ŚWIAT WEDŁUG ŻYWYCH KLEJNOTÓW
„ŚWIAT WEDŁUG ŻYWYCH KLEJNOTÓW”.
Na pewno znasz wiele takich historii, w których jest miłość chłopaka i nienawiść oraz zawiść dziewczyny, kiedy jedno niczym w piosence Liroya stoi na moście czekając aż drugie da nu znak, lecz im dłużej czeka, tym więcej jest gotowy zrobić, aby ziściło się marzenie, plan, a nawet zwykła zachcianka.
Opowieść ta to spis tego, co potrafi wyczyniać z ludźmi ich prawdziwe alter ego skrywane pod płaszczykiem pozorów, bo wychowane, jak i utrwalone przez lata życia w dobrobycie.
Każdego dnia Karolina, czyli blondynka o jasnych włosach, długich nogach, jak również, co się rzadko zdarza- brzydkiej duszy pokłóciła się z całym światem, aby znów udowodnić sobie jaka jest dumna, elokwentna, no i zadufana w sobie...
Miała kolegę- wzór cnót wszelakich, ale jak wiadomo- „z kim się zadajesz takim się stajesz”, więc lata spędzonego z Nią dzieciństwa zrujnowały trud wychowawczy rodziców. Jednym wyrażeniem mogłabym dzisiaj opisać, to do czego był On zdolny po tym „praniu mózgu”, które przeszedł dzięki przyjaciółce socjopatce.
Nigdy temu motylkowi niczego nie brakowało, zawsze rodzice stali u Jej boku niczym gwardziści na warcie, a przyjaciele, którym wiecznie zazdrościła i kopała byli gotowi iść za Nią w ogień. Otaczana miłością wzrastała, a gniew za dobroć okazaną rósł w tej istocie jak ciśnienie w korytarzach wulkanu tuż przed erupcją.
Najbardziej zła była zawsze na koleżankę, choć ta nie miała ani urody, a nawet tyle talentów co tamta tzw. idealna modelka, wymiarowa modelka oraz wymarzony wzrost. Dosłowny cud natury, choć z pewną skazą charakteru.
Tamtego dnia jak zwykle wymuszona przez chłopaka randka w majowy dzień, kiedy wszystko krzyczało pięknem i zapachem, ta księżniczka znów na coś wściekła odstawiała fochy. Bowiem najlepiej wychodziło Jej wzdychanie do lustra oraz malowanie paznokci.
Leżeli na trawie On wtulony w Nią , ale w końcu zapytał- co mam zrobić byś w końcu zmieniła do mnie nastawienie? I jak to bywa życie lubi zaskakiwać, lecz narcyz podał mu tak prostą , oczywistą odpowiedź, że zwalała z nóg swoją głupotą. Kamila nie zdziwiła niczym, bo znał Ją od podszewki.
Prośba brzmiała niczym w „Zemście” odpowiedź Klary- „Jeśli nie chcesz waść mej zguby krokodyla daj mi luby”. Tylko tym stworzeniem okazała się nieszczęsna przyjaciółka, lecz opętany chucią chłopak zapomniał iż Jego królewna za kilka dni wyjeżdża do Mediolanu i pewnie Jej już nigdy nie zobaczy.
Postanowił spełnić prośbę, dobrze się przygotował- to trzeba mu przyznać. Przestudiował całą historię zbrodni od Kaina i Abla dosłownie po Hanibala i jego naśladowców. Znalazł receptę, a było nią duszenie foliową torbą, gdyż inne rzeczy wymagały siły i wykwalifikowania, tylko Jemu brakowało czasu. Nie tyle do nauki ile do praktyki, ale wykonał zadanie, lecz co się okazało? Ona Go wyśmiała, wyjechała umywając ręce.
Zaś ciało denatki odnalazła Policja w rowie gdzieś na trasie pomiędzy Kielcami i Krakowem.
Kim jest dzisiaj oprawca?- to student medycyny, syn lekarza i trefniś w towarzystwie, bo chyba zapomniał co zrobił.
Dodam, że samochód, którym jechał to czerwony polonez z rejestracją Sopocką, a na dodatek jest brunetem, ma czarne oczy, chudy, niepozorny oraz „jeden szczegół”, który może Go zdradzić: Ona kiedy się broniła bardzo połamała mu nos, nie mógł wręcz zatrzymać krwawienia, do tej pory widać jest to aż nadto wyraźnie- wpisane w Jego oblicze, wręcz manifestacyjnie. To tyle.
Dla prawdy...
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -