tak znienawidzona,

stała się azylem, tylko jego chroniła

przed światem zewnętrznym. To ona!

Kiedyś surowa, teraz go niańczyła.

W niej dopatrywał się swojej wolności,

ucieczki przed światem z dala od cierpienia.

W niej odzyskiwał harmonię godności!

Ona odpychała na bok doznane poniżenia!

Nie chciał pamiętać, co kiedyś się działo,

uznał ten okres za martwą dekadę,

aczkolwiek i tak w nim To jakoś drzemało,

choć do tej pory dawał sobie z tym radę,

przyniosły mu właśnie To jego sny straszliwe.

Tam też odkrył swoje zainteresowania,

Wbrew wizjom, które były uciążliwe,

powstawały jego fascynacje i zamiłowania.

W snach pojawiały się obrazy!

W swojej świadomości je przetrzymywał,

odbierając ten koszmar po kilka razy,

szczegółowo go zapamiętywał.

36

Sny, które zrodziły hobby…

… dom ciągnął się za domem wzdłuż szarawej alei,

nad miastem wisiały deszczowe chmury.

Szedł pod parasolem pełen nadziei,

że wyjrzy słońce, unosząc głowę, spojrzał do góry.

Nagle minął się z przechodniem,

wymienili ze sobą chwilowe spojrzenie.

Wzrokiem tamten obserwował go chłodnie.

Czy miało dla niego to jakieś znaczenie,

do czego doszło, kiedy się mijali?

Przechodzień powiedział, że go dopadnie,

kiedy tak naprzeciw siebie stali,

a on wystraszony wpatrywał się nieporadnie

w jego oczy bez wyrazu.

… uciekał przez kamieniste osiedle.

Nim znalazł się na miejscu, przebiegł dość odcinek spory.

Ukryje się w starym pałacu,

po chwili był już przed bramą na placu.

W oddali znów ten człowiek chory,

który go gonił, a on nie wiedział, w jakim celu go ściga.

Dlaczego biegnie za nim i czego chce? Od początku

jego nerwy buzowały, poczuł je w żołądku.

Aby się wymigać,

wszedł do środka, chciał zgubić napastnika,

jednak przeżył tam chwile dotkliwe, fatalne,

gdy chował się za meblami, aby go unikać.

Ujrzał ścianę masek! Ich kształty owalne

37

i wykonane z białej porcelany.

Bez wyrazu, miały puste oczodoły.

Wszystkie wisiały na murze ceglanym!

Podobne do twarzy lalek, kiedy chodził do szkoły,

którymi kazała mu się bawić mama.

Nie znosił ich, więcej, nienawidził!

Jaką krzywdę wyrządziła mu przez to, sama

nigdy nie zrozumie!

On znowuż, chodząc do niej, bardzo się wstydził

mówić o lalkach, lalkach z porcelany

i że jest zmuszany, by się nimi bawić.

Tak powstały bolesne w nim rany,

które wolał w sobie dusić i dławić.

Sen drugi

… przyszedł sztorm, a morze w kolorze alabastrowym

i wszystko zaczęło się koszmarem nowym.

Na wodzie unosiły się fregaty, galeony osiemnastowieczne.

A niedaleko ostre skały.

Pobiegł na urwisko bardzo niebezpieczne,

gdzie fale huczały i o niego się rozbijały.

Na niebie błyskawice robiły zygzaki,

czyniąc noc jasną przez chwilę, tworząc różne znaki.

Na urwisku kobieta czekała

i gdy wspinał się, rękę prawą mu podała.

Już miał pytać, co ją tu sprowadza.

Ona sama w takim miejscu cicha i milcząca?

I z tym, co widział, troszkę się nie zgadzał!

Wyraz zdziwienia, który skrywał,

przerodził się w strach, mocno go przeżywał.

38

Kobieta nagle mówiła do niego głosem chrapliwym,

a jej głowa zmieniła się w maskę z porcelany.

Żywą!

Jak złej bogini ze spojrzeniem mściwym.

Podobną jak z tych w pałacu, na murze ceglanym.

Kiedy rzeczywistość przeradza się w sen

Te koszmarne sny, budził się i wrzeszczał!

Nie wychodził z piwnicy, coraz dłużej w niej przesiadywał.

Prowadził pamiętnik, gdzie je wszystkie streszczał.

Za dnia w ciemności częściej się ukrywał.

Wychodził zazwyczaj nocą na długie spacery,

kiedy pełnia oddawała łunę na żywe twarze.

Podziwiał kobiety jasnej bladej cery.

Doszukiwał się znaczenia i innych wyrażeń.

Artystyczna ekspresja, która w nim siedziała,

nie mogła ustąpić, z niego się wydostać.

Nowe wyzwanie? Czy natura ofiary żądała?

Potrafi wyjść jej naprzeciw, podołać i sprostać?

Blada cera… hm… widział w niej te same maski z porcelany,

patrzyły pustymi oczodołami, wysoko ze ściany.

Postanowił oswoić się z nimi i poznać swe lęki

błyszczące przy pełni, jak te (maski-twarze).

Ująć na papierze te kobiece wdzięki.

Rysunek! On mu coś przekaże.

Malował, szkicował, cały czas studiował,

wydostając emocje z pustej porcelany.

Nie widział obłędu i nim się nie przejmował,

że nadchodzi. Stawał się stopniowo opętany,

przez swoje pasje codziennie w nocy zgłębiane.

Piwnica kryła jego sekrety głębokie,

po ciemku przychodziło szaleństwo nieznane.

39

Na ścianach znów wisiały maski bezokie.

Namiętnie studiował ich wykonanie.

Gdzieś w głowie tkwiło obszerniejsze poznanie

sekretów maski i oczu wygasłych,

które na jego strachu się pasły.

Wypijały z niego umysłowe siły,

w depresję i częste bóle głowy wpędziły.

Czas psychozy

Nie wytrzymał pod tą niewysłowioną presją.

Kolekcjonerska obsesja objawiła się agresją.

On maski uwięzi, zniszczy, pozabija!

Uderzy ciężkim prętem, by je porozbijać!

I spadną ze ściany, nie będą go nękać,

ale jak skorupki jajek będą wszystkie pękać!

On, wielki siepacz strachu,

wszystkie zepchnie w przepaść z dachu!

Kiedyś był nieśmiały i bardzo się wstydził,

teraz kobiet już nie lubił i nimi się brzydził.

Wstrętne twarze, które w nich dostrzegał

z porcelany! Taki wizerunek do nich przylegał

od tej pory, tworząc zastygłe oczy lalki.

A sen odbijał się w rzeczywistości jak z kalki.

Powielany, by kopię utworzyć.

To, co było martwe, starało się ożyć!

Genialny artysta!

Bezwzględny sadysta!

Tworzy swój świat, używa rąk jako swych narzędzi,

kto go w to szaleństwo wpędził?

Częste bóle głowy czaszkę rozrywają,

jak z owocu furię z niego wyciskają.

40

Żniwo nieskończone

Zaciskał swoje dłonie na szyi spotkanej

przygodnej ofiary, wcześniej mu nieznanej,

aż mu kłykcie palców zabarwiły się na biało.

Dociskał i ściskał, kilka razy podduszał,

na ziemię osunęło się bezwładnie ciało,

odszedł od niego, nawet go nie ruszał.

Nie miała dla niego już żadnego znaczenia

ta maska z porcelany, która go gnębiła,

wyszedł jej naprzeciw, bez wątpienia

wygrał, już nie wywoływała lęków i nie straszyła.

Odetchnął z ulgą, zaczął dzień na nowo.

Poniekąd nie miał złych snów, jednak częściowo

je miewał, bo wracały, kiedy nie zabijał!

Maski! Maski! Maski!

Wstrętne, obrzydliwe mu się przyglądają.

Wydają z siebie przeraźliwe wrzaski,

kiedy on je niszczy, gdy na ziemię upadają.

Jest ich całe mnóstwo, spokój odbierają!

Terror pada jak cień wzdłuż portowego wybrzeża.

A on? Zmienia się co noc w dzikiego zwierza.

W POTWORA, któremu nadało imię społeczeństwo.

Za wściekłość i niezmierzone niczym szaleństwo!

Kiedy on to skończy, kiedy on przestanie?

Nigdy tego nie zrobi! Budzi w nim poznanie

ta cała chwila, gdy zaciska ręce i dusi.

On nie zaniecha! Zabijać musi!

Ma umysłowe poważne zaburzenia.

Potrzebna jest pomoc biegłych specjalistów,

Do czego doprowadziły go własne urojenia?

Kiedy będzie pod opieką profesjonalistów?

Umyka każdemu sen z powiek.

Kto to?

Dzika bestia czy człowiek?

Słońce zachodzi, żywota oszczerca,

a chmury skąpane w czerwonym kolorze.

To już nie jest zwykły człowiek,

lecz seryjny morderca!

Niech ratuje się, kto tylko może!



43

Kiedy zwłoki przynoszą pieniądze

A ścierwo gotować możesz

Cisza przed burzą…

Nadchodzi burza, ciemnieją obłoki,

błysk gromów oświetla zalaną ulicę.

W pobliżu miasta jest obiekt na zwłoki,

krótko powiedziawszy, chodzi o kostnicę.

Kostnicę. A przy niej dom pogrzebowy

obok cmentarza stoi z cegły murowany.

Ma kilkaset lat i wiadomo, nie jest nowy.

Przez starego grabarza jest zamieszkiwany.

Grabarz ten ów, samotnik, od ludzi stroni,

prowadzi wiekopomny interes rodzinny.

Sknerowaty, pieniędzy z niego nie trwoni.

Pracowity. Jak ktoś umrze, jest bardzo uczynny.

Sam dla siebie jest szefem, nikogo nie zatrudnia.

Rano budzi się, z łóżka rzadko wcześnie wstaje.

Swoją pracę przeważnie zaczyna około południa,

Wtedy to bowiem ogarniają go siły i zapału dostaje.

Jest także niezwykle dobrym gospodarzem,

hodowlą świń od dawien dawna się zajmuje.

Chlew mieści się w dole ulicy za cmentarzem.

Obierkami z ziemniaków przeważnie je częstuje.

44

Spotkanie

Cmentarz pełny kwiatów. Kraina baśniowa.

Bogata w świece i światło migoczących zniczy.

Aniołowie z kamienia, których czas zachował,

stoją nieruchome, jakby nikt ich lat nie liczył.

Są dekoracją osobliwą, pełnią funkcję strażników.

Z rozpostartymi skrzydłami spoglądają w niebiosa.

Nad niektórymi grobami chronią resztki umrzyków,

strzegą resztek organów, kości i każdego włosa.

Przy bramie cmentarnej liście wiatr zamiata,

które zżółkły przez przekwitanie wyssane.

Nadszedł koniec suchego, słonecznego lata,

jeszcze nieraz ono będzie pamiętane

przez ludzi jako wyjątkowo udane tego roku.

Dni są już zimniejsze i z każdą chwilą szarzeją,

krótsze niż wcześniej, prowadzą do mroku.

A deszcze chłodne częściej teraz leją.

Trawę zrasza srebrna rosa, tak z samego rana

i mgła unosi się z lekka między nagrobkami.

Wnosi aurę tajemnicy, wszędzie jest rozlana.

Koło rzeźb anielskich nad dekoracjami

z bratków, lilii, irysów, tulipanów.

Tuż przy grobie stoi kobieta w czerń odziana.

Uwolniła się z małżeńskich kajdan,

uznała tak sama, gdyż nie była kochana.

45

Wyszła za mąż dla materialnych korzyści.

Mąż był potentatem a jego firma sukcesem.

Czekała, kiedy przejmie po mężu wszystko,

lecz jednak przegrała z wielkim kretesem.

Firma stała na skraju bankructwa i pożyczek,

a ona o tym pojęcia żadnego nie miała.

Mąż od dawna korzystał z kredytów, zaliczek.

Liczyła na pieniądze, przynajmniej tak myślała,

że je odziedziczy po śmierci ukochanego,

którego na pozór tylko kochać chciała.

Na miarę rozsądku zdrowego

arszenikiem biedaka podtruwała.

On nie przeczuwał, że coś dziwnego się dzieje.

Co mu małżonka od jakiegoś czasu szykuje.

Nie przypuszczał od czego jego zdrowie truchleje.

I jak mu ona przez cały czas podsypuje

truciznę w coraz to większej ilości.

Nagle przerywając te zwiększone dawki,

które podawała mu tylko ze złości,

obserwując jego ostatnie konwulsje, drgawki.

Teraz stoi przy grobie w czarnej sukience,

a łzy płyną jej po policzkach, na pewno nie z miłości,

ale ze zgryzoty. Stoi nad kwiecistym wieńcem,

który jako dowód jej oddania w zupełności

powinien mu wystarczyć. Tyle dać powinna!

Nikt nie widzi jej umysłu spod czarnej woali,

nad czym myśli teraz ta twarz, tak bardzo niewinna.

Jednak zwróciła na siebie uwagę, bo w oddali

46

przyglądał jej się grabarz, kopiąc w ziemi.

Pogłębiał szpadlem coraz głębiej dziurę,

spojrzał na zegarek, który miał w kieszeni,

było prawie południe, czas wspiąć się na górę.

Podszedł do nieznajomej, a ona?

Wystraszona!

Myślała, że sama stoi pośród kamiennych grobów,

do czasu, aż ktoś nie położył jej ręki na ramieniu.

Znajomość można nawiązać na wiele sposobów,

ta jednak miała zyskać na znaczeniu.

Odwróciła się nagle do nieznajomego.

Zanim wypowiedziała parę słów:

Kim pan jest? Skąd pan się wziął? I dlaczego

zachodzi mnie pan od tyłu?

Przywitał się, rękę jej podając.

Ona ubolewając,

opowiedziała mu, jak mąż jej dławił się

i umarł, pogrążając ją w długach finansowych.

Jako iż teraz jest w prawdziwych tarapatach,

nie ma dla niej żadnych dni kolorowych.

I musi myśleć tylko o spłacaniu w ratach

tego wszystkiego, co po małżonku jej zostało,

bo w tej chwili musi sprzedać swoją posesję

oraz oddać to, co się latami oszczędzało.

I o tym, jak banki wywierają na niej presję.

47

Opowiedziała, jaka jest znerwicowana,

gdyż z niczym w chwili obecnej została.

Płakała, a jej twarz była mocno zagniewana.

Tylko jaka była prawda, wspomnieć zapomniała.

Wspólny Interes

Nic jej nie zostało z tamtego majątku,

instytucje bankowe wszystko zabrały.

Zaczęła swoje życie tworzyć od początku.

Odtąd losy tych dwóch wspólnie się zbiegały.

Grabarz, widząc krzywdę, jaka ją spotkała,

rzekł po namyśle, by została jego księgową.

Długo nad propozycją się nie namyślała,

przyjęła ją od razu. Chociaż była wdową,

długo to nie trwało, po jakimś czasie się pobrali.

Oboje znaleźli w sobie podobne zainteresowania

i własnym kosztem spółkę pogrzebową zawiązali.

Ubierała nieboszczyków, czyniąc to z zamiłowania,

a mąż jej pomagał w całym przedsięwzięciu.

Zakopywał umarlaków przystrojonych ładnie.

Nic się nie działo niezwykłego do lat pięciu.

Wszystko szło precyzyjnie i bardzo zaradnie.

Cmentarz się powiększał, zmarłych przybywało,

a oni nie skarżyli się na brak zysków i klientów.

Gospodarstwo też zadowolenie wielkie im dawało,

jednak nie mieli znów z tego kokosów czy diamentów.

48

Chociaż taka sielanka, to każdy by się zdziwił,

jak drobno monety swoje przeliczają.

Wiąże ich przede wszystkim fakt, bo są chciwi,

niewiele wydają, więcej oszczędzają!

Trucicielka, która męża dla pieniędzy otruła!

I grabarz nastawiony na cele osobiste!

Zimna sentymentalnie, bo nic wtedy nie czuła!

Po co dużo mówić? Przecież to przejrzyste!

Pazerność nie mająca końca…

Mrok! I drzewa brzozowe na wietrze rozkołysane,

w ciągłym balansującym ruchu konary.

W tle księżyc, a na nim chmury rozmazane,

które z kształtów przypominają senne koszmary.

Atmosfera nocna starego cmentarza,

na którym dawno spoczywają umarli.

Jest w nim coś takiego, co bardzo przeraża

tych, co nie żyją, gdyż żywych się wyparli.

Późno już było, lecz kostnica swoim tempem żyła.

Żona grabarza poczyniła przygotowania do pochówku.

Gdy nad nieżywym człowiekiem się pochyliła,

kładąc rękę koło jego włosów w trumnie przy zagłówku,

uwagę jej przykuło coś w dolnej kieszeni.

Na spodzie ciemnego garnituru w marynarce.

Z klosza lampy poczęło jasno się mienić,

to kieszonkowy złoty zegarek o solidnej marce.

49

Oczy jej rozbłysły z chciwości i posiąść go chciała,

na co złoto umarłemu? Tym bardziej zegarek drogi!

Wzięła go w swoją dłoń i w kieszeń schowała,

nie czując wyrzutów sumienia ni najmniejszej trwogi.

Pogrzeb odbył się i nikt nie spostrzegł kradzieży.

Przekazywano wyrazy kondolencji bliskiej rodzinie.

Rodzina wspominała, jak żył, a jak teraz martwy leży,

o czym mógł myśleć nieszczęśnik w ostatniej godzinie.

A o czym myślała żona grabarza, w cieniu drzew ukryta,

która trzymała zegarek w kieszeni kosztowny?

Ze złotem i każdymi pieniędzmi od początku zżyta.

Zawiązując ze swym drugim mężem interes nieodzowny

do posilenia się zasobami płynącymi z cmentarza.

Nawet nie zdawał sobie sprawy, co knuła,

wspólnie z nią przecież pieniądze oszczędzał, pomnażał,

ona znów naprzód niecne plany snuła.

Choć jemu nic o nich nie mówiła,

bo nie wiedziała, jak przekonać go do tego.

Kiedy tylko z pogrzebu wróciła

i usiadła na kolanach męża najdroższego,

otrząsając do chusteczki czarnej smutki swoje.

Opowiedziała, jak natchnęło ją do kradzieży.

On przyjął tę wiadomość nieoczekiwanie ze spokojem,

uznając ten zegarek za prezent. Gdyż mu się należy

ten rodzaj pamiątki, który czas ludzki odmierza.

Po cóż zmarłym rzeczy wartościowe?

Zastanawiał się nad tym, gdy otwór poszerzał,

kopiąc w ziemi dla nieżyjących groby już nowe.

50

Kiedy cel uświęca środki

Minął prawie miesiąc, oni złotem opętani,

postanowili gromadzić złoto pogrzebanych.

Zawsze uśmiechnięci, nigdy nie znękani,

swoje skoki zaliczali do bardzo udanych.

To bardzo proste, ona zwłoki ubierała,

przetrzepując przy tym garniturów kieszenie.

Gdy zauważyła złoty łańcuszek, szybko go ściągała,

nic nie pozostawiając pod wierzchnim odzieniem.

Kto to odkryje, kradzież, jak zapnie w koszuli guziki,

i krawat zawiąże na supeł pod szyją?

Jest w zupełności jasne, nic nie powiedzą umrzyki,

tym bardziej jak skiby ziemi ich jeszcze pokryją?

Złoto! Złoto! Złoto!

Wciąż w ich skarbiec przybywa.

Reszta to tylko ziemia i błoto,

które niejedną tajemnicę skrywa.

Wiadomą jest, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Któż ich oskarży, gdy jest po pogrzebie?

Poda ich do sądu… A z kim będą mieli do czynienia?

Kiedy wszystko ukryte jest już dawno w glebie.

Interes interesów!

Po środku cmentarza stała stara kaplica,

a pod posadzką schody kręte w dół prowadziły,

gdzie była zamurowana i podtopiona piwnica,

którą woda i wilgoć znacznie uszkodziły.

51

Postanowił tam w tajemnicy piec zbudować.

Kiedyś w młodości trudnił się garncarstwem.

Wykuwał w murze wnękę i zaczął murować,

cegła po cegle, kładąc zaprawy grubą warstwę

między nimi. Tak, aż zakończył swoje dzieło.

Tuż w kącie stał stół z grubym blatem,

nierównym, gdyż przez wilgoć go wygięło.

Wszystko było przygotowane. Zatem!

Już nie tylko złoto ich myśl teraz zgłębia,

lecz ubrania, garnitury, które komisy skupują.

Całokształt o interes pieniężny się zazębia.

Odrębnie ozdoby jubilerskie i szmaty sortują.

Trumny w drzazgi na opał są trzaskane,

żona podkłada nimi, aby ogień rozpalić spory.

W wielkim garze gotuje się mięso porąbane,

a w powietrzu unosi się fetor nad fetory.

Świnie żreć coś muszą, aby tłuste były!

Coraz ich jest więcej w tymże gospodarstwie.

Gospodarze robią wszystko, by się tuczyły

na mięsie nieżywych i zuchwalstwie

dokonywanych ich dłońmi zaraz po pogrzebie.

Zwłoki targają prosto w dół kaplicy,

posługując się siekierą w nagłej potrzebie.

Uwieńczeniem koszmaru jest zaś stół w piwnicy,

a grabarz przeobraża się w bezlitosnego rzeźnika,

rąbiąc zwłoki denatów i wrzucając do gara!

Myśl nieprzejednana jego twarz zimną przenika,

nie będzie śladów! Ulotnią się w oparach

52

nagrzanego kotła, z którego unosi się swąd padliny.

Cóż za świętokradztwo, cóż za profanacja?

Wokół pełno kości i resztek trupiej wydzieliny,

z której wyrasta obopólna zakrzywiona aprobacja.

Wyrok zza grobu

Wnuk odnalazł karty z pamiętnika zakurzone.

Dziadek spisywał swoją młodość do późnej starości.

O tym, gdzie się wychował i gdzie poznał swoją żonę,

Kogo bardzo lubił i do kogo swoje żale rościł.

Wczytywał się w nie z wielkim zachwytem,

stronica za stronicą, niezwykle szczegółowo,

a poznanie ich rosło z nieopisanym apetytem.

Przeczytał pamiętnik z podpartą na rękach głową,

dowiedziawszy się o pieniądzach zaszytych w marynarce.

Przodek nie lubił banku, szafa nim od dawna była,

a marynarka sejfem i skarbcem nad skarbce.

Tutaj kartka urywała się i treść swoją kończyła.

Oniemiał zachwycony, gdzie leży fortuna?

Przetrzepał całą szafę na poszukiwaniu,

wtedy sobie przypomniał, że gdy dziadek umarł

był w nią odziany w trumnie. W ostatnim pożegnaniu.

Trzeba odkopać grób, ciało ekshumować!

Wiadomość otrzymał inspektor sanitarny.

Zaczęli wcześnie rano w ziemi penetrować.

Jednak trud ich był z góry bardzo marny.

53

W ziemi nic nie było! Gdzie zatem jest ciało?

Gdzie trumna się podziała? Bo z ciałem znikła!

Czy ktoś ją wykradł? Komu by się chciało?

Zagadką każdemu umysł się powikłał.

Zawiadomiono policję, wszczęto dochodzenie.

Podejrzani byli chuligani i hieny cmentarne,

zaczęto łączenie hipotez i ich kojarzenie,

ale próżne wysiłki, wszystko szło na marne!

Do grabarza w końcu kiedyś zapukano,

czy czegoś nie dostrzegł dziwnego w okolicy.

Jego też podejrzewać o szabrowanie zaczynano,

policję zadziwił mały komin wystający ze starej kaplicy.

Komin w kaplicy? Kogóż to decyzja?

Grabarz coś knuje, jego też sprawdzić należy.

Nakaz podpisany, zaczęła się rewizja,

odkryto wyroby jubilerskie i mnóstwo odzieży

w jego domu pogrzebowym koło kostnicy.

Skąd taki przybytek? Jego się pytali.

A żona dostała ataku nerwicy,

gdy funkcjonariusze dom przeszukiwali.

Z domu do kaplicy szli śladem następnym,

uderzył w ich nozdrza smród nieopisany.

Obraz, jaki ujrzeli, był bardzo posępny,

na stole leżał nieboszczyk toporem porąbany.

A kiedy śledczy latarkę wyjął z kieszeni

i na wielki sagan przyświecił w piecu wygaszonym.

Wszyscy cofnęli się przerażeni,

szczątki mięsa z zimnym tłuszczem okraszonym!

54

Porozrzucane kawałki koło gara, obraz pomieszany

z głowami uciętymi i kawałkami palców.

Ten, kto to zrobił, jest szalony, bardzo obłąkany!

Zatrzymali na przesłuchanie obu zwyrodnialców!

Pożywka dla gazet

Gdy tak naprzeciw siebie siedzieli i dumali o winie,

który z nich większą za to, co się działo, odpowiada,

grabarz oskarżył w końcu swoje własne świnie,

taką formę podtrzymując dalej już w wywiadach.

Dla gazet, kiedy reporterzy wywiad z nim przeprowadzali,

mówiąc, że chciał ich mieć mnóstwo, sporo i bez liku.

Opowiadał im, jak zmarłych z żoną na stole rąbali,

aby świnki dokarmiać we własnym chlewiku.

Gazety miały temat, sprzedaż ich wzrastała.

Obywatele miasta żywili się sensacjami.

Część z nich protesty pod sądem urządzała

z transparentami w dłoni, odgrażając się pięściami.

Gazeta trafiła też do wnuka, który szukał ciała,

zwrócił uwagę na zdjęcie w gazecie i tłusty nagłówek.

Przeczytał, jak para małżonków zwłok się pozbywała,

poznając tego, któremu zlecił przygotowania i pochówek,

ubranego w garnitur tak bardzo szukany.

Sam nie wiedział, czemu przeszły go dreszcze,

trzymając gazetę, na fotel oklapnął znękany,

a za oknem wiał wiatr z tłukącym w okna deszczem.

Ława przysięgłych nie miała najmniejszej litości,

po zapoznaniu się ze sprawą werdykt zatwierdziła.

Sąd orzekł wyrok dla obu z pozbawieniem wolności.

I aby historia ta po części dobrze się skończyła,

wnuk zgubę odzyskał i pieniądze wziął zaszyte,

które niewiele pod materiałem szeleściły.

Po takich znojach i trudach zdobyte

nic na swojej dawnej wartości nie straciły.



Gdy w sen zapadasz, dom twój nie zasypia!

Żyje własnym życiem.

I przedmioty, które otaczają cię skrycie,

milczące jak cienie.

Krążą jak duchy, gdy śpisz…

niepostrzeżenie.



Część 2

Ciągłe narodziny i śmierć nieskończona.

Saturn wycina nas z naszego łona.

Od niego jest wiedza i cała nauka!

Najpierw ktoś coś gubi, aby znów poszukać.

Miłość, nienawiść i potęga złości.

Cechy w nas samych do późnej starości.

WSZYSTKO

się powtarza i jest nieskończone.

Zaplanowane!

W szczęściu. W cierpieniu zrodzone,

które tętni jak krew w arterii.

Trawiąc istnienia i byty z materii.



61

Robótki Ręczne

Teren Bagnisty, zarośnięte moczary,

od których szedł swąd i mgły.

Nad nim uginały się zewsząd konary,

rozciągając obraz wieczorny, mdły.

Ścieżką szła para, która zabłądziła,

wybierając się na spacer po lesie.

Nieoczekiwanie na te mokradła trafiła,

jak legenda głosi, a wieść chyba niesie.

Znalazła chatkę, w której nikt nie zamieszkiwał,

by spocząć po olbrzymim, wytężonym trudzie.

Chciał zobaczyć ją nago, tego nie ukrywał

i rzekł: Zdejmij te ubrania, tu nie chodzą ludzie.

Nie musisz się wstydzić, bo jesteśmy sami.

A ona wszelkie swoje szaty zrzuciła!

Całował delikatnie jej ciało, dotykając rękami

miejsc erogennych, na które mu zezwoliła.

Roznamiętnił ją i rozgrzał… bo jak wulkan wrzała,

wchodząc w ekstazę doznania mistyczne.

Już się nie wstydziła i nie krępowała,

bowiem pobudził jej punkty erotyczne.

Odczuwając, że orgazm nadchodzi,

szybko na twardego członka wskoczyła,

wiele rzeczy przestało ją obchodzić.

Chcę przeżyć orgazm! … bym tylko przeżyła!

Galopowała w podnieceniu na oślep,

przeżywając doznania w swoim łonie.

Orgazm nadchodził. Oddając wznioślej

rytmy i dreszcze jej ciała… to jeszcze nie koniec.

Pochwyciła penisa

twardego swoją rączką złotą.

A partner krzyczał, oddawał jęki

zachwycony jej ręczną i ustną robotą.

63

Kaprys Wyrastający Z Potrzeb

Jakby prolog

I.

Gdzieś w centrum Polski jest mała wioska,

gdzie ludzie żyją jak trzeba.

Najważniejszy jest dla nich kościół i Matka Boska,

wierząc, że po śmierci pójdą do nieba.

Pracują od świtu do nocy w pokorze.

W ciężkim trudzie upływają im lata.

Każdy wyrzeka się pokus, jak może

i biedę próbuje płodami ze swej ziemi załatać.

Niech się strzeże każdy, kto majątek swój trwoni,

gdzie ziemia ma wartość na wagę złota.

Gdy klęska ich dotyka, to biegną, by się schronić

w kościelnych zakamarkach i przy jego wrotach,

wtedy kapłan zamoczy kropidło w wodzie

i trzodę swoją po głowach skropi.

Po mszy bywalcy spotykają się w gospodzie.

Mniej znów kobiety, a więcej chłopi

wlewają w siebie trujące mikstury,

gadając, rozważając o sprawach codziennych.

Im więcej wypiją, tym wznioślejsze bzdury

prawią o kształtach bezimiennych

i rzeczach bezsensownych.

64

II

Niezmienne poglądy i konserwatywne,

wydają się mieć tu wielkie znaczenie.

Wszelka alternatywa i czyny kreatywne

są odrzucane, traktowane jako wypatrzenie.

Wiara, Jeden Bóg są niepodważalne,

pora na sen i charakter dni kalendarza.

Praca, płynące z niej korzyści materialne.

Siódmy jest dniem wolnym, bo się zdarza

co tydzień i w niedzielę wypada,

wtedy dzień święty się święci.

Według schematu, jak można zakładać,

bo przez resztę tygodnia są znów zajęci

ci prości ludzie o prostym charakterze.

Czas stanął w miejscu i jest zatrzymany.

Dotyczący tych mieszkańców w równej mierze,

dla których porządek bywa niezachwiany.

Biada jednak temu, który zmienić coś chciałby

i pociągnąłby ten pojazd inną drogą.

Szybko, nieszczęść i biedy sobie napytałby

przez ludzi natchnionych lękiem i trwogą,

nieotwartych na zmiany.

65

Fundamenty Dwóch Światów

Nadchodzi czas dorastania

i kończy się etap zabawek.

Czas gier, zabaw, bezcelowego biegania,

pozostaje tylko wspomnień mały skrawek.

Piękno dzieciństwa Coś lub Ktoś przeobraża,

wdrażając w świadomość myśli nieodgadnione.

Ciało zmienia się, a dni kalendarza

Pracują, aby było czymś innym karmione.

Płeć przeciwna wzbudza zainteresowanie,

a codzienność staje w obliczu niepewności.

Rodzice spełnili już swoje zadanie,

przygotowując dzieci swoje do rzeczywistości…

Firmamenty

Jej rodzina miała wszystko z góry ustalone,

gospodarstwo, dbanie o dom i dni kalendarza.

Żona kochała męża, a mąż swoją żonę.

Życie, które wiedli, było dobre, głód im nie zagrażał.

Proste w prosty sposób, jak w księgach napisane,

ściśle w zarysie miesięcy i pór, które po sobie mijały.

Był okres na żniwa, na kopki z suchym sianem,

którym zwierzęta w chłodne dni się częstowały.

Matka obowiązki dziecku od młodych lat wpajała.

Uczyła sprzątać, gotować, prasować.

Z tatą owoce na jesień w sadzie zbierała,

aby je w słojach pasteryzować.

66

Dziecko, o nienagannych manierach, większe się stawało,

pełne w doświadczenia rodziców obu.

Długo szczęście rodzinne w tym domu nie trwało,

gdyż jedno z rodziców pchnęła śmierć do grobu.

Biedna Emilia została z tatą sama,

lejąc łzy nad fotografią mamy ukochanej.

W jej psychice z kolei powstała szrama,

oddając rysy duszy zagniewanej.

I jak to na wsi… zabawy, festyny

wprawiały w życie monotonną nudę.

Dla młodej jak ona jeszcze dziewczyny,

która swoje znajomości zawierała z trudem,

były odskocznią oraz oderwaniem

od wspomnień utraconego rodzica.

Nagle kontakty stały się przetrwaniem,

by do jej serca nie wkradła się martwica.

Byleby nie siedzieć tylko w mieszkaniu

i nie zamykać się w sobie po tym, co się stało.

Czas spędzać na wspominkach i oczekiwaniu

na coś, co i tak by nigdy nic nie dało,

tak też między ludzi wejść wolała

i tam równowagę psychiczną odzyskiwać.

Od tejże chwili w gospodarstwie pomagała

swemu ojcu. Nie można ukrywać,

iż też pogrążony był w smutku po utracie swojej żony.

Przeszedł to boleśnie i był załamany,

wpatrywał się czasami w jej zdjęcie jak w obraz ikony,

a jego serce przeszywał ból nieznany.

67

Pozostała mu córka, której źle nie życzył,

a która skarbem dla niego była.

Pozwalał jej na wiele rzeczy, przy czym

przyszłość dziecka nieco go martwiła.

Pragnął, aby dobrze ukierunkowały się jej drogi.

Pierwszy Zwiastun…

Jej zachowanie i zapatrywania

w tęsknocie pogrążone,

tatuś jej niczego przecież nie zabraniał,

a jednak powieki mrugają stęsknione.

Deszczu po szybie ściekają krople,

a w każdej z nich ukryta jest łza samotności.

Rozpływają się po szkle jak topniejące sople.

Jej serce znów nie bije rytmem miłości.

Ciężko jest być samą na ziemi,

gdy nikt nie widzi cię i nie dostrzega,

a swoje marzenia nosić w kieszeni.

Z chwilą, gdy się nie zbiega

żadna z dróg, aby je z kimś innym realizować.

Dla Emilii przyszedł czas zmian niebywały.

Spotkała mężczyznę i coś zaczęło kiełkować

w jej sercu, a zmysły niewyobrażalnie drgały,

rwąc się do niego.

68

Wyodrębnione Idee

Otworzono niewielką kawiarnię,

którą usytuowano niedaleko ruchliwej autostrady.

Pomimo nowych gości, interes szedł marnie,

a młody właściciel nie dawał sobie rady

z prowadzeniem tegoż świeżo otwartego lokalu.

Próbował podreperować go finansowo,

zorganizował więc przyjęcie na zasadzie balu

z całkowitą osłoną kameralną, galową.

Na którym i Emilia w tę noc się zjawiła

ze swoją niedawno miłością poznaną.

Muzycy pogrywali, ona znów tańczyła.

Wtulona w partnera. Tutaj jej nie znano.

Po co ktoś miał wiedzieć, że się z kimś spotyka?

Wieś huczy od plotek i nie ma ich końca.

Tak temat jednoznacznie się traci i z ust umyka.

Po co się ma ktoś do niej wtrącać?

Na wszystko przyjdzie czas!

Pierwsza Inicjacja

Wspólne posiłki i dobre kolacje,

spacery długie do późnej pory.

Wykwintne dania, kawiarnie, restauracje.

Przyszła pora lata, z nią ciepłe wieczory.

69

Podziwiali niebo gwiazd nad stawem.

Jak on, tak i ona nie wypowiedzieli nawet słowa,

gdy już rozmawiali, poruszali tematy niezwykłe, ciekawe.

Jej pierwszy pocałunek. Była już gotowa,

aby stopić pierwsze lody.

Rozumieli się tak dobrze, jakby byli sobie przeznaczeni,

nigdy między nimi nie doszło do niezgody.

Sobą bez końca zaciekawieni i wzruszeni.

Budziła w nim zachwyt od samego początku,

odrywając jego wzrok od książek, które chłonął.

Nie miał pieniędzy i nie miał majątku,

wręcz było na odwrót, w długach swoich tonął.

Marzyciel, filozof i intelektualista,

zawsze interesowały go kontrowersyjne tematy.

Niekiedy człowiek dziwak, rzadko realista,

a ją nie obchodziło to, że jest niebogaty.

Czar dotyku jego dłoni uwolnił w niej dreszcze.

Dotykając ust swoich, po sobie ją przesuwała,

On wymuskał jej szyję. Poprosiła go o jeszcze

więcej tychże namiętności. Powoli ściągała

z siebie koszulkę, odchyliła swój brzuch jedwabisty.

Odsłoniła swe piersi, które w ruch się wprowadziły

na krótko, zadrgały. Wzrok miała szklisty

z podniecenia. Rozwarła nogi, aby jej miły

mógł ją dalej pieścić wzdłuż nagiego ciała.

Zauważył, że z waginy jej się śluz wylewa,

gęsta wydzielina przeźroczyście biała.

Pochwycił za pośladki i przyparł do drzewa,

70

które za nimi rosło i miało twarde korzenie.

Ona znów ścisła go w talii swoimi nogami.

Obok spoczywało bezwładnie ich własne odzienie,

koszulka, spódnica, pasek ze spodniami.

Jakoż że była jeszcze nietkniętą dziewicą

i skarbu swojego mocno pilnowała,

skrytego w bieliźnie pod spódnicą,

która do kolan jej prawie sięgała.

Udzieliła instruktażu swemu kochanemu,

aby był ostrożny, gdy pieczęć łamie.

Niejeden zapyta dlaczego? Jak? I czemu?

Przecież takie zachowanie nie przystoi damie,

aby się oddawała mężczyźnie przed ślubem.

Szczególnie w tej wsi w tych stronach.

Ksiądz mówił wyraźnie, że to wróży zgubę.

Lecz nie myślała o tym, tuląc się w jego ramionach.

Kochali się przecież!

C.D…

Wielkie namiętności, efekt pożądania

kotłował się wewnątrz młodych kochanków.

Dziewczyna zmieniła się nie do poznania,

chłopak znów zapomniał o swych długach w banku.

O swoich problemach i każdej rozterce.

Ona dla niego na pierwszym miejscu istniała.

To dla niej tylko biło jego serce.

To ona innego wymiaru jego życiu nadawała.

71

Żyć bez siebie nie umieli.

W tym okresie, w którym żyli,

Robili, co chcieli.

Ani on, ani ona nie mogli się pomylić

co do swoich uczuć.

Zaproszenie

Emilia swojego chłopaka przedstawiła

swojemu ojcu, który z zaciekawieniem obserwował,

z kim jego córka się spotyka. Atmosfera taka miła.

Zanim go wypytał i winem poczęstował,

o jego poglądy, ukształtowane wartości.

Język młodemu rozwiązał się podczas rozmowy.

Po wysłuchaniu nie chciał robić przykrości

swej córce, postanowił wybić z głowy

jej ten związek bez przyszłości najmniejszej.

Rozmowa z Córką

Kiedy dom opuścił ten gość uroczy,

mina jej taty gniew wyrażała.

Powiedział: Córko, przejrzyj na oczy!

Kogoś ty w gruncie rzeczy poznała?

Przecież on jest nic nie warty,

jego wolne myślenie to prawdziwa katastrofa.

Niechże idzie stąd w same czarty!

Diabli nadali takiego filozofa!

72

Czemu płaczesz? To jest moja opinia.

On się nie nadaje do prowadzenia gospodarstwa.

Pewnie myślisz, że twój tata to świnia,

próbuje wmówić ci kłamstwa bądź łgarstwa.

Nie jest tak, Emilko, jak ci się wydaje.

Chcę tylko, abyś dobrze wybrała,

miłość to nie wszystko, gdy ją ktoś wyznaje.

Ja wiem, żeś się zakochała.

Jednak to nie wszystko, życie jest jeszcze,

a on? Z nim będą w przyszłości problemy, kłopoty.

Mówię ci spokojnie, po tobie nie wrzeszczę,

bo nie mam ochoty

cię zmuszać do czegoś, co nie powinno mnie obchodzić.

Okno Przemyśleń

Całą noc biedna nie spała.

Patrzyła w okno jak chmury księżyc przysłaniają.

Myślała nad swym związkiem i wciąż płakała.

Jak może odejść, kiedy tak bardzo się kochają?

Co ma zrobić? Jakiego dokonać wyboru?

Rozwody

Minął jakiś okres, kiedy znów doszło do spotkania

między dwojgiem tych kochających się ludzi.

… napominając ci, chodzi o twoje przekonania

i mój ojciec nie akceptuje ciebie, abyś się nie łudził,

73

że się kiedyś poprawi i cię zrozumie.

Odradza mi, abym się z tobą spotykała,

sytuację podwaja fakt, iż pracować nie umiesz.

Choćbym go przekonywała,

tak nic nie wskóram i rezultatów nie będzie.

Mój tata ma twarde konserwatywne przekonania.

Na jakikolwiek wysiłek się zdobędziesz,

próżne staną się twoje w tym celu wyczekiwania.

Sama nie wiem, co mam robić dalej…

Nie chcę, byś odchodził, ojca nie zostawię,

bo ma tylko mnie, tak jak ja mam ciebie.

Nie uwierzysz, jak się tym wszystkim dławię.

Nie wiem, co dalej… po prostu nie wiem…

Łzy z oczu Emilii znów popłynęły,

była wewnętrznie rozdarta na dwie części.

Jemu emocje dłonie ścisnęły,

formując z nich twarde, blade pięści.

To wszystko bez sensu – zdołał przemówić.

Nie widzę w tym wszystkim przyszłości

na życie we dwoje nie dasz się namówić,

nie mogę cię zmusić do uległości,

tym bardziej że wtedy nie byłyby prawdziwe

uczucia, które nas łączą.

Oszukiwalibyśmy się latami, a szkodliwe

jest to, że nas wykończą

74

te drogi, po których stąpać będziemy.

Jak powiedziałaś, nie jestem akceptowany,

lepiej będzie, jak się rozstaniemy,

a każdy z nas pozostanie nieskrępowany

dalszymi poczynaniami na swojej drodze.

Emilię płacz zaczął dławić:

Nie mów tak! Ja się nie zgodzę!

Nie możesz mnie zostawić!

On jednak dodał: Spójrz tylko na tę sytuację!

Ty nie zamieszkasz ze mną, bo ci ojca szkoda.

Jeśli znów ja u ciebie zamieszkam, na akceptację

liczyć nie mogę i będzie tylko niezgoda!

Z dwojga złego ta droga jest najlepsza.

Ciężkie chwile

Cały związek stawał się wspomnieniem.

Utwierdził ją w przekonaniu, że nic nie jest wieczne.

Przemyślała rozstanie ze zrozumieniem.

Pogodziła się z faktem, to było konieczne,

aby życie toczyło się dalej.

Podsumowanie

I

Pola porośnięte chwastem w ugorze,

los sprawił, że i ojca śmierć zabrała.

Gospodarstwo zaniedbane, nie kiełkuje zboże.

A tego Emilia się najbardziej bała,

iż nie da sobie rady, gdy sama zostanie.

Dom opustoszał i stoi jak grobowiec.

Jak to przemyślałem, to moim zdaniem

teraz przydałby się być może jakiś fachowiec

od orki i siania do samej pomocy,

jednakże każdy młody omija ten problem z daleka.

Nikt nie chce harować od świtu do nocy.

Omija dom, bo wie, co go czekać

będzie kiedyś w przyszłości.

II

Spójrzcie tylko na to wszystko z góry.

I oceńcie sami, co jest najważniejsze?

Czy rodzic chciał dobrze dla córy?

Jakie rozwiązanie najmądrzejsze

byłoby z waszego punktu widzenia?

Czy dziewczyna dobrze wybrała,

słuchając się własnego sumienia?

Miała wybór, czy go w ogóle nie miała?

Pozostawiam odpowiedź w waszych rękach.

Koniec



… tropiąc,

znalazł ją niespodziewanie,

nic nie dało uciekanie.

… no i strzelił, łania padła,

pobiegł do niej z wielkim nożem.

Zanim dobrał się do jadła,

Przeciął gardło jej. Mój Boże!

Krew bryzgnęła! Dobił łanię,

by ją zeżreć na śniadanie.

Przekaz jest nie do poznania,

jutro ty, a dzisiaj łania,

padniesz w głowę postrzelony.

Bo myśliwy zaczajony

jest w ciemnej gęstwinie.

Nie wywinie

mu się ten, kto w gąszczu błądzi.

Jakoż że każdy z was sądzi,

iż jest stanie umknąć mu.

Tutaj światło nagle gaśnie,

skrawki faktów, a nie baśnie

budzą się ze snu.



79

ApenDYks

(Aby Dowieść Prawdy)

Zaczęło się wszystko późną jesienią,

nie w środku kniei czy jakiejś głuszy,

liście lecą z drzew, w kolorach się mienią,

a wiatr zachodni na popiół je suszy.

Było to w połowie listopada, roku Pańskiego

tysiąc czterysta dziewięćdziesiątego drugiego.

Miasto stało na dole przy samej przełęczy

nieopodal gęstego i ciemnego lasu.

Nikt nikogo nie lekceważył i nie dręczył,

mieszkańcy tutaj znów nie liczyli czasu.

Pory roku ich zawsze interesowały,

kiedy siać i rżnąć trzeba, ziemię uprawiać.

Każdego roku plony im się udawały,

należało tylko sadzić, aby ów cykl wznawiać.

Spichlerze pełne w pszenicę, owies, żyto,

zasolone mięso i wino paroletnie.

Znów na dziedzińcu, pod ścianą koryto.

Świnie z niego jadły, po prostu było świetnie!

Młynarz mąkę w młynie mielił zaangażowany,

że dzięki niemu nikt z głodu nie padnie.

O swoich sąsiadów bardzo zatroskany

przykładał się do pracy niezwykle dokładnie.

Bartnicy miód pszczeli z plastrów wyciskali,

myśliwi w głąb borów wyruszali zastawić sidła.

80

Sadownicy smaczne, soczyste owoce pozyskiwali,

z których przetwarzały ich żony na dżemy i powidła.

Rzeźnicy ze swoich wyrobów nadzwyczaj słynęli,

topili słoninę, wędzili tłuste boczki i kiełbasy.

Mięso sortowali, rozdrabniali i solili, na kawałki cięli.

Miasto rozrastało się i szło w świetne czasy.

Jednak każda miejscowość ma ciemne stronice,

mroczne części nieprzenikniętej świadomości.

Zaczęto karać, polując na wiedźmy, czarownice,

podając podręcznik do publicznej wiadomości.

Malleus Maleficarum i ostrzegawcze przesłanie,

które ze sobą niosło, budziło dziwne fobie i obawy.

Napisali je w wiekach średnich dwaj dominikanie,

aby sąd dla tych, co czary czynią, nie był łaskawy.

Powołana przez kościół Inkwizycja Święta

o nieprzejednanej sile, fanatyczna, zawzięta!

Umacniała się w potęgę i w siłę zadziwiającą rosła.

Nic dobrego dla rodzaju ludzkiego nigdy nie przyniosła.

Stosy, płomienie, tortury, gromadne szubienice,

w imię Boga w ofierze i darze mu składane.

Pustoszyła miasta, wsie i mniej nieznane okolice,

co orzekła, było złe i napiętnowane.

Święta! O niepodważalnym autorytecie,

z którego rodziło się fanatyczne zboczenie,

napychając sakiewki i chciwe kieszenie.

… niebo po burzy, szarych chmur faktura,

deszcz skośnie mżył, jak chciała natura.

Konie ciągły wóz żelazny starym szlakiem,

koło wozu szli strażnicy tym błotnistym traktem.

W środku wozu kobieta, która z zimna zsiniała,

wcześniej wpadała do wody, kiedy uciekała.

W dodatku pobita, zakuta w żelazne kajdany.

Na rękach wystąpiły pod nimi otarcia i rany.

81

Woźnica był opatem klasztornym. Ogłupiałym, łysym.

Podstarzały, miał na czole zmarszczek grube rysy.

Aresztowaną za czary i jej guślarskie praktyki

wwieziono do miasta, by zakończyć wybryki,

na jakie w pobliskiej wiosce się skarżono.

Z góry ustalono

już, że to pewnie jakaś czarownica,

którą czeka loch, ciemna piwnica!

Aby tylko chciała się przyznać, jak z diabłem trzymała

i w duchu bezbożnie mu swoje ciało oddawała.

Kobieta odmówiła przyznania się do winy.

Sąd uznał to za zniewagę, kpiny

ze strony oskarżonej.

Znowuż ona we wmówione

jej zarzuty uwierzyć nie miała zamiaru.

Nie przyznając się do guseł oraz innych czarów.

Jeden z sędziów oznajmił, iż diabeł i piekło jej służy.

I że nic dobrego jej w tym przypadku nie wróży,

jak się nie przyzna przed Bożym Trybunałem.

Kiwnął palcem na kata, a ten z zapałem

pochwycił ją za rękę i pokazał instrumenty,

każdy jeden z osobna. Nie został pominięty

żaden szczegół, do czego służy i jego detale.

Jednak ona w dalszym ciągu wytrwale

twierdziła, iż to jakaś pomyłka i pomówienie,

nie jest winna i błędne wysnuto o niej oskarżenie.

Sędzia dał znak, a kat czynił swoje,

z twarzą bez wyrazu, ze zwykłym spokojem.

Nie robił na nim najmniejszej i żadnej różnicy

pęk krzyków, jaki z jej gardła się wydobywał

i czy była to sylwetka świętej albo czarownicy.

Paznokcie swej ofierze kleszczami z nóg wyrywał…

82

Sędzia znów wrzasnął. Czy przyzna się do winy,

ona twardo w dalszym ciągu jednakowoż zaprzeczała,

a więc przywiązano jej do stóp i dłoni mocne liny!

W taki sposób nad ziemią głową w dół wisiała…

Przyznasz się teraz? – Doszedł głos z mroku sali,

a kat płonącą pochodnią włosy jej podpalił.

Wrzeszczała, a płomienie skórę głowy paliły,

ile tylko w płucach miała siły

jęknęła: Nieee… nie! … bo nic nie zrobiłam…

Głos urwał się, przytomność straciła.

Oblano ją strumieniem zimnej wody

z cebra drewnianego, który stał pod ścianą.

Sędziowie znów dbając o swoje wygody,

wyszli, bo w gospodzie obiad im podano.

Kiedy wrócili z najedzonymi brzuchami,

kat czekał już z rozgrzanymi obcęgami.

Jeden z sędziów rzekł: To Sąd Boży!

Czy widzisz krzyż przed swym obliczem?

To Bóg, który ten świat stworzył!

My znów jesteśmy boskim biczem

prawdy i kara cię nie ominie, jeśliś winna.

Tylko musisz się przed nami przyznać.

Powiedz prawdę! Nie bój się ją wyznać.

Kiedy ja naprawdę nic nie zrobiłam!

To jakieś wielkie nieporozumienie!

Odpowiedź torturowanej wystarczyła,

by kat podszedł do niej i na jedno skinienie

głowy sędziego zdarł z niej szatę,

nagie piersi i przy tym plecy odsłaniając.

Chłostał i smagał później po nich batem,

po raz kolejny przez ból ją nakłaniając,

aby przyznała się do tego, czego nie zrobiła.

Mowa sędziego znowu powróciła,

od samego początku zadając te same pytania.

Słowa trafiały do półprzytomnej jak przez mgłę.

Usłyszał urywane tylko zdania

no i słowa szeptem, takie jak: nieee…

Kat wiszącą głową w dół cucił zimną wodą,

dodając swoje wymyślne bolesne praktyki.

Nic nie było dla niego przeszkodą,

aby kontynuować sadystyczne nawyki.

Tylko ludzkie twarze się zmieniały,

jedne ciała mniej, drugie wytrzymywały

więcej tortur i bólu.

Ciała! Bo niewiele dla niego znaczyły,

pieniądze zaś za ten proceder się nie kończyły.

Oskarżona o czary wolno konała,

otwierała oczy leniwie, podobnie zamykała.

I te głupie niekończące się pytania,

aby wyciągnąć na siłę nieprawdziwe zeznania!

Klnąc się na Boga, bredząc inne bzdury!

I tylko tortury! Ciągnące się tortury!

Takich procesów mnóstwo zapisano,

gdzie powoływano się na relikwie święte.

Ludziom niewinnym wmawiano

masę wierutnych idiotyzmów. Przeklęte

jest to, że człowiek wytwarza jakieś marzenia,

które jako produkt umysłu budują wyobraźnię.

Najgorsze jest wtedy, kiedy do ich znaczenia

chce przekonać innych, a jeszcze wyraźniej:

„WSZYSTKO JEST DOBRZE DO KIEDY NIKT NIKOGO

NIE NAMAWIA SIŁĄ, ABY PRZYJĄŁ JEGO WZORCE

MYŚLENIA BĄDŹ STYL POZNAWANIA ŚWIATA,

KTÓRE UTWIERDZAJĄ FUNDAMENT W JEGO ŻYCIU”.