Przyszła kostucha po starego komucha

Kamil Olszówka
14.36.2025 02:36·~ 4 min. czytania

     Pewnego razu po starego komucha

Z kosą naostrzoną przyszła kostucha,

Z cienia na ścianie niepostrzeżenie wychynęła,

By zaraz z tego świata go zabrać,

.

Złowieszczy błysk niewidzialnej kosy,

Odbił się w głębi starego komunisty źrenic,

Zaraz dziwny niepokój odczuł w duszy,

W której to istnienie przecież nie wierzył,

.

Jakby nagle nie mógł złapać tchu,

W pustej głowie dziwny ból odczuł,

Wiercić zaczęło starego komuszka w brzuszku,

Jakoś tak niedobrze się poczuł…

.

A tymczasem przezorna kostucha,

Niepostrzeżenie tuż za nim stanęła,

Bezszelestnie kosę uniosła,

By do swego przystąpić dzieła,

.

Widząc głowę przyprószoną siwizną,

Diabolicznym śmiechem złowieszczo chichocząc,

Bezzwłocznie zaraz zamachnęła się kosą,

Powstrzymana nagle jakąś tajemniczą siłą…

,

To dłoń jakiegoś Anioła,

Uniesioną kosę nagle powstrzymała,

Niespodziewany wysłannik z Nieba

Wstrzymania egzekucji natychmiast zażądał!

.

To starego komucha cierpliwy Anioł Stróż,

Choć miał go serdecznie powyżej uszu,

Ostrożnie zrazu nabliżył się ku niemu,

W ostatnich życia chwilach nie szczędząc przestróg:

.

- ,,Nie ma już czasu ni chwili,

Nim na wieki zamkną się powieki,

Za ślepą wiarę w zbrodniczy komunizm,

Bezzwłocznie zaraz uderz się w piersi!

.

Za swe bezmyślne zaślepienie komunizmem,

Błagaj Niebiosa o przebaczenie,

U schyłku życia roniąc łzy rzewne,

Przepraszaj za swą bezgraniczną głupotę!

.

Choć wierzyłeś w komunizm przez całe życie,

Teraz gdy nadszedł już jego kres,

Niech choć nikłe wstydu uczucie,

W duszy twej z wolna zakiełkuje…

.

Za głoszenie zbrodniczej ideologii,

Przez całe życie bez krztyny refleksji,

Zanurz się teraz w wstydu otchłani,

Przepraszaj Boga za błędy młodości!”

.

Słysząc sumienia głos wewnętrzny,

Stary komuch wielce obrażony,

Zaraz cały się nabzdyczył,

Miotając swe żałosne, groteskowe groźby:

.

- ,,Ani myślę modlić się do Boga!

Wezmę i pomodlę się do Lenina!

Lenin prędzej mnie wysłucha,

Bo przecież Boga tak naprawdę nie ma!”

.

I zaraz zamglone swe oczy,

Ku portretowi Lenina na ścianie zwrócił,

Zadowolony, uśmiechem swym szpetnym,

Starcze, pomarszczone oblicze okrasił.

.

Widząc obraz wielkiej rewolucji wodza,

Wzruszył się w głębi zatwardziałego serca,

Uklęknął zaraz na oba kolana,

Natchnionej swej przemowy wygłaszając słowa:

.

- ,,Gdy w mej szarej, bezbarwnej młodości,

Na pewnym postrzępionym plakacie starym,

Po raz pierwszy ujrzały cię me oczy,

O wielki wodzu komunistycznej rewolucji,

.

Twa szpiczasta bródka,

Wzrok mój zaraz przykuła,

Oczu od niej nie mogłem oderwać,

Taka wydawała mi się piękna…

.

Ślepa i bezwarunkowa w komunizm wiara,

Była odtąd esencją mego życia,

Przeto jakby niesiony na skrzydłach,

Do partii bezzwłocznie pobiegłem się zapisać!

.

Poprzez zawiłe mego życia drogi,

Zawsze wodzu rewolucji byłem ci wierny,

Ponadczasowe komunizmu ideały,

Przez całe życie mi przyświecały,

.

Na pochodach pierwszomajowych,

Niosłem zawsze sztandar czerwony,

Krocząc dumnie na pochodu szpicy,

Nie bacząc na reakcjonistów przytyki,

.

Dziś pozostaję absolutnie przekonany,

Że w kraju tym zaściankowym i zacofanym,

Za wszelką cenę należało wprowadzić komunizm,

Nie bacząc na tego uboczne skutki,

.

Tylko, ach tylko komunizm,

Prawdziwym zbawieniem jest dla ludzkości,

Przenigdy dwulicowy kapitalizm,

Nastawiony na zyski i wyzysk!

.

Zagorzałym komunistą byłem całe życie

I takowym u jego schyłku pozostanę,

Nie przestraszą mnie brednie o piekle,

Przez antysocjalistyczny kler zmyślone!”

.

I tak przed portretem Lenina,

Klęcząc z czcią na kolanach,

Stary komuch rzewnymi łzami się zalał,

Łzy połykając gorzko zaszlochał…

.

Kontemplując ten niecodzienny widok,

Śmiercicha w gołe popukała się czoło,

Gdy mowę nagle jej odebrało,

Kosę bezwiednie wypuściła z rąk…

.

Zażenowana do szpiku kości kostucha,

Kościstą dłonią w czachę się walnęła,

Zbierając rozproszone myśli zaraz wyskrzeczała:

- Ale obciach! Ale obciach!!!

.

Widząc takowy rzeczy obraz,

Licząca lat tysiące roztropna kostucha,

Całą sprawę skrupulatnie przemyślała

I do takowych wniosków doszła:

.

- ,,Gdy opowiem to czartom w piekielnych czeluściach,

Wieczność całą ze śmiechu będą się tarzać,

Gotowi swego diabelskiego procederu zaprzestać,

Dusz potępionych wyrafinowanego dręczenia,

.

Nie będzie komu pod kotłami rozpalać,

Potępieńców w kotłach widłami upychać,

Gdy te będą ze śmiechu się zwijać,

Zapomną jeszcze o swych obowiązkach.

.

No przecież chyba piekło zamarznie,

Gdy rozpowiem jego czarciej załodze,

O tej niewysłowionej głupocie,

Jaką widziałam na własne oczodoły puste!

.

Olbrzymie biesy zanosząc się śmiechem,

Powywracają jeszcze kotły osmalone,

Z wywróconych kotłów smoła się rozleje,

A w wrzącej smole całe piekło zatonie…

.

Gdy swe poglądy zacznie tam głosić,

Od diabłów śmiechów gromkich i głośnych,

Gotowe jeszcze popękać piekła ściany,

Przez starego komucha piekło się zawali…

.

Co tu robić, co tu robić???

Na razie chyba pozostaje odpuścić...

W oparach absurdu go pozostawić,

Niech samotnie do Lenina się modli....

.

U mocy piekielnych nie chcę mieć przegwizdane...

Na razie chyba w spokoju go zostawię...

Na jego zwierzenia irracjonalne i szalone,

Piekło chyba jeszcze nie jest gotowe..."

.

Licząca lat tysiące stara kostucha,

Która niejedno przecież już widziała,

Z tego niewysławionego zażenowania,

Zaraz pod ziemię się zapadła,

.

Jak w pokoju niewidzialna stała,

Tak w powietrzu się rozpłynęła,

Roztropnie prędko nie wróciła,

Nie chcąc ryzykować piekłu podpadnięcia…