Drabina
Stała na strychu obok mojego pokoju. Pamiętam, kojarzyła mi się ze schodami do nieba. Wyobrazałam sobie, że Bóg schodzi nimi na ziemię i zabiera dobrych ludzi do siebie ( a może to były anioły ... ). Mogła to być na dobrą sprawę ,drabina do zrywania latem jabłek w sadzie. Tak, to te soczyste,czerwone jabłka,z których mama robiła pyszny sok albo piekła szarlotkę. Zapach świeżych owoców zrywanych o świcie... Muszę pamiętać...zapach wiosny,uśmiech i Ten gniew. Pamięć to jedyne co pozostało mi po Nim. Pamięć i ta drabina. Dlaczego ona musiała Go zabrać? Nie, nie mam do niej żalu, bo jak można mieć żal do przedmiotu. Właściwie powinnam być jej wdzięczna,bo uratowała mi życie.
Stare fotografie,na których jesteśmy razem,wyblakłe w spomnienia z dzieciństwa,n awet krzyk,którybył karą za nieposłuszeństwo. A jednak to boli,bo tak długo już Go nie ma i nigdy już nie przyjdzie. Czasami śni mi się jeszcze,jak układamy drewno w naszej szopce,jak uczy mnie jeździć rowerem - a teraz już Go nie ma! Wiele bym dała,by móc cofnąć czas i nie pozwolić Mu odejsć. Wiem,że to mogła być moja wina i nie potrafię sobie tego wybaczyć.
Ten strych był dla mnie schronieniem przed Jego gniewem. Bałam się. Kuliłam się wtedy w kącie między drabiną a dachem strychu. Wiedziałam, że nie jest to dobre miejsce,ale dziecko musi przecież w coś wierzyć!
Dziś już dorosłam i nadal chowam się na strychu pod drabiną,choć wiem,że On już nie przyjdzie...
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -