UKOCHANY CIERNISTEGO OGRODU

Dorota Surdej
29.57.2015 10:57·~ 3 min. czytania

UKOCHANY CIERNISTEGO OGRODU”.

 

Ona była smukłą brunetką, On cielistym szatynem nic tak naprawdę ich nie łączyło prócz znajomości, która wyglądała jak chory sen na jawie. Czasami Jej wydawało się iż to wszystko jest sterowane, a świat drwi sobie z Niej i tyle, lecz niewiele się pomyliła.

Okazało się bowiem, że amant to skończony sadysta, bo najpierw próbował Ją utopić, ale miała szczęście i uciekła, potem nakłaniana z Nim do rozmowy przez koleżankę oraz Jego kochankę o czym nie wiedziała- uległa. Tylko wiedząc kim jest ten człowiek nigdy mu już nie zaufała.

Przetwierał się los Tej Dziewczyny bawiąc się z Krzysiem w „kotka i myszkę”, tańcząc taniec ze śmiercią, a Jej koleżanka Martyna nadal myśli głupia, że nikt o niczym nie wie!

Jednak życie bywa przewrotne i chyba „ktoś” wie o wszystkim skoro powstało owo opowiadanie...

 

 

Na jego wstępie podam okoliczności zajścia i to jak owy oprawca zmylił Policję, tylko niestety nie tropiciela.

Był deszczowy dzień, ofiara nie miała ochoty nigdzie wychodzić, niestety dla Niej wywabiła Ją z domu Martyna, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Najpierw ten szatyn o wybujałym wzroście i długich kończynach dusił ofiarę, lecz niestety okazało się, że nie ma na tyle siły, potem złapał szklaną butelkę, ruszył w pogoń za ofiarą i stłukł ją na Jej głowie, kiedy już leżała nieprzytomna zaczął ciąć dziewczynę tym, co pozostało mu w rękach, gdy denatka się obudziła Jego już nie było, tylko las, rozlewiska tuż nieopodal Warszawy.

Ale to nie koniec taj historii, bo na miejsce dzień po zdarzeniu przybyła przyjaciółka, gdyż chciała obejrzeć „swoje dzieło”. Lecz biedaczka nie wytrzymała widoku i omdlona upadła twarzą w razbabrane zwłoki. Kat, który był jednocześnie przewodnikiem wpadając w panikę tłukł Ją aż się nie ocknęła. Tylko nie mogła się podnieść, ponieważ Jej palce wplątały się we włosy zakatowanej brunetki. Wiła się tam tak iż ubroczeni byli oboje mózg jak też wykonawca...

Faktycznie scenę mogliby dojrzeć inni, gdyby nie fakt, który stwierdza iż rzeźnik przywiązał zwłoki liną konopną do swojego roweru, po czym wrzucił je do studzienki kanalizacyjnej, gdzieś w okolicach Dęblina jakieś dwadzieścia, może trzydzieści kilometrów od miejsca kaźni.

Sekcja zwłok nie wykazała duszenia, bo ciało było namoknięte wodą, ani cięcia szkłem ze względu na rozległość ran i brak jego odłamków w ranach. Pozostały jedynie nikłe wybroczyny po wiązaniu, to tyle.

Martyna oraz Krzysztof pochodzą z dobrze sytuowanych rodzin, Jej matka jest dentystką, a ojczym partnera tej dziewczyny znanym biznesmenem zresztą jak córka prawnika i sędziny, którą zamordowali w bestialski sposób, tylko dlatego, że rozkapryszona debilka była zazdrosna.

Mam nadzieję, że rzuciłam trochę światła na kolejną niezawinioną ofiarę głupoty ludzkiej nie znającej granic.

Świadek zdarzenia.