RODZINNE MIŁOSIERDZIE
„RODZINNE MIŁOSIERDZIE”.
Maj to miesiąc kwitnienia i podwyższonej wegetacji roślin, kiedy wszystko przestaje pachnieć fiołkami, a zaczyna lilakami oraz magnoliami. Zapach dosłownie lewituje nad trawami rozbijając się w mieście o szyby budynków wędruje do góry po murach znikając w egzosferze rzeczywistości , stając się często częścią chmury zbudowanej z jąder kondensacyjnych. Wszystko otacza materia niczym rodzina związków pochodnych lub, tylko dopiero co oczywiste, zaplątane jedwabiem aromatu wśród smogu wytoczonego z aut przejeżdżających mimochodem w truchcie motylich, zamroczonych skrzydeł jakiegoś zastygłego owada przypiętego do płótna oprawionego w ramki i wiszącego na ścianie „Muzeum Historii Naturalnej” gdzieś po drodze na kolejne piętro.
Tak w kółko aż nie zatoczy się kolejnego kręgu między śmiercią, a życiem tych, które wyginą, jak i ocalałych przed zagładą gatunków na wyginięciu.
Rodzina czasami przypomina motyla ma: głowę, odwłok, czułki, skrzydła, odnóża...
Jednak zdarza się, że zapomina iż jest całością, wówczas choruje niczym osoba odrzucająca własną kończynę na zaburzenia podświadomości i wtedy mózg zaczyna odcinać dostawy wody oraz pożywienia do tkanek atakując ją stale przeciwciałami, następnie powoduje obumarcie. Odrzucenie nadgniłej kończyny, gdzie dodam po dziś dzień nie znaleziono na ową przypadłość lekarstwa.
Znałam kiedyś chłopaka normalnie rzekł byś wzór zdrowia, inteligencji, nawet przystojny, ale co z tego, kiedy truła Go własna rodzina. Nawet rodzeństwo, tu nadmienię- najmłodsza też brała w tym udział, choć tylko mając nie wiem czy sześć lat.
On bardzo przez to chorował, wręcz zwijał się w melignie, płakał czasem nawet całymi nocami- byłam tego świadkiem, bo nigdy nie mogłam zasnąć do samego rana.
W końcu zawieźli umierającego na operację z której już nie wrócił, a ja dręczyłam pielęgniarkę, gdyż nie chciała mi powiedzieć co się z Nim stało.
Ale zabawne tutaj jest to, że zawsze truta osoba wie kto zadaje jaj cierpienia. Wszystkiego bowiem dowiedziałam się od Kuby, czym był truty?- nie arszenikiem- zbyt oczywiste, lecz jeśli ktoś zna działanie rtęci w połączeniu z cyjankiem będzie wiedział, że jedno powoduje braki apetytu, apatię organizmu, za to drugie guzy, podwyższone ciśnienie oraz gorączkę jaka pod koniec życia Mu towarzyszyła.
Rodzina Jego pochodziła znad morza, tylko, że ktoś się połapał więc wybrała szpital w Radomiu ze względu iż bała się rozgłosu w tejże sprawie, akurat przypadkiem dowiedziałam się- teraz mieszkają tutaj, jednym z członków tej „rodzinki” był mój nauczyciel w zawodówce, który uczył Polskiego to tyle.
Nie wiem dlaczego nikt nie zareagował z personelu, tylko tyle- ponieważ to wszystko było tak oscentacyjne. Matka, która wraz z konkubentem wymyśliła całą historię, gach oraz górnik wykradający z pracy po godzinach cyjanek i co Mu po tym przyszło- przecież i tak Go zostawiła! Dla osoby, która była lepiej sytuowana; przecież roztrwonili cały majątek bawiąc się w mgnieniu oka.
Przyjacielowi Padruga...
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -