Poczuła, co to gniew.

Travix
06.32.2010 00:32·~ 7 min. czytania

Dawno temu w małej, zapomnianej wiosce, która nazwa była znana tylko mieszkańcom, życie płynęło spokojnie i w dostatku. Jak to była w podobnych miejscach wszyscy się znali. Jednak ta wioska była inna od pozostałych – ludzie w niej nie znali czegoś takiego jak zazdrość, złość czy gniew. Byli po prostu szczęśliwi i nic więcej im nie było potrzebne, tylko towarzystwo własne i rodzin.

Młoda dziewczyna szła mało uczęszczaną ścieżką. Miała piękne, długie, lekko falowane blond włosy. Ubrana była w prostą - lecz podkreślającą jej figurę i duże brązowe oczy – błękitną sukienkę. Wyglądała kwitnąco – jak nimfa, która na chwilę zabłąkała się w nieznane strony. Pewna, że nikt jej nie widzi, podśpiewywała swoją ulubioną piosenkę:

„Tak jak idealny dźwięk chce bez końca słuchać Cię
Gdy szeptem wołasz mnie.
Tak jak idealny dzień ciepłem słońca budzisz mnie .
Tak delikatnie...”.*
Nie słyszała szelestu krzaków, nie wyczuła niczyjej obecności. Dlatego tak ogromnie się przeraziła, gdy nagle tuż nad jej uchem usłyszała szept:

-Cudownie śpiewasz.

Odwróciła się powoli. Starała nie okazać strachu oraz zdumienia. Przed nią stał przystojny młodzieniec, z delikatnym uśmiechem na twarzy. Czuła bijącą od niego pewność siebie, ale także coś jeszcze, czego sama nie potrafiła nazwać, ale co budziło nieznany jej dotąd niepokój. Nie odezwała się. Nastała cisza, którą po chwili przerwał nieznajomy.

-Jesteś z tej wioski, prawda? Jak się nazywasz?

Dziewczyna podniosła dumnie głowę. Znała zasady dobrego wychowania, chociaż mieszkała tak daleko od innych siedzib.

-Nie przypominam sobie, byśmy byli na „Ty”. Nie znam pana.

Ten tylko nieznacznie się uśmiechnął. Czekał na odpowiedź, jednak nie doczekał jej się. Dziewczyna odwróciła się i zamierzała odejść, gdy nieznajomy złapał ją za nadgarstek.

-Nie radzę tego robić, jeżeli nie chcesz sprawić swojej rodzinie kłopotu, Chakori.

Po raz kolejny sparaliżowało ją. Znał jej imię! A przecież mu go nie podała. Działo się coś dziwnego. Nie rozumiała, co.

-Czego ode mnie chcesz? – spytała.

Uśmiech na twarzy chłopaka pogłębił się.

-Dobrze zadane pytanie. – pokiwał głową, jakby się nad czymś zastanawiał – Chcę Ciebie. Jesteś wyjątkowa. A ja zawsze dostaje to, co chcę.

Tym razem to ona się uśmiechnęła.

-Niestety, to niemożliwe. Jestem zaręczona. Jutro wychodzę za mąż. I kocham tego, za kogo mam wyjść. Jestem szczęśliwa.

-Ze mną byłabyś bardziej. Miałabyś wszystko… - przerwał, widząc, że dziewczyna kręci głową.

-Nie. Nie miałabym miłości. Zostawiłabym ją tutaj. A tylko ona jest dla mnie najważniejsza. Przykro mi. – wyswobodziła się z jego uścisku i po chwili zniknęła w gęstwinie. Chwilę później rozmowa wydała jej się zwykłym snem, omamem. Praktycznie o niej zapomniała, chociaż, gdyby chciała, to by usłyszała ostrzegawczy syk:

-Pożałujesz tego!

~~*~~

-Chakori, gdzie jesteś? Czas rozpocząć przygotowania!

-Mamuś, spałam jeszcze!

-Kochanie, wyśpisz się później, dzisiaj Twój najważniejszy dzień! Wychodzisz za mąż za kogoś, kogo kochasz!

-Tak, Omitr jest wspaniały…

Matka nie pozwoliła jednak córce pogrążyć się w marzeniach. Pomogła jej się przygotowywać. Włosy zostały upięte w kok, zwiewna suknie podkreślała talię dziewczyny. Uśmiech odbijający się także w jej oczach świadczył o nieopisanym szczęściu. Kiedy szła w stronę swojego ukochanego, nic innego nie miało znaczenia. Widziała tylko jego. Gdy w końcu miała do niego dotrzeć, dotknąć jego dłoni i złączyć się z nim na zawsze, znikąd pojawiła się strzała i trafiła go prosto w serce. Omitr upadł na kolana, po czym upadł na ziemię. Chakori klęknęła koło niego, głaskała jego włosy, ciągle powtarzała, że będzie dobrze, że wyjdzie z tego.

Miała nadzieję.

Jednak gdy on ją chwycił za dłoń i delikatnie pocałował wiedziała, że to już koniec. Nie musiał nic mówić. Wiedziała. Nie chciała, by cokolwiek powiedział. Wierzyła, że to nieprawda. Dotknęła ręką swojej twarzy, była mokra.

Płakała.

Spróbował się uśmiechnąć, gładził dłoń ukochanej. Uspokajał ją. Ostatni raz przytknął usta do jej dłoni i wyszeptał:

-Zawsze będę przy Tobie, moja ukochana, moja Iskierko, moja miłości.

Zamknął oczy. Wypuścił jej dłoń, którą dotąd tak kurczowo trzymał. Umarł.

A ona cierpiała.

Ból nie do zniesienia. Zabijający, otumaniający. A jednak czuła, że wciąż żyje. Czuła się tak, jakby ktoś ją odarł z jej własnej duszy.

Nie tak miało być…

Wiedziała, że to jej wina. Gdyby wczoraj nie spotkała tego młodzieńca, gdyby nie śpiewała, nie byłoby tej sprawy. Byłaby z ukochanym. Teraz też by mogła, ale jest zbyt wielkim tchórzem.

Mimo wszystko chce żyć…
Nagle ból zaczął zamieniać się w coś innego. W uczucie, które rozsadzało ją od środka. Napełniało ją dziwną ekstazą, czuła, jak krew w jej żyłach przyśpiesza. Miała ochotę coś zniszczyć, zepsuć. Pragnęła zrobić coś, co by pomogło uleczyć jej duszę, która w ciągu kilku minut tak się zmieniła.

Poczuła gniew.

Wiedziała, że nie zazna spokoju, jeśli nie zabije tego, który zabił jej miłość, który zabił ją samą. Ale przedtem chciała zobaczyć, jak on cierpi.

Zapragnęła zemsty.

Zdawała sobie sprawę, że to jest złe. Nie obchodziło jej to. Chciała wyrównać rachunki. Dokonać wyroku.

Nagle podniosła wzrok.

Widziała ludzi z własnej wioski. Wszyscy na nią patrzeli. Współczuli jej.

Zrozumiała.

Oni jej nie rozumieli. Nikt z nich nigdy czegoś takiego nie przeżył. Wiedzieli, co znaczy ból ukochanej osoby, ale ona posunęła się dalej.

Poznała co to gniew. Zapragnęła zemsty.

Czuła, że już tutaj nie pasuje. Gdyby została, rozszerzyłaby tą okropną zarazę gniewu, nienawiści. Musiała odejść, by wioska została taka, jak wcześniej.

Ona już tam nie pasowała…

Podniosła się. Podeszła do matki, przytuliła ją. Poszła do swojego domu, który miała dzielić z ukochanym. Przebrała się w praktyczniejsze ubranie, spakowała potrzebne rzeczy. Jej wzrok padł na broń leżącą na biurku – sztylet. Po chwili wahania wzięła go. Będzie jej potrzebny w tej wędrówce.

Musi umieć się bronić.

Ruszyła w drogę, ścieżką, którą wcześniej wędrowała tak wiele razy. Teraz jednak wiedziała, że już nigdy nie wróci w to miejsce. Miała misje. Zadanie. Ostatni raz się odwróciła, zapamiętując każdy szczegół.

Opuściła rodzinne strony.

Od tamtej pory wciąż szuka tego, kto pozbawił ją jej miłości. Osoby, przez którą poznała, co to gniew. Pragnie zemsty. Chce zaznać spokoju, którego nie potrafi odnaleźć. Znajdzie go wtedy, gdy znajdzie tą osobę.

Uparcie szuka.

Wierzy, że jej się uda, że sprawiedliwość jest po jej stronie. W końcu to jej zawalił się świat.

Nie komuś innemu…

Każdemu, którego spotykała, na pytanie „Kim jest” odpowiadała:
-Jestem Chakori. Wojowniczka.

Po czym odchodziła nucąc pieśń:

„Nigdy się nie poddam
Swoją wartość znam
Wiesz Kobieta taka jak ja wojowniczki duszę ma
Nigdy się nie poddam swoją wartość znam
Waleczne serce w sobie mam”**

____________

* fragm. „Wenus i Re” Verba

** fragm.. „Wojowniczka” Gosia Andrzejewicz.