bez pożegnania
1
- Ona zawsze była dziwna. Teraz tylko potwierdziły się moje obawy. - powiedziła po chwili ciocia Magi.
- Ale przecież nikt nie mógł się spodziewać, że posunie się do takiego czynu. Faktycznie zawsze zachowywała się inaczej od wszystkich, ale niektórzy już są takimi samotnikami. - skomentował wójek Rony.
Teraz wszscy siedzieli w kuchni przy stole o kształcie idealnego kwadratu, który przykryty był białym obrusem w czerwoną kratę. Pomieszczenie pobłyskiwało od płomieni świec. To był chłodny i deszczowy wieczór. Marry siedziała wpatrzona w okno, po którym spływały krople deszczu. Obserwowała jak jedna łączy się z drugą, tworząc ogromny strumień. Ona jedna tak naprwdę przeżywała śmierć siostry. Były razem bardzo blisko. Nikt nie był w stanie ich rozdzielić. Nikt oprócz śmierci. Ona zawsze przychodzi niechciana i niespodziewana, ale Marry nie chciała jej bardziej niż inni.
- Zrobisz mi herbaty, Beth?
- Nie słyszysz Marry? Ciocia chce herbaty. Przestań gapić się w to okno i zacznij coś wreszcie robić.
Marry ciężko było ruszyć się z miejsca. Czuła jakby jej nogi skrępowane były łańcuchami. Jej świat zawalił w jednym momencie. Lilly odeszła bez powrotnie, zapominając o pożegnaniu. Marry nie rozumiałą, jak Lilly mogła jej to zrobić. Zostawiła ją samą w tym złym, wielkim świecie.
Kolejny dzień. Smutek nie znikał z twarzy Marry, która tak naprawdę żyła w ogromnej nieświadomości wydarzeń poprzedniej nocy. Wiedziała, że jej już nie ma, ale nie rozumiała dlaczego. Nikt nie miał ochoty już o tym rozmawiać, tym bardziej z małą dziewczynką w warkoczykach.
Po kilku następnych dniach mała poszła do szkoły. Mimo braku chęci, musiała wrócić do narmalnego życia, które już nigdy nie było takie samo. Z oczu Marry na zawsze zniknęła radość i ta jasnosć, która napawała nadzieją wszystkich domowników. Teraz na Marry nikt nie zwracał uwagi. Tak samo w domu jak i w szkole. Była po prostu niewidoczna. Codziennie po lekcjach chodziła w to samo miejsce pod drzewem koło strumyka, gdzie zawsze przychodziła z Lilly i razem rzucały do wody kamienie. Wtedy przypomniała sobie jak Lilly uczyła ją robić kaczki na wodzie. Teraz Marry nieudolnie próbwała dorównać siostrze. Po czasie zdenerwowana zaczęła krzyczeć:
- Potrzebuję Cię! Gdzie jesteś? Wróć, proszę.
Niestety nie dostała żadnej odpowiedzi. Prawdopodobnie Lilly nawet nie słyszała siostry. Być może tam było jej lepiej.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -