Zawsze.

Dorota Surdej
02.18.2015 13:18·~ 3 min. czytania

„Zawsze”.

 

To historia jednego z moich wcieleń, pamiętam tę noc, wspominam dzień utracony po nocy i oddech Księcia Arabskiego, który budził zmysły co rano.

Nie był przystojny, nie dorównywał mi w inteligencji nawet nie próbował. Po prostu był.

Miałam Ojca, prawdziwy skarb dla córki i matkę, zołzę, beztalencie i idiotkę- taką mogła bym przyrównać do rodzicielki teraźniejszej.

Tamta tak samo miała na imię- oby było po wieczność przeklęte imię wszystkich kobiet noszących podobne miano. A imię to Andżelika- prostaczka, w tłumaczeniu na Arabski.

Do tej pory pamiętam jak patrzyłam na jej wybrańca mojego serca, a zwykłego padalca i złodzieja.

Nienawidzę ich do tej pory, ona to teraz moja matka biologiczna i dodam z niekłamaną prawdą, że ma taki sam charakter jak wtedy i wybrała sobie nawet na córkę taką samą wszetecznicę jaką wtedy.

 

 

 

                                                         *********

 

Dzień był nudny, kiedy skończyłam egzaminy w Szkole Medycznej na kierunku o jakim moja matka mogła jedynie pomarzyć. Miałam zaszczyt kończyć Szkołę Męską i skończyłam z wyróżnieniem, gdyż mój Ojciec był za równouprawnieniem, ale ja niestety nie.

Potem chciał mnie zeswatać, więc się zgodziłam na to i pokazał za plecami matki Branka.

Ja nie marudziłam, a kiedy Go poznałam zafascynowała mnie Kultura Wschodu.

Wszędzie czytałam książki od Niego, nauczył mnie nawet Arabskiego, zakochana czekałam na Niego długo, a kiedy przyszło mi usłyszeć, że matka o Nim wie i chce zabić. To zaczęłam z Nim sypiać, aby zajść w ciążę i wszystko jej popsuć, lecz On nie chciał mnie zniesławić, więc zabił Go jej gach w pojedynku rzekomo o mnie…

Był brunetem, gburem, bez pochodzenia, a ona przez niego otruła mojego ówczesnego Ojca.

Nie wiem, czy było warto zapisać się w historii jako ladacznica i złodziejka tak zupełnie podobnie jak robi to ona teraz.

Potem urodziłam benkarta, którego nienawidziłam, był owocem gwałtów..

Zamordowali mnie, zwłoki wyrzucili do lasu, ale Emir miał brata, który znał mnie z Jego opowiadań i wrócił, aby się zemścić.

Wymordował złodziei,  katując, najpierw na żywca obdarł ze skóry, potem rozczłonkował i porzucił tak, że nikt nigdy ich nie poskłada.

Noce mijały w poszukiwaniu moich zwłok, nie zostały nigdy odnalezione i nie zostaną, ponieważ stary sługa Ojca je pochował tak, żeby moja matka i inni nie mieli do nich dostępu.

Sługa Uniżony- Stary Cygan,”bowiem mało jest takich ludzi wśród tak plugawego narodu”- jak mawiali mój Ojciec i Mój Ukochany.

Stwierdzam po czasie, że mieli racje.

Do tej pory pamiętam Jego oczy, jak w lesie krzyczał, kiedy podrzynał mu gardło ten rzeźnik, oczy jak zachód słońca nad Jerozolimą, w której się wychował.