Ostatnio dodane opowiadania
Najlepsze opowiadania

Czas miecz,krwi i bólu

                                             Wstep

 

Co wydarzyło się przed

„Królestwa Wojny i Pokoju”.

 

Kto był hegemonem,kto walczył z kim o władze.

Jak doszło do wydarzeń z „Królestwa Wojny i Pokoju”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

                                  Czas miecz,krwi i bólu

 

Spis treści

 

1.Szturm

2.Obóz

3.Oblężenie

4.Mury

5.Krwawa rzeź

6.Potoki krwi

7.Pojedynek

8.Płomienie

9.Koniec dnia

10.Most

11.Ostatnie chwile

12.Ostatnia walka

13.Wygasający ogień

14.Powiew spokoju

15.Narada

16.Niespodzianka

17.Wyprawa

18.Las ognia

19.Bestia i człowiek

20.Powrót w złości

21.Wściekłość

22.Garnizon

23.Walka

24.Mord

25.Kłótnia

26.Wioska bólu

27.Król

28.Ucieczka

29.I co dalej?

30.Długa podróż

31.Ognisko

32.Powiew wiatru

33.Pełnia

34.Ciemna strona

35.Poranny bieg

36.Stryj

37.Co się dzieje?

38.Zlecenie

39.Plany króla

40.Zdziwienie

41.Crajk

42.Zdziwienie cz.2

43.Las

44.Zamek w Crajk

45.Pochód

46.Bitwa na Wzgórzu Smoków

47.A co z nami ?

48.Bitwa na polanie

49.Noc w ognisku

50.Zamek Montero

51.Kompania w Fryrii

52.Banda

53.Tarapaty

54.Emocje

55.Zamek Montero-zniszczenie

56.Zamek Montero-zniszczenie cz.2

57.Szybki marsz

58.Pożoga wojny

59.Obłuda

60.Złe wieści

61.Decyzja

 

 

 

 

 

Szturm

 

Piechota przesuwała się jak pionki na szachownicy,

Chmury strzał opadały na nich,

Drabiny stanęły,

Postacie przesuwały się do góry.

 

Krzyki unosiły się w powietrzu,

Dusze ulatywały w niebiosa,

Krew leciała w dół,

Strzelała do góry.

 

Pierwsze sztandary na murach,

Walka w wręcz rozpoczęta,

Żołdacy wskakujący na mury,

Wrogie wojsko ucieka.

 

-Panie co dalej,

 

Król Radosław przemówił:

 

-Wieżę oblężnicze za mur,

Żołdacy niech zabezpieczą teren,

Ani kroku pod główne mury.

Obóz przenieść za mur.

 

-Tak Wasza Wysokość.

 

Żołnierze uciekając z muru,

Walczyli w obronie,

Resztki dotarły do twierdzy,

Żołdacy stanęli jak kazano.

 

Król wjechał przez bramę,

Pole pełne krwi,

Ciała okaleczone.

 

-Panie mamy jeńców,

Stanęło 10 żołnierzy,

I rycerz.

-Ich zabić na miejscu,

-A jego wy biczować,powiesić głową w dół.

 

A później wezwać mnie.

 

-Panie to rycerz.

-Chędoży mnie to.

-To zdrajca,staną przeciw mnie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obóz

 

Rozbito obozy,

Zapach krwi unosił się,

Przed namiotem pojawiła się,

Moja skromna jeszcze postać.

 

-Peoniusz- powiedział Jakubin.

-Co słychać?

-A nic,patrze na to.

-Nasi strasznie ich wycieli,

-A co będzie po zajęciu zamku.

 

Moje Serce płace,

A łzy spływają w duszy.

 

-Król kazał zabić jeńców.

-Rycerz Berd też ma zginąć.

-Berd,ten wierny?

-Tak staną po stronie księcia Witerberga.

 

-Ale to król jest winny.

Książę miał mieć swobodę władzy.

 

-Tak,gdy książę się nie zgodził.

-Król nazwał go buntownikiem.

 

-Peoniusz król chce większej władzy.

Taki jest świat.

 

 

 

 

 

Oblężenie

 

Wieżę stanęły,

Nam przyjdzie walczyć w drugiej od prawej.

Król będzie dwie od lewej.

Jesteśmy rycerzami.

 

Żołdacy uderzą przez bramy,

Miasto zajmą,

A my rycerze i szlachta mury,

A mury są wielkie.

 

Balisty mają zniszczyć ich broń,

Wielkie bełty lecą jak orły,

Niszczą stanowiska balist wroga,

Zbierają krwawe żniwo.

 

Wieże podchodzą pod mury,

Nagle gwizd,wybuch.

Wróg strzelił z katapulty,

Nie wiedziałem co się stało.

 

Wieża obok stanęła,

Trafiona w środek,

Płonie,

Rycerze giną w niej.

 

Jesteśmy przy murach,

Głos sumienia mówi,

Powiew spokoju,

Bitwa nadeszła.

 

Klapy opadają,

Co się tam kryje?

Mury

 

Naprzód-krzyczy dowódca,

Rycerze wybiegają,

Prowadzi ich Hrabia,

Herbu kruka.

 

Kilku wrogów na trapie,

Pierwsze starcie,

Dwóch naszych ginie.

 

Hrabia uderza,

Miecz o miecz,

A sztylet w wizjer.

 

Jest na końcu trapu,

Strzały przez łuczników wypuszczone,

Hrabia dostał pięć,

I w otchłań spadł.

 

Formować szyk,

Ja przy Jakubinie,

Tarczami się chronimy,

Na murach jesteśmy.

 

Pchnięcie tarczą,

Cios po szyi łucznika,

Uderzyłem w szyje drugiego,

Ciągnąłem aż do mostka.

 

Jakubin powalił dwóch,

Atakuje go rycerz,

Popcham tarczą i uderza przy szyj.

 

Walczę z rycerzem,

Pcham tarczą,

Atakuje mieczem.

 

Blokuje tarczą,

Odpycham,

Uderzam końcówką tarczy,

Pociłem nogi mieczem.

 

Rycerz upada,

Siadam na nim,

Miecz przy wizjerze.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Krwawa rzeź

 

Trzymam go jako jeńca,

Z lewej biegnie król z przybocznymi.

 

-Rycerzu,co ty?

-To mój jeniec królu.

-Wstań.

 

-A ty zdejmij hełm.

 

Król podnosił rękę,

Buzdygan rozłupuje głowę.

 

-Królu chciałem wziąć okup,

-A ile za niego chcesz?

-A ile bym dostał?

-5000 koron.

Tyle Ci zapłacę.

 

-Jak Cię zwą?

-Peoniusz.

-Od dziś Peoniusz Waleczny.

Straciłem trzech z straży.

 

-Przyjmuje Ciebie.

-Królu ma jeszcze przyjaciela.

 

Jakubin podchodzi cały we krwi,

 

-To Jakubin.

-Od dziś Jakubin Mężny,

Przyjmuje Wasz do straży.

 

Na przód Panowie!

 

Ruszamy w otoczeniu króla,

Po drodze zabiłem rycerza,

Ciosem pod blachy.

 

-Panie mury prawie zdobyte,

Musimy pokonać ostatni fragment.

Baron Lewe się tam broni.

-To ścierwo!

Za mną,sam go zabije!

 

Rycerz przed mną,

Zakuty w blachy,

Z herbami na odzieniu.

 

Zaatakował,unik,cios tarczą,

Wymiana ciosów.

Blok mieczem,

Ukląkłem,zaatakował.

 

Jego błąd,

Odpycham jego miecz,

Uderzam końcówką tarczy,

Pada,chce go zabić.

Król widzi.

 

-Dam Ci 10 tys. koron,

Możesz go zabić.

 

Uderzyłem końcówką tarczy,

Wbiła się w wizjer.

 

 

Potoki krwi

 

Wyciągnąłem tarcze,

Krew siknęła na mój hełm.

 

Baron został sam,

Otoczony.

Obok mnie Jakubin,

Zabił innego rycerza.

 

Król podszedł do Barona,

 

-Ty psi synu zdradziłeś mnie,

-Królu.......

-Stul pysk kurwi synu.

 

Król uderzył go buzdyganem,

Baron odleciał,miał wygnieciony hełm.

 

Zaatakował króla,

Uderzył rękojeścią

 

Zabić go!

 

Do skoczyło pięciu,

Baron ciął jednego,

Drugi dostał rękojeścią.

 

Następny uderzony w szyje,

Obalony kapitan,

Zabity sztyletem.

 

-Peoniusz pokonaj go,

Dam Ci 30 tys,

-Mam go zabić?

-Nie pokonaj.

 

Ostatni podbiegł,

Otrzymał cios,

Baron zdjął hełm,

I wbił go między oczy.

 

Kto teraz!

 

Ja wszedłem.

 

-Zdejmij hełm.

-Bez tarczy!

-Nie ty ją weź.

-I tak Cię zabije.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pojedynek

 

Zaatakował,

Zrobiłem unik,

Uderzyłem,

Zablokował.

 

Pchał tarczą,

Ciąłem mieczem,

Napierał,

Tarcza o tarcze,

Uderzyłem pod kolano,

Opadła mu tarcza,

Z sił wszystkich,

Uderzyłem tarczą w głowę,

Runą na ziemie.

 

Zerwał się jak niedźwiedź,

Uderzył w tarcze,

Ciął mieczem,

Blok i odepchnięcie.

 

Uderzył tarczą,

Uchyliłem się,

Z całej siły uderzyłem,

Krawędź tarczy o jego szczękę

Runą na ziemie.

 

-Masz swoje 30 tys.

Brać go

 

-Na kolana psie.

 

Dwóch ludzi go trzymało,

Król uderzył barona w twarz.

 

Moje uderzenie złamało mu szczękę,

Mogłem go zabić,mniej by cierpiał.

Król bił go.

 

-Królu mam za niego 30 tak?

-Tak,a za ile go kupie?

-Po co?

-Chce jego zbroje,

Te 30 tys. zatrzymaj królu.

 

-A daj go mnie.

-Dobrze.

 

Poszedłem do Barona,

Dotyka mnie dusza.

 

-Chce Ci pomóc,

Skrócić,

-Dobrze zrób to szybko,

Ten,który ma węża w herbie.

Jego mizerykordia.

 

-Tym mnie zabij.

Stanąłem znów.

 

-Dziękuje za Twój honor.

-A ja za walkę.

Jesteś dobrym szermierzem.

-Koniec już to.

 

Wbiłem ostrze.

 

Płomienie

 

-Dobrze co dalej zrobisz?

-Zabiorę jego ciało.

-Dobrze jest twoje,

Ciało kosztuje 10 tys.

-Weź te moje są twoje.

-Dobrze,a ile Ci zostało?

-5 tys.

-To masz jeszcze 15 tys.

-Za walkę z nim,

-Dziękuje.

 

Ruszać na wieże

Nie brać jeńców,

Ale dowódce przyprowadzić.

 

Żołdacy runęli przez bramy,

Pokonali opór,

Zaczęły się:

Rabunki,gwałty,palenie.

 

Rycerze szybko opanowali wieże,

Zabili wszystkich.

Dowódca Hrabia Vinse,

Wżęły w niewole.

 

-Panie to on.

 

Król okładał go,

Chciałem podejść.

 

-Peoniuszu nie.

-Jakubinie wiesz że...

-Nic nie zdołasz.

 

Król zakończył to buzdyganem,

Łuna nad miastem,

Ci biedni ludzie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec dnia

 

Żołdacy szybko opanowali miasto,

Stanęliśmy przed bramą,

Za nią fosa i most,

Zwodzony,podwieszony.

 

-Mamy taran?

-Na dole.

-To macie go sprowadzić.

-To potrwa.

-Ma to w dupie.

Macie to zrobić.

 

Po pewnym czasie,

Taran był na górze,

Byli to zwykli żołdacy,

 

-Jeśli rozwalicie tą bramę,

Przeniosę was w stan rycerstwa.

 

Brama pękła,

-Do boju rycerze,

 

Poprowadził Hrabia Rezbork,

To on zdobył wieże.

 

Kilku rycerzy,

A raczej możnowładców,

Szybko padało.

 

Trzeba opuści most.

 

-Jakubinie tam jest balista.

-Na pewno chcesz to zrobić Peoniuszu?

-Chce.

 

-Królu a jak ktoś opuści most?

-Nie dam Ci koron,

Nie lubisz pieniędzy.

-Księżniczkę chce,

-Chcesz chędożyć księżniczkę.

 

-Dobrze,a twój towarzysz?

 

-Chce żonę Hrabiego z wieży.

-O zdrowa jest.

-Lubicie sobie pochędożyć.

 

-Dobrze,

Most będzie na dole są Wasze.

 

-Ruszamy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Most

 

-Dobrze że zrozumiałeś.

-Tak ich żony też by zabił.

-Strzelimy z balisty w łańcuchy.

I most opadnie.

 

Przed nami pięciu żołdaków,

Zaatakowali nasz,

Uderzyłem jednego tarczą,

Drugi skoczył jak ptak,

Ciąłem go,

Pchnięciem dobiłem leżącego.

 

Jakubin ciął przy szyi.

Drugi dostał tarczą,

A później mieczem.

Ostatni uciekł.

 

Ustawimy balistę,

Kilku naszych żołnierzy zobaczyłem,

Pomysł mam.

 

-Ej,wy pomocy potrzebujemy.

-Tak,Panie.

-Trzeba przesunąć balistę.

-A co będziemy z tego mieli?

-Dostaniecie sakiewkę i nikomu ani słowa.

-Dobrze Panie.

 

Pięciu chłopów i my,

Przesunęliśmy balistę,

 

-To dla was,

A teraz spadajcie z stąd.

 

Załadowany bełt,

Naciągnięta cięciwa,

Młot w ręku,

Bełt tnie powietrze.

 

Łamie łańcuch,wbija się.

 

Co to-krzyczą rycerze.

-To oni,pomysłowi.

 

Teraz ty Jakubinie,

Jakubin uderzył,

Bełt trafił,

Most opadł szybko.

 

-Brawo!Rycerze!

Dołączę do nasz.

 

-Hrabio na przód,

Pokonaj obronę

To też dostaniesz nagrodę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ostatnie chwile

 

Dołączyliśmy do króla,

Hrabia szturmował,

Ostatni rycerze bronili się.

Na wieży pojawili się kusznicy,

 

-To książę!

 

-Peoniuszu masz szanse zabić męża swojej kobiety.

Na ich Panowie!

 

Ruszyliśmy do wieży,

Wielu poległo,

Bełty nie mają litości.

 

Wielkie schody śmierci,

Bełty lecą z góry,

Tarcze do góry,

My z Jakubinem prowadzimy atak.

 

Król za nami,

Przy rycerzach.

 

Rycerze zabili kuszników przy oknach.

 

Jeden odwrócił się,

Strzelił,tarcza mnie uratowała,

Bełt poleciał wyżej,

Ciąłem go mieczem.

 

Na górze kusznicy,

Rycerze i książę.

 

Kusznicy strzelili,

Padliśmy na ziemie,

Rycerze padli od bełt.

 

Popchnąłem kusznika tarczą,

Utopiłem ostrze w drugim,

Pierwszego dobiłem.

 

Jakubin położył pięciu.

Ciąłem następnego,

I dwóch kolejnych w otchłań.

 

Doskoczył rycerz,

Uderzyłem go mieczem,

Tarczą uderzyłem w nogi,

Wbiłem tarcze w jego głowę.

 

Rycerz z buzdyganem skoczył,

Unik,wykleciłem się jak kot,

Kopnąłem pod kolano,

Ostrze weszło w głowę.

 

Następny skoczył,

Pięść trafiła go w gardło,

Jestem w furii,

I drugi raz,

Padł na kolana,

Dusił się.

 

 

 

 

 

 

Ostatnia walka

 

Książę przede mną,

Zaatakował,odbiłem cios,

Kopnąłem w korpus.

 

Przykląkłem,uderzył,

Stanąłem,odpychając,

Uderzyłem w klatkę z całych sił.

 

Pchnąłem w szyje,

Padł na mur.

 

Co ja robię?

Co się stało?

 

Rycerz na kolanach udusił się,

Książę leży na murze.

 

-Dobrze walczysz.

-Nie chciałem tak.

-Umrę szybko,król nie zamęczy mnie.

Mam prośbę.

 

-Zaopiekuj się moją żoną.

-Tak zrobię to.

-Księżna musi być bezpieczna.

-Będzie.

-Jak Cię zwą?

-Peoniusz Waleczny.

-Peoniuszu zaopiekuj się nią.

 

I skonał,

Uroniłem łzę.

Rycerze pokonali wszystkich.

 

-Peoniusz!

Jesteś niesamowity!

 

-Sam przeciw tylu,

Nie tylko nasz księżną,

A zostaniesz księciem.

-Nie trzeba królu.

-A przestań,to ty prowadziłeś atak.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wygasający ogień

 

Hrabia przebił się przez bramę,

Dotarł do pałacu,

Zabezpieczył nasze kobiety,

Rycerze przejęli skarbiec.

 

Żołdacy nie mają tu wstępu,

Walczyli na ulicach miasta.

 

Byliśmy pod pałacem.

 

-Wejść i idź po swój skarb.

 

-Krzyki!

 

Czterech żołdaków dostało się,

Zabili rycerza,

To nasi żołdacy,

Dobierają się do kobiety.

 

-Ej wy! Zastawcę Ją!

 

Skoczył jeden,

Ciąłem go,

Drugi z buzdyganem,

Unik i pchnięcie.

 

Trzeci dostał z ręki,

Padł,pchnięcie w klatkę.

 

Ostatni rzucił się,

Ciąłem od ramienia,

Padł we krwi.

Ja też cały we krwi,

Kobieta skoczyła i objęła mnie.

 

Wyszedłem na zewnątrz.

 

-Peoniuszu co się stało?

-Nasi żołdacy dostali się do środka.

Zabili rycerza.

 

-Już po nich,

-Wieś kogo uratowałeś?

-Nie królu.

-Swoją księżniczkę.

 

Hrabio do środka,

-Zabić każdego żołdaka,

-Tak Wasza Wysokość.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powiew spokoju

 

Już po wszystkim,

Ogień wygasł,

Krzyki umilkły,

Można zaczerpnąć powietrza.

 

Staram się dopatrzeć sensu,

Ale jakoś nie mogę,

Tyle krwi przelanej w imię?

Króla,który jest tchórzem.

 

Teraz to mój zamek,

Ale nie chce go,

Myśli rozbijają głowę,

Kaleczą dusze.

 

Pora iść na naradę,

Posłuchać okrutników,

Ale czy?

Ja też nim jestem?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Narada

 

-O to nowy książę,

Peoniusz Waleczny!

A to jego żona księżna Elenora,

Została ułaskawiona.

 

Nie była zbytnio zadowolona.

 

-A to nowy hrabia,

Jakubin Mężny,

I jego hrabina Wiktoria,

Również ułaskawiona.

 

Książę ma ten zamek,

I te ziemie,

Hrabia posiadłości i mamy zameczek.

 

-A ten wierny sługa:

Hrabia Rezbork dostanie posiadłości,

Winoroślą i plantacje pomidorów.

 

-Wypijmy za zdrowie!

 

I wreszcie koniec tej farsy.

 

-Elenoro.

-Tak-powiedziała cichym głosem.

-Czemu płaczesz?

-To bestia i okrutnik.

-To prawda,dlatego.

 

Spojrzała mi w oczy.

 

-Chciałem Ciebie,żeby ochronić.

-Naprawdę?

-Tak,przed bitwą byliśmy zwykłymi rycerzami.

-A teraz jesteś księciem.

-Król na murach nadał nam przydomki.

-Jakubinowi też.

-Tak,nie bój się.

 

-Peoniuszu?

-Tak?

-Książę też był zły,nie kochałam go.

 

Objąłem Ją.

 

-Prosił żeby Cię chronił.

-Widziałeś jego śmierć?

 

Było ciężko to wykrztusić.......

 

-Tak,to ja go zabiłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niespodzianka

 

Trud spływa po czole,

Elenora nie wybuchła gniewem,

Ślub dla władzy,

Jak Jej matka chciała.

 

Wszedłem do komnaty,

Usiadłem na łóżku,

Nie spodziewając się,

Co się wydarzy.

 

Pukanie do drzwi.

 

-Wejść.

-Panie,król wzywa na naradę.

-Teraz,gdzie?

-Sala obrad.

 

-Witam książę.

-Królu co się dzieje?

-Chędożone elfy zaatakowały garnizon.

-Teraz?

-Tak,to twoje ziemie.

-Co mam robić.

-Dam Ci ludzi i ruszaj do lasu.

-A to na pewno oni?

-Tak to te chędożone elfy.

-Dam Ci konnych i kuszników.

Hrabia Rezbork ruszy z tobą.

 

 

 

 

Wyprawa

 

W blachach na koniu,

Dostałem 150 zbrojnych,

Ruszyć w nocy do lasu,

A w nim elfy.

 

Dojechaliśmy do lasu,

Las straszny,

Nie wiedziałem,że będą w takich pracował,

Strach wjechać było.

 

-Książę,ruszymy przodem.

-Czemu chcesz przodem?

-Chronić Cię Panie.

-Nie Hrabio,ja ruszam pierwszy.

 

Wjechaliśmy do lasu,

Usłyszałem gwizd,

Strzała przeleciała blisko,

Padł żołnierz przymnie.

 

Kolejna strzała,

Drugi zwalił się na ziemie,

Kusznicy!

 

Ruszyłem prosto,

Uchyliłem się,

Strzała przeleciała nad głową,

Kusznik posłał bełt,

Trafił,elf spadł.

 

Elf strzelił,

Pochyliłem się,

Naramiennik odbił strzałę,

Ruszyłem szybko,

Ciąłem go mieczem,

Spadł z drzewa.

 

Do przodu-krzyczy Hrabia.

Na następnym drzewie elf,

Za nim załadował,

Wbiłem ostrze.

 

Jeden z żołnierzy rzucił pochodnie,

Kusznicy zaczęli dzieło,

Sześciu elfów spadło z drzew,

Przodem ruszyło ośmiu naszych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Las ognia

 

Żołnierze powalili kilku elfów,

Pojawił się jeden z elfim mieczem,

Ciął i zawalił już dwóch.

 

Nasi strzelali z kusz,

Elf powalił jeszcze dwóch,

Sierżant uderzył,

Odbił i ciął,

Sierżant zawalił się.

Strzały powaliły trzech ostatnich.

Bełty go nie trafiły.

 

Hrabia ruszył za nim,

Po drodze zabił trzech,

Kilku z Hrabią wjechało do wioski,

Strzały ich przywitały.

 

Koń dostał,Hrabia spadł.

Kusznicy byli już na miejscu.

Bełty powaliły łuczników.

 

Hrabia zerwał się,

Na piesze,

Do ataku!

Koni wjechali,

Zabijali elfy.

 

Hrabia walczył,

Zabił dziesięciu,

Ktoś podpalił namioty,

Pojawił się elf z mieczem,

Ciął,odbijał,wbijał.

Powalił siedmiu.

Hrabia kazał go otoczyć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bestia i człowiek

 

Wjechałem z rycerzami.

 

-Co tu się dzieje?

-Książę,rozprawiamy się z elfami.

-Kim on jest?

 

-To chędożony elf,

-Zabije go !

-Stój.

 

Kapitan wybiegł,

Ciął,elf uchylił się,

Odwrócił się i wbił ostrze,

Staną i ciął po szyi.

 

Na niego-krzykną Hrabia.

-Nie -kim jesteś?

-Książę,jestem wodzem elfów z lasu.

-Czy to prawda ze zaatakowaliście garnizon?

-Nie Panie.

 

-Nie prawda nie można mu wierzyć.

-Hrabio,to wojownik jak ja.

 

-Nie kłamie na honor przyrzekam.

 

Co ty wiesz o honorze chędożony elfie.

 

-Żołnierzu przestań.

 

-Książę,pozwól mi na pojedynek.

-Nie,nie przeżyjesz tego.

-Dostałem rozkaz od króla,wybacz mi.

-Dobrze książę.

 

-Żołnierze zbieramy się.

Droga z powrotem do zamku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powrót w złości

 

-Panie czemu?

-Hrabio to nie oni.

A zresztą zabił by was.

-Dlaczego tak myślisz Panie?

-Widziałem go,zabił 5 w lesie.

-W wiosce ośmiu.

-Tylko ja miałbym szans.

-Co powiemy królowi?

-Ze walczyliśmy,a oni zniknęli.

-Tak jest książę.

 

Wróciłem do komnaty.

 

-Co się stało Peoniuszu?

-To nie oni rozbili garnizon.

A ja sam zabiłem dwóch,

Moi ludzie jeszcze więcej.

 

Przytuliła mnie,

Dała mi sił,

Czuje wyzuty,

Czy jestem już bestią?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wściekłość

 

-Dlaczego ich nie zabiliście?

-Królu,zniknęli.

-Trzeba było ich gonić.

-Panie,była noc.

-I co z tego.

-Mają dobrych łuczników.

-Może i tak.

 

Hrabia Rezbork pokłonił się.

Wziął wszystko na siebie.

Król wezwał naradę.

Dywizja piechoty ruszy do lasów,

Król chce zniszcz opór elfów,

Wysiedlić resztę za nasze granice.

 

Dostałem 200 konnych,

Dostałem zadanie,

Ruszyć w strunę garnizonu,

 

Ruszyłem pod garnizon.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Garnizon

 

Jedziemy ścieżką,

Słysze szum,

Spada na nasz chmura strzał,

Ciężka zbroja chroni mnie.

 

Jedna strzała wbiła się przy ramieniu,

Wielu konnych nie miało pełnej zbroi,

I padło w mrok.

 

Ruszyliśmy na przód,

Strzały opadały,

Kusznicy strzelali,

Ale wrogów nie było widać.

 

Garnizon,

Otwierać bramę,

Wjechaliśmy do środka,

Brakuje tylnej straży,

50 ludzi poległo.

 

-Książę,co się dzieje?

-Zaatakowali nasz.

Poległo mi 50 ludzi.

-Wczoraj w nocy zaatakowali nas.

-Jakie były straty?

-25 zabitych.

-A ilu ich zginęło?

-Jakieś 50 chędożone elfy.

 

Atakują!

 

Na pozycje Panowie!

Kusznicy zajęli pozycje,

Jazda zajęła piesze pozycje,

Wróg atakuje,

Trzeba się bronić.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Walka

 

Elfy ruszyły,

Łucznicy posłały strzały,

Kusznicy odpowiedzieli.

 

-Oni nie atakują murów.

-Nie wczoraj też tak było.

-Zbrojni pod bramę.

Mam pomysł.

 

Bełty powaliły wielu.

 

-Kapitanie ilu masz zbrojnych?

-20 reszta to łucznicy i kusznicy.

-Dobrze moich 100 ruszy.

-Poprowadzisz ich Panie?

-Tak.

-A ta strzała?

-To nic.

 

Otworzyć bramę.

Na przód!

 

Elfy zdziwione,

Bełty powaliły kolejnych.

 

Uderzyłem jednego,

Pada we krwi,

Pchnięcie leży drugi,

Zbrojni powalają elfy.

 

Na przód!

 

Zabijam kolejnych dwóch,

Biegniemy lasem,

Strzelają,mamy straty.

Dopadam następnego,

I kolejnego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Mord

 

Wybiegamy z lasu,

Wioska przed nami,

Lecą strzały,

Biegniemy szybciej,

Przeszywam elfa na wylot,

Następny dostaje cięciem po brzuchu.

 

Resztki oporu ulegają,

Zbrojni wpadają do wioski,

Zaczynają się krzyki.

 

Stać!Stać!

 

Wszyscy patrzą na mnie,

 

-Nie ma gwałtów,

Pokonaliśmy wroga,

Wracamy,

-Panie a łupy?

-Nie ma.

Kobiety i dzieci są niewinne.

Wracamy.

 

Wróciliśmy do garnizonu,

Później udaliśmy się do zamku,

Straciłem 70 ludzi łącznie.

Mam nadziej ze elfki uciekną.

 

 

 

 

 

Kłótnia

 

-Zrobiłem to jak mogłem.

-Tak Peoniuszu zachowałeś się dobrze,

-Wiem Elenoro,ale król może być innego zdania.

 

Pukanie do drzwi.

 

-Wejść

-Panie król prosi.

-Dobrze,Elenoro do zobaczenia.

 

-Książę pokonałeś elfy?

-Tak królu.

-Doszły mnie słuchy ze kazałeś zawrócić.

-Pokonaliśmy wroga.

-A wioska?

-Kobiety i dzieci.

-Chędożone elfy.

Wróć tam i zabij ich.

-Panie czemu?

-To wrzut,trzeba się ich pozbyć.

 

-Dywizja ruszyła do lasu.

Rozbiła resztki elfów.

Wielu uciekło,reszta zabita.

Został jeszcze skrawek lasu.

I tam gdzie byłeś Ty.

 

-Ruszaj mój dzielny książę,

Możesz nawet wychędożyć elfkę.

 

 

 

Wioska bólu

 

Wjechałem do wioski,

Schodzę z konia.

Podchodzi do mnie elf.

 

-Panie proszę nie róbcę krzywdy.

-Nie zrobię,ale musicie się wynosić.

-Panie proszę.

-To rozkaz króla.

-Rozumiem.

-Jeden dzień uciekajcie bo zginiecie.

-Dziękuje Pnie.

 

Podchodzę do elfki,

Długie włosy,

Zielone oczy,

Okrągłe piersi.

 

Spojrzała się na mnie,

-Chędoż się człowieku.

-Co?

-Chędoż się człowieku.

 

Odszedłem.

 

-Panie co robimy?

-Wyniosą się za dzień.

-A co powiemy królowi?

-Prawdę.

-A jeśli?

-Nie bój,biorę to na siebie.

-Dobrze książę.

 

Ruszyliśmy do zamku,

Przed zamkiem wisiał elf,

Ten,który walczył mieczem,

Miał 10 bełt w sobie.

 

Taki wojownik,

I tak zginą,

Mogłem z nim walczyć,

Zginą by z honorem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Król

 

-Peoniuszu widziałeś elfa przed bramą?

-Tak królu,widziałem.

-Chędożony zabił 30 naszych.

Kusznicy zaczęli strzelać,

-Kto prowadził działania?

-Hrabia Rezbork.

Mam talent.

 

-Jedna elfka krzyczała jak Ją brali.

A wieś w ilu?

-Nie królu.

 

Dał bym mu w mordę.

 

-Brali Ją w pięciu,

Po wszystkim była gorsza niż dziwka,

Wiem bo kiedyś chodziłem,

Później Ją zabili.

 

Jedną mi przywidzieli,

Ale Ją chędożyłem,

Miała fajne w dotyku.

 

-A ty poużywałeś sobie?

-Nie Panie.

-Zabiłeś wszystkich?

-Nikogo.

-Jak to ?

-Za dzień opuścią wioskę.

-Miałeś ich zabić.

-Królu,nie zabije bezbronnych.

-Złamałeś mój rozkaz.

-Nie Panie,nie będzie ich tam.

-Zdradziłeś mnie.

-Nie królu.

-Wynos się.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ucieczka

 

-Co teraz zrobimy?

-Spokojnie Elenoro.

-Król Cie zabije.

I mnie też.

-Spokojnie.

 

Jakubin otwiera drzwi.

 

-Jakubinie.

-Peoniuszu,król chce Cię zabić.

Jesteś zdrajcą.

 

-Skąd wiesz?

-Zrobił naradę.

Chce oddać mi zamek.

-I co zrobisz?

-Ucieknę razem z tobą.

-Elenora jedzie z nami.

-Dobrze.

 

-Jakubinie odmówiłeś mu?

-Jesteś moim przyjacielem.

-Choć moi ludzie czekają.

-A zbroja?

-Trudno weź miecz.

-Wieś ze obaj będziemy zagrożeni?

-Wiem,powiem tak:

 

Chędożyć tego skurwiela.

 

Wjechaliśmy w otoczeniu 10 rycerzy,

Strażnik nasz przepuścił,

Powiedział książę,

Chyba słyszę to po raz ostatni.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I co dalej

 

Ruszyliśmy do zamku Jakubina,

Nikt nasz nie zatrzymał.

 

-Peoniuszu trzeba będzie zmienić się.

Co masz na myśli?

-Nie będziemy już rycerzami.

-Wiem a jak zarobimy?

-Pamiętasz nasze polowania na potwory.

-Tak.

-Powrócimy do tego.

 

-A nasze Panie?

-No właśnie nie wiem.

-Mój stryj ma zamek w głębi królestwa.

-Przyjmie Jej?

-Oczywiście że tak.

 

Wjechaliśmy do zamku,

Mały zamek,ale zamek.

 

Przygotowaliśmy się.

 

Ubrałem kolczugę,

Czarny płaszcz z kapturem,

Specjalny miecz na potwory,

Rano ruszyliśmy w drogę.

 

Ludzie Jakubina moją nie stawać oporu.

 

Eskorta była z nami,

Jakubin zabrał hrabine,

Piękna,rude włosy,

Okrągłe kształty.

 

Moja czarne włosy,

Bardzo kobieca.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Długa podróż

 

Przy granicy królestwa,

Eskorta nasz opuściła,

Będą służyć innemu panu,

A może król każe ich zabić.

 

Ruszyliśmy sami,

Do mojego stryja.

 

Król wściekły,

Zrobił Hrabiego Rozborka księciem,

Wysłał pościg za nami.

 

Ale ma inny problem,

Królestwo Fryrii wojnę wypowiedziało,

To za granicą księstwa,

Król planuje kampanie wojenną,

Fryria ma dużą armie.

 

Ale inne królestwo siedzi w cieniu,

Niedługo z niego wyjdzie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ognisko

 

Siedzimy przy ognisku,

Upolowany zająć piecze się,

Pełnia księżyca,

Kto się tego spodziewał.

 

Rycerze siedzią przy ognisku,

Przy lesie jedzą zająca,

Obok dwie damy,

Całe życie na dworach.

 

Ale czuje że coś wisi w powietrzu,

Coś ważnego wydarzy się.

 

Jesteśmy w drodze,

Na szlaku,

Być znów kimś innym.

Ciągle zmieniać wygląd.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powiew wiatru

 

Podróż mija z wiatrem,

Nasze Panie są piękne,

Przyjaźnimy się,

Nic więcej.

 

Za dzień dojedziemy do stryja,

Zobaczymy co dalej,

Drogi są spokojne,

Mijamy zwykłych ludzi.

 

Jakubin jest skupiony,

Zostawił wszystko,

Dla swego przyjaciela,

Dla mnie.

 

Dojechaliśmy do jakieś wioski,

Tu spędzimy noc,

Zapłaciliśmy za noc,

Rano w drogę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pełnia

 

Wyglądam przez okno,

Wszystko się zmienia,

Wdzie już zamek stryja,

Ale co dalej?

 

-Peoniuszu.

-Tak,Elenoro.

-Dziękuje za twoją opiekę.

-Jesteś dla mnie przyjaciółką.

 

Podeszła do mnie,

Pocałowała,objęła.

 

-Elenoro?

-Tak Peoniszu.

-Czy to dobry pomysł?

-Aleś tak.

-No nie wiem.

 

Zakręciła włosami,

Ciemnymi z lokami,

Błysnęła oczami.

Uśmiechnęła się.

 

Zgasiła świece,

Światło księżyca wpada do pokoju.

 

Co się wydarzy?

 

 

 

 

Ciemna strona

 

Jakubin siedzi przy świecy,

Rozmyślał o swym życiu.

 

Wiktoria podchodzi do niego.

 

-Jakubinie.

-Wiktorio.

-O czym myślisz?

-O życiu.

-Poświeciłeś wszystko Peoniuszowi.

-Nie zrobił tak jak chce król.

 

Spojrzała mu w oczy.

 

-I dobrze zrobiłeś,lubię go.

-Tak,to człowiek z charakterem.

-Jest miły,ale i groźny.

 

Pocałowała Jakubina,

Objął Ją.

 

Uśmiechnęła się.

 

Pokój po drugiej stronie,

Księżyc nie świeci w okno.

 

Zrobiło się ciemno.

 

Czy doszło do czegoś?

 

 

 

Poranny bieg

 

Wyruszamy z woski,

Jest dopiero świt,

Coś pojawia się w cieniu górki,

Ludzie na koniach.

 

Koń nabiera zabójczej prędkości,

Jeździec bliża się,

Kopyta uderzają o ziemie,

Dogania nasz.

 

Jego kompani są z tyłu,

On jest już blisko,

Skręciłem w lewo,

Jakubin w prawo.

 

Ciągnę za uzdę,

Konie stoją wściekle,

Krzyczą z furią,

Kopią do tyłu.

 

Jego koń staje nagle,

Wystraszony pochyla głowę w dól,

Tył unosi,

Rzuca jeźdźca.

 

Huk donośny,

Zeskakuje z konia,

Podchodzę do niego,

Połamał coś chyba.

 

-Kim jesteś?

-Płacą za wasz sporo.

-Za chwile zapłacę Ci żelazem.

-Spokojnie Jakubinie.

 

-A ty nie widziałeś nas.

Tak powierz królowi.

 

Rzuciłem mu sakiewkę.

 

-Tyle wystarczy?

-Co ma zrobić?

-Znikaj,nie widziałeś nas.

 

-A moi ludzie?

-Podziel się.

-Dobrze,bywajcie..

-Bywaj.

 

Ruszyliśmy do zamku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Stryj

 

Dojechaliśmy do zamku,

Straż z halabardami.

 

-Kim jesteście Panie i Panowie?

-My do mego stryja Pana zamku.

-Do stryja,a jak się zwiał?

-Słuchaj jesteśmy z tajną misją.

-Misją,jaką?

 

-Od króla-powiedział Jakubin,

-Dobrze więc możecie wjechać.

 

Przez bramę na dziedziniec,

Na korytarzu za wejściem,

Ruszyliśmy prosto,

Strażnik stał.

 

-Kim jesteście?

-Od króla do Pana zamku.

-Dobrze,proszę.

 

Weszliśmy do środka.

 

-Panie...od króla.

-Dobrze zapraszam.

 

-Peoniusz!

 

-Co Cię sprowadza?

-Mam problemy.

-Spokojnie pomogę.

-A,nie jestem tu z rozkazy króla.

-Wiem,pomogę Ci.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Co się dzieje?

 

Stryj powiedział dużo nowości,

Król rusza na wojnę,

Królestwo Fryrii zaatakowało nasz ziemie,

Podobno Rigen przygotowuje się do wojny.

 

My z Jakubinem ruszamy,

Chce się czegoś dowiedzieć,

Nasze Panie zostaną w zamku.

 

Stryj dał mam elementy zbroi,

Naramienniki i kirysy,

Mogę się przydać,

Ruszamy do Hrabiego Visa,

Starego znajomego.

 

Po drodze można spodziewać się wroga,

Lub potworów,

Może weźmiemy robotę,

Długo tego nie robiłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zlecenie

 

Ruszyliśmy drogą,

Wiatr wije,

Na środku drogi przy chacie,

Stoi kobieta przy wozie.

 

-Co się stało?

-Mój chłop wszedł do lasu i nie wrócił.

-I to nie pierwszy-Jestem wójtem wsi.

 

-Panowie to jakiś potwór.

-Możemy to sprawdzić.

-To dobrze.

-Ale jeszcze jedno zapłata.

 

I ruszyliśmy do lasu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Plany króla

 

Król staną nad mapą,

Jak uderzyć na Fryriie.

 

-Królu podzielnym armię na trzy części.

-Jak generale?

-Jedna ruszy na prawym.

Druga lewym,

Główna z tobą na środku.

 

-Dobrze generale Wyzimierzu,

-Mogę objąć prawą?

-Dobrze,a kto lewą?

-Hrabia Rezbork.

-Nie on zostaje ze mną.

Generał Kisewszki.

 

-Obejdziemy łukiem zamki.

A ja pójdę środkiem,

Zamkniemy ich armie i pokonamy,

Później ruszymy na stolicę.

Zdobędziemy Ją.

 

-Świetny plan generałowie,

Ja wezmę 70 tys.

Generał Wyzimier 50 tys.

Generał Kisewszki 40 tys.

 

-Królu a obwody?

-Brygada krasnoludów i wolne kompanie.

-A kto będzie dowódcą?

-Hrabia Spen może nim dowodzić.

-Dajemy mu jazdę,

-Dobrze 2 tys. jazdy.

-Do roboty Panowie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdziwienie

 

Król był gotowy do wymarszu,

Wbiega posłaniec.

 

-Królu!

-Co się stało?

-Rigen zaatakowało Crajk.

-Co ty mówisz!?

-O to list z opisem.

 

Król wziął i zaczyna czytać.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Crajk

 

Czarne blachy stanęły,

Dolina w kształcie litery U,

Piechota ruszyła.

 

Piechota Crajk z różą w herbie,

Zbiegają w dół,

Czarni są coraz bliżej,

Jeszcze kilka metrów.

 

Pierwsze starcie,

Padają obie strony,

Choć Rigen traci mniej.

 

Jazda uderza od boków,

Rycerze i żołnierze Crajk są w pułapce.

 

Król walczy dzielnie,

Dostaje mieczem i pada.

 

Królowa zbiera resztę,

Ruszają,jak klin,

Przebijają się,

Część została bronić wycofujących.

 

Królowa wróciła do zamku,

Walki trochę jeszcze trwały,

Aż wszystko ucichło.

 

 

 

 

 

Zdziwienie cz.2

 

-O kurwa.

-Dokładnie królu.

-Rigen pojawiło się.

-Tak,wcześniej nie atakowali.

-Ruszamy,przed Fryriią są inne królestwa.

 

-Ciekawe jak długo.

-Nie pozwolę dla Rigen podbić nasz.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Las

 

Pojechaliśmy leśną ścieżką,

Polana przed nami,

Ruszamy pieszo,

Leżały dwa ciała.

 

Oboje mieli siekiery,

Chcieli wycinać drzewa,

To przestępstwo.

 

Nagle słyszę ryk,

Miecze w gotowości,

Pojawił się drewniany potwór,

Leszy zwanym też borowym.

 

-Kto wy-przemówił.

-Czemu zabiłeś tych ludzi.

-Ścinali drzewa,takie małe.

I zabili małe wilki.

 

-Dlatego ich zabiłeś?

-Tak one były nie groźne.

-Musisz się wynosić z stąd.

-Dlaczego?

-Ludzie Cię drwią i zabiją.

-Wy macie mnie zabić?

-Tak,ale nie chcemy,odejdź.

-Chronię las.

-Zginiesz.

-Ale zginie też wiele zwierząt.

 

-Odejdź,nie będą ginąć.

-A co zrobisz?

-Mam władzę zajmę się tym.

-Dobrze,chronię go od wielu lat.

-Przenieś się w głębie.

-Dziękuję ze mnie nie zabiliście.

-Bywaj.

-Bywajcie.

 

Wróciliśmy,zapłacili,

Nie będą już polować,

Zagroziłem karą lochów,

Poskutkowało.

 

Ruszyliśmy do Hrabiego Visa,

Jego ojciec i dziadek króla,

Byli brami,

Jego zamek jest przy granicy.

 

Przy Nolandi,

Za nią.....

Jest Crajk.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamek w Crajk

 

Oblężenie nie trwało długo,

Obrońcy nie mieli szans,

Bronili się na skrawkach murów,

Wróg szybko się tam dostał.

 

Obrońcy prawie wycięci,

Wycofali się do wieży,

Wokół był mur z bramą,

Pierwsze ataki Rigen odparto.

 

Okna w wieży raziły strzałami,

Rigen jak potężne państwo,

Miało czarodziejów,

Czarodzieje rozwali bramę.

 

Czarne blachy wdarły się,

Resztki żołnierzy stawiły opór,

Nie mieli szans,

Wszyscy polegli.

 

Czarni zeszli do miasta,

Rycerze zabili się nawzajem,

Mężowie bali się okrucieństwa,

Bali się o swoje żony.

 

Rodziny się zabijały,

Czarodziej otruł się,

Świta królowej zabiła się,

A królowa wyskoczyła z góry wieży.

 

Rigen zastało same trupy,

Biblioteka została spalona,

Resztki broni zniszczone,

Rigen nie zyskało nic.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pochód

 

Armia Rigen pomaszerowała dalej,

Crajk było już pokonane,

Wojska weszły w góry,

Spalono zboża.

 

Żołnierze splądrowali dwie wioski,

W górach padli atakiem krasnoludów.

 

Pod naporem sił wycofali się,

Po czym uciekły do Nolandi.

 

Rigen było agresywne,

Ale nikt nie spodziewał,

Ludzie uciekli do Nolandi.

Strach przed czarnymi.

 

Królestwa zaczęły przygotowania,

A nasz król atakował Fryriie,

Wojna w złym miejscu,

Z nie potrzebnym wrogiem.

 

Fryria leżała na wschodzie,

Rigen atakowało na południu,

Jeszcze jedno państwo,

I dojdzie do nasz.

 

 

 

 

 

 

 

Bitwa na Wzgórzu Smoków

 

Generał Wyzimier na prawym,

Poruszał się bardzo szybko,

Generał Kisewszki na lewym,

Staną na wzniesieniu.

 

Na przeciw armia Fryrii,

Żółta lilia w herbie,

Ich szeregi piechoty stały w dolinie.

 

Kawalerii brak.

 

Generał nie zwlekał,

Wysłał jazdę,

Nasi uderzyli o szeregi,

Zrobili odwrót i nawrót.

 

Uderzyli znów,

Szeregi pękły,

Generał podesłał kolejne oddziały,

Uderzyły od lewego skrzydła.

 

Kawaleria z frontu wycofała się,

Robią łuk,

Chcą okrążyć wroga,

I uderzyć na tyły.

 

Świeża jazda rozbiła lewe skrzydło,

Weszła na tyły,

Dowódca zbiegł z pola bitwy,

Żołnierze Fryrii nie mieli szans.

 

Nasi uderzyli na tyły,

Zaczęła się rzeź.

 

Podliczono później trupy,

5 tysięcy Fryrii,

Naszych 200 konnych,

A tylko 1000 walczyło.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A co z nami

 

My wędrowaliśmy na przód,

Drogami pędziliśmy,

W gospodzie dowiedzieliśmy się,

Rigen zajęło Crajk.

 

Że zbierają się wolne kompanie,

Inne królestwa szykują armie,

A nasz król walczy z Fryrią,

Bez sensu.

 

Chmury spowijają cienie,

A my musimy coś zrobić,

Hrabia Visa pomoże mam.

 

Ale to co się wydarzy,

Zmieni mnie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Bitwa na polanie

 

Rigen stanęło przed Królestwem Nolandi,

Armia była gotowa,

Stanęli na płaskim terenie,

Awangarda dowodzona przez Generała Heniego.

 

Ze wzgórza ruszyła kawaleria,

Nie wielki oddział,

5OO konnych,

Z nastawionymi kopiami.

 

Piechota Rigen ustawiła szyk,

Jazda uderzyła z impetem,

Część szeregów pękła,

Wycofali się i uderzyli znów.

 

Czarni przyjęli uderzenie,

Generał zaatakował oddziałem jazdy,

Osobiście dowodził,

Uderzył na skrzydło.

 

Rycerze Nolandi padli,

Głosy uchodziły w niebyt,

Wycofali się,

Byli ścigani przez chwilę.

 

3 rycerzy zostało,

By dwóch uciekło,

Za wzgórzem,

Jeden z nich spadł z konia.

 

-Hrabio!

-Uciekaj,już po mnie.

-Nie,pomogę.

-Ostrze wbiło się w głębie.

Posłuchaj uciekaj do zamku.

Walcz w obronie.

 

-Eryku bądź dzielny.

-Tak ojce.

 

Eryk ruszył do zamku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Noc w ognisku

 

Śpimy przy ognisku,

W lesie,

Za parę dni będziemy u celu,

Księżyc jest mniejszy.

 

Rano dojechaliśmy do wioski,

Stał tam człowiek w kapturze,

Miał kołczan i łuk,

U pasa miecz.

 

-Panowie potrzebuje pomocy.

-Nie mamy czasu.

-Odpłacę,przyrzekam.

-A w czym pomóc?

-W pokonaniu zbirów.

-A co oni Ci zrobili-spytał Jakubin.

 

-Zamordowali mi żonę i córkę,

Spali dom i zniszczyli ogrody,

Zabili świtę,

Okradli ze wszystkiego.

 

Poczułem ból w Sercu,

Łza spłynęła po policzku.

 

-Kim jesteś?

-Byłem szlachcicem.

-Długo ich ścigasz?

-Od dwóch miesięcy.

-Jesteś teraz wojownikiem?-spytał Jakubin.

 

-Tak,zabiłem już kilku.

-Kogo?

-Tych,którzy tam byli i sługę zdradził mnie.

 

-Wiem gdzie jest ten,który zabił żonę.

-To jakiś bandyta?

-Tak wcześniej zrobili tak kilka razy.

-Kto Cię uczył walczyć?

-Wojownik,którzy zabijał potwory.

-A strzelać?

-Myśliwi.

 

-Gdzie oni są?

-W leśnym obozie.

-Ilu?

-Z 20

-Mamy misje-powiedział Jakubin.

-Jeśli mi pomożecie,pomogę wam.

-Pomożesz?

-Tak na honor,odpracuje to.

-Dobrze pomożemy.

 

Jakubin powalił teraz wszystkich.

 

-Pora dowalić kurwimy synom.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamek Montero

 

Rigen jak błyskawica,

Jest pod zamkiem,

Marszałek Mohro wydał rozkaz,

Piechota ruszyła do szturmu.

 

Strzały spadały jak lawina,

Piechota Rigen była przy murach,

Drabiny stanęły,

Żołnierze Nolandi rzucali drabiny.

Rąbali toporami końcówki drabin,

Strzelali w wchodzących na górę,

W jednym miejscu Rigen weszło na mury,

Ale nie mieli szans.

 

Rigen zrobi odwrót,

Pierwszy w tej wojnie,

Strzały powalały uciekających,

Nie wielu wróciło.

 

Marszałek musi inaczej zaatakować,

Wyśle całą dywizje.

 

Z czarodziejem,który rozwali bramę,

Piechota runie do środka.

 

 

 

 

 

 

 

 

Kampania w Fryrii

 

Król siedział w namiocie,

Co ja robię,

Ale jestem głupi,

Jestem podły.

 

-Królu-wbiega posłaniec.

Fryria składa hołd.

-Ze co?

-Oddaje się pod twoje rządy.

-Dlaczego?

-Rigen jest wrogiem.

 

-Wprowadzić ich posłów.

-Tak królu.

 

Król Fryrii złożył hołd,

Stał się księciem,

Król Radosław wygrał kampanie,

Nie staczając bitwy.

 

Smocze Wzgórze im pokazało,

Teraz obie armie ruszą na Rigen.

 

Rycerze nie zadowoleni,

Chcieli sobie po walczyć,

Żołdacy po chędożyć.

 

Z rana król Radosław i inne armie ruszą,

Księże Fryrii następnego dnia.

 

 

 

Banda

 

Jesteśmy przy obozie bandytów,

Zająłem lewą stronę,

Jakubin prawą,

Nasz nowy znajomy Kir,

Zaatakuje od frontu.

 

Kir jest blisko,
Zabił strażnika,

Jesteśmy gotowi.

 

Wypuścił strzale,

Ugodziła jednego,

Puścił następną,

I jeszcze jedną.

 

Ruszył na przód,

Powalił następnego.

 

Ja wbiegam do obozu,

Bandyci nie wiedzieli co robić.

 

Rusza ku mnie,

Błysnęła klinga,

Ciąłem w wzdłuż,

Bandyta pada.

 

Następny uderza berdyszem,

Robię unik,

Pcham ostrze,

Bryzga krew.

 

Atakuje mnie następny,

Buzdygan wybija mi miecz,

Padam na ziemie,

Łapie berdysz.

 

Zasłaniam się,

Kopie i staje,

Uderzam w głowę,

Eksploduje krwią jak pomidor.

 

Jakubin w biegu zabija,

Drugi cięty przy szyi,

Blok,pchnięcie,unik.

Zanurzona ostrze w szyi.

Krew strzela jak z fontanny.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Tarapaty

 

Jeden naciąga cięciwę,

Chce strzelić do Jakubina,

Podnoszę berdysz do góry,

Rzucam,wbija się w klatkę.

 

Atakuje mnie kiścieniem,

Dostaje w bok,

Ciągnie,pęka kolczuga.

 

Skręcam się jak kot,

Uderzam w brzuch,

Druga ręka w szczękę,

Uderzam z kopa.

Pada.

 

Podnoszę kiścień,

Robię zamach,

Uderzam,

Jego głowa ma dziurę.

 

Podnoszę swój miecz,

Kir zabił dwóch,

Trzeci dostał pchnięciem,

Walczy jak kot.

 

Następny cięty od ramienia,

Bandyta z cepem bojowym,

Zanim rozkręcił zginą.

 

Zostało pięciu,

Ruszają,

Unik,przebijam go mieczem,

Kir tnie,

Obrót i tnie następnego.

 

Jakubin atakuje,

Cios,

Cios,

Wbija ostrze,

Krew strzela na jego płaszcz.

 

Kir uderza,

Dowódca bandy blokuje,

Kir uderza znów,

Unik,skok,

Uderza,blokuje,

Druga ręka ma sztylet,

Wbija go w oko.

 

-To za moją rodzinę.

 

Tyle trupów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Emocje

 

Zapach krwi jest wszędzie,

Pękła kolczuga na boku,

Ale ran nie doznałem,

Ruszyliśmy do Hrabiego.

 

Ciągle myślę o nich,

Byłem okrutnikiem,

To nie było dobre,

Ale robiłem co musiałem,

Za dwa dni powinniśmy być u Hrabiego.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamek Montero-zniszczenie

 

Z rana piechota ruszyła pod bramy,

Łucznicy puścili strzały,

Rigen odpowiedziało,

Dywizja Legio posuwała się szybko.

 

Czarodziej rzucił zaklęcie.

Brama pękła jak orzech,

Dywizja ruszyła do środka.

 

Smoła na początek,

Strzała ognia,

Płonie płomień,

Czarodziej rzucił zaklęcie,

Ogień ustał.

 

Strzały poleciały na wprost bramy,

Piechota ruszyła,

Strzały godziły z murów,

I z dziedzińca.

 

Cześć ruszyła na mury,

Reszta na prost,

Rycerze Nolandi ruszyli,

Stal o stal,

Dowodził nimi Loro,

Eryk też tam był.

 

Uderzył mieczem,

Ochronił się tarczą,

Zabił już pięciu.

 

Teraz uderzyli żołnierze,

Halabardy i topory,

Czarne zbroje Rigen,

W czerwieni.

 

Eryk stanął przed rycerzem,

Zabił już 10.

Zasłonił się tarczą,

Bił mieczem.

 

Unik i znów bił,

Blok,uderzenie,blok,

I tak znów.

 

Eryk uderzony tarczą,

Upadł,

Rycerz z Rigen usiadł na nim,

Wyjął sztylet,

Eryk złapał jego rękę,

Mieczem uderzył w bok.

 

Rycerz przekręcił się w lewo,

Szpara między zbroją a hełmem,

Wbił tam ostrze,

Krew trysnęła.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamek Montero- zniszczenie cz.2

 

Hełm cały we krwi,

Staną,

Rigen zdobyło już mury,

Eryk uchylił się,

Topór wybił mu miecz,

Schylił się,

Złapał tarczę.

 

Bum,bum,

Rzucił tarczą w napastnika,

Poderwał buzdygan,

Uderzył i znów,

Powalił wroga,

Wyją sztylet,

Wbił w wizjer.

 

Długo już nie powalczył,

Dostał buzdyganem w plecy,

Jakieś żołnierz uratował go,

Ale Eryk leżał na ziemi.

 

Loro walczył do końca,

Zbroja cała we krwi,

Otoczony,bity z każdej strony,

Zwali się z nóg.

 

Uderzony na leżąco,

Skonał.

 

-Jeszcze zapałacie powiedział.

 

-Marszałku już po bitwie,

Co z jeńcami?

-Rycerzy brać.

-A co zresztą?

-Stracić,nie są potrzebni.

 

Dywizja Legio straciła 300 ludzi,

Nolandia straciła 500.

 

Pierwszy szturm przyniósł 400 zabitych.

Dla Rigen.

 

Nolandia łącznie straciła 550,

Plus 80 żołnierzy straconych.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szybki marsz

 

Król Radosław ruszył,

Musi stawić czoła wrogowi,

Ma wielką armie.

 

Przez trzy dni maszerował,

Prawie bez przerwy,

Wojsko chciało się bić,

A nie chodzić.

 

Za kilka dni armie przybędą,

Na miejsce.

Wtedy rycerze i żołnierze,

Zadowolą się.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pożoga Wojny

 

Rigen ruszyło na przód,

Armia Nolandi wycofała się na wzgórza,

Rigen szło na przód,

Generał Henio dostał rozkaz,

Ruszyć do granic Nolandi.

 

A Marszałek Mohro ruszył na wschód,

Bo tam była stolica Nolandi,

I właśnie tam były wzgórza,

Gdzie wycofała się armia.

 

 

Zamek Hrabiego Viosa,

Jest przy granicy z Nolandią,

A my tam zmierzamy.

Co się wydarzy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obłuda

 

Jesteśmy już blisko celu,

Widać ognień,

Jedziemy szybciej,

Przy bramie toczy się walka.

 

Jest noc,

To Rigen,

Straż broni bramy.

 

-My do Hrabiego.

-Kim jesteście?

-Peoniusz!

 

-Co tu się dzieje?

-Atakują,nie wiemy czemu.

 

Robili mam przejście,

Wjechaliśmy do środka,

Za nami przebiło się kilku,

Kir strzelił,

Raz,dwa,trzy,

Dobył miecza,

Ciął jednego.

 

Następny ciął go,

Kir skrzywił się,

Wziął w dół ciało,

I wbił ostrze.

 

-Ej wy na mury z tymi kuszami,

-Peoniuszu idzie ,ja im pomogę.

-Bo jak patrze to rzyć mnie aż boli.

-Dobrze Kir.

 

Kir wydał im rozkazy,

Kusznicy na mur,

Halabardnicy przed bramę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Złe wieści

 

-Kim jesteście?

-My do Hrabiego.

-A kim jesteście?

-Starym znajomym,chodzi o króla.

-Dobrze panie.

 

-Peoniusz.

-Hrabio,co Ci jest.

-A opowiem Ci.

 

Hrabia stał na murach,

Rigen ruszyło,

Hrabia dowodził obroną,

Kusznicy wzięli go na cel,

Bełt trafił go w klatkę.

 

 

-Chodzi o króla.

-Wiem,masz tu list do niego.

-Napisze też ułaskawienia dla Ciebie.

-Dziękuje,co się właściwie dzieję?

-Rigen zajęło Crajk.

Nolandia jest w ogniu.

 

-Czemu atakują nasz?

-Nie wiem.

-Król zakończył wojnę z Fryriią.

-Wygrał?

-Fryria oddała hołd.

-Wolą walczy z Rigen.

-Ale jeden generał wyciął im pięć tysięcy.

 

-Król ruszył tu.

-Ty umrzesz.

-Wiem,ma prośbę.

-Jaką?

-Idź po nią.

 

W drzwiach stanęła dziewczynka 10 lat.

Miała białe włosy,

 

-Zaopiekuj się nią.

Jej matka zginęła parę lat temu.

A ojciec szkoda gadać.

To moja wnuczka.

Płynie w niej królewska krew.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Decyzja

 

-Jesteś jak ojciec dla mnie.

-Wiem,masz tu lisy.

-Zabierz Ją z stąd.

-Dobrze zabiorę.

-Dziękuje mój synu.

 

-Nie mów królowi o niej.

-Dobrze,Rigen może jej szukać?

-Możliwe,a teraz idźcie.

-A ty jak Ci na imię?

Jakubin.

-Dobrze chroni Peoniusza.

-Tak będę.

 

Podał mi rękę.

 

-Jak nasz na imię?

-Izyda.

-Chodź,zabiorę Cię z stąd.

-Zegnaj dziadku.

-Pilnuj się,On Cie ochroni.

 

-Kir!

-Wycofują się.

 

-Na konie!

 

 

Halabardnicy zrobili tor,

Ruszyliśmy,Kir strzelał z łuku.

 

Wydostaliśmy się,

Rigen powoli się wycofywało.

 

-Panowie wypełniłem przysięgę

-Tak,dziękuje.

-Ja również,pilnuj małej.

-Będę do zobaczenia.

-Dobrej drogi-powiedział Jakubin.

-Jesteś dobrym wojownikiem.

-Dziękuje.

 

-Peoniuszu do zobaczenia.

-Do zobaczenia Kir.

 

Kto wiedział że nie będzie przyjemne.

 

Ruszyliśmy w głąb królestwa,

Do króla,paradoks.

 

Kapitan zaatakował zamek bez rozkazu,

Nie wiedział ze to nie Nolandia,

Generał Heni ukarał go.

Wysłał pomoc medyczną do zamku.

 

Hrabia zmarł dzień później.

Był wielkim człowiekiem.

 

Poczułem się jak ojciec tej dziewczynki,

Będę Ją chronił,

Jechaliśmy na jednym koniu.

 

 

 

 

 

Koniec części,

Ciąg dalszy w następnej,

Niebawem.