Lawenda
Siedzę popijając wrześniową kawę. Śmiejąc się do siebie, przeglądam kartki kalendarza . Czy to możliwe, że życie człowieka potrafi zmienić się w jednym krótkim momencie? Tak krótkim momencie, że te zmiany zauważa się dopiero po kilkunastu miesiącach, siedząc na werandzie, popijając tę najlepiej zaparzoną kawę, jaką kiedykolwiek piłam. Możliwe.
Kiedyś malowałam ściany swojego nowego mieszkania szarą farbą pomieszaną ze łzami. A dzisiaj? Dzisiaj nie ma ani łez, ani szarych ścian. Teraz uśmiecham się patrząc na oliwkowe i herbaciane kolory otaczające naszą miłość.
Męski głos wydobywający się z łazienki z zapytaniem, kto ruszał jego maszynki. Na pozór brzmi to poważnie, ale ja wiem, że to tylko jego poczucie humoru, pretekst do tego bym musiała ponieść słodką karę.
Upiłam jeszcze jeden łyk i wskoczyłam pod chłodny prysznic, grzecznie wypraszając mojego mężczyznę, za drzwi. Wyszedł lekko rozżalony. Ja musiałam mieć chwilę dla siebie. Chwilę na kolejne wymazywanie złych wspomnień.
Lekko uchylając drzwi, poprosiłam by przygotował moją ulubioną sukienkę, będąc ciekawa czy wie która to.
Mieszkanie nagle pogrążyło się w głuchej ciszy. Przez ułamek sekundy serce mocniej mi zabiło, by potem rozpłynąć się w rytm przeboju Stinga, o kształcie mojego serca. Poznawałam ten dźwięk… Michał uruchomił mój stary gramofon.
O co tu chodzi? Myśli ułożyły mi się między drobinami piasku, które przykleiły się do mokrych jeszcze stóp. Lawenda? Czuje lawendę. Jest listopad, przecież te krzewy już nie kwitną. Michał?
Przyciągnięta przez woń lawendy, wkroczyłam na werandę. W miejscu gdzie przed godziną stał fotel, w którym popijałam kawę, stał teraz stolik przykryty białym obrusem, a w około, w rzeźbionych dzbanach, które kiedyś zachwyciły mnie w galerii, subtelnie pachniały moje kochane lawendy. Których nigdzie nie mogłam już znaleźć. Czułam się w jak w jakimś romantycznym filmie. Muzyka, kwiaty, biały obrus. Ach! Zapomniałabym o chłodzonym szampanie i truskawkach w czekoladzie.
O czymś zapomniałam? Rocznicę mamy dopiero za miesiąc. Moje cienkie brwi zbiegły się po środku czoła, a wargi wydęły się w zadumie.
- Michał? Zapomniałeś, że jeszcze jestem w domu? Umówiłeś się z jakąś kobietą?- Zapytałam przekornie. Odpowiedziała mi cisza, jednak ktoś zmienił piosenkę. Teraz w tle tej, wręcz bajkowej sytuacji, rozbrzmiewała piosenka „Say you say me”. Ciekawość przemieniała się już w lekką irytację.
Naglę ktoś objął mnie w pasie. Ktoś… mój ktoś. Zamknęłam oczy i delikatnie zaczęłam bujać biodrami. Dawno nie tańczyliśmy. Miałam zamiar to nadrobić, ale zamurowało mnie. Mój Michał, który gardził eleganckimi garniturami, teraz stał przede mną w lśniąco białej koszuli, hebanowej marynarce i… pod krawatem!!! To niemożliwe… coś musiało się stać. Ten przystojny brunet, typ sportowca i dorosłego łobuziaka, stał przede mną teraz, jakbyśmy mieli brać ślub. Niesamowite. Patrzyłam na niego, jak na jakiś niespotykany okaz. W sumie to był to niespotykany okaz.
Usiedliśmy w końcu do zastawionego stołu. Ten szampan był niesamowity. Szybko uderzył mi do głowy, jednak nie zmącił mojej ciekawości. Patrzyłam na niego, chcąc przeszyć jego myśli na wylot, ale on tylko spokojnie się uśmiechał. Bawił się pierścionkiem na mojej dłoni:
-Sądzę, że ten nie będzie Ci już potrzebny.
Przeszły mnie dreszcze. Czyżby to było spełnienie moich najskrytszych marzeń?
Wyciągnął, z kieszeni mały diamentowy pierścionek. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Tak!- Krzyknęłam zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie.
Moje „tak”, przekrzyczał grzmot…
Otworzyłam oczy. Gdzie ja jestem? Siedziałam skulona na fotelu, spocona, jakbym przeżyła najgorszy dramat w świecie drugi raz. Za szybą szalał wiatr. Zapatrzyłam się w gonitwę powiewów za uderzającymi piorunami,
- Anito? To już 10 lat. Pora zapomnieć. To był wypadek. Pora skończyć z chodzeniem na cmentarz. Już dosyć. Nie przywrócisz mu życia, Twoje zatapianie się we wspomnieniach, nie zatrzymają tamtego samochodu.
Patrzyłam na tą kobietę, siedzącą za biurkiem, w okularach, które wzbudzały we mnie obrzydzenie.
Nie chcę uwierzyć w jego śmierć. Nie mogę. On by tego nie chciał.
-Co Ty możesz wiedzieć o miłości, skoro każesz mi zapomnieć! Ona jest wieczna!
Po moich słowach, poprawiła się w fotelu i zaczęła swój kolejny monolog:
- Musisz być szczęśliwa, poznać kogoś, Michał by tego chciał…
Nie słuchałam jej już dalej. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, jak najgłośniej umiałam. Chciałam tym hałasem wzbudzić ukryte gdzieś głęboko w niej człowieczeństwo, żeby w końcu mnie zrozumiała. Jej słowa brzmiały mi w uszach, kiedy jechałam tramwajem, kiedy kupowałam lawendy i kiedy siedziałam w strugach deszczu przed szarą płytą.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -