Spartan cz.2
- Wodzu!!! - Krzyczał ciągle przedzierając się przez Astabajczyków - Anzelm!!! - Widziałeś wodza!!! - krzyknął do towarzysza stojącego najbliżej
- Nie!!! Chodź musimy go ratować!!! - Krzyknął a następnie poszli we dóch szukać wodza
Była już kompletna cisza wydostali się z pola walki, lecz nagle Constant zobaczył u Anzelma wielką ranę na nodze co było wunikiem ich zpowolnienia.
- Czy to Astabajczycy? - zapytał w złości
- Dokładnie jeden - odwpoeidział smutno Anzelm
Nagle Constant zawrócił a na pytanie towarzysza dokąd idzie odrzekł tylko ZA SPARTĘ I ZA JEJ MIESZKAŃCÓW!!!.
Spartanin wbiegł szybko w pole walki a wrogowie szybko padali jak muchy. Po jakihś dwóch i pół godziny walka skończyła się na zwycięstwo Spartan a Constant był cały we krwii chociaż bez żadnej rany
- Nieźle walczyłeś - chwalili go przyjaciele a w między czasie odwracając złoki umarłych twarzymi ku niebu
- Nieeeeeeeeeeee! - krzyknął nagle Parsest - nasz wódz - teraz już łamiącym się głosem - on nie żyje - dokończył płacząc
- Musimy iść powedzieć Anzelmowi - rzekł Cornel a Constant od razu to potwierdził
- A go tutaj nie ma? - ździwił się Parest
Po tych słowach wszyscu oprócz dwóch Spartna odeszli od wodza i zaczęli szukać Anzelma.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -