***
Dopokąd pójdzie – dziesięć palców niezdarnie rozsypanych na Twojej skórze, gdy wypustki wyrównają zagłębienia w naskórku a słowa wypowiedziane będą jedynie mową drgań. Bladość, cielistość, skurcze i niezdarne rzęs trzepotanie – to wszystko w cudowności istnienia. I zagubione dźwięki i nadzieje malowane na ustach. I tylko chęć odczuwania silniejsza i emocje powszywane w opuszki palców, zatrzymują. Dopasować do powietrza Twego rytm oddechu i malować w nim tę symbiozę, zgodność ciał i wilgotność języka. W Przedwieczności zakotwiczyć hibernacje zimowego ciepła, dostać przyzwolenie i roztopić lodu kryształy. I szydzić z nieba w półuśmiechu,w namiętnym magnetyzmie-.Zaśnij wiosenną nocą. Śnij łaknąc iskierek łaskoczących Cię po policzku. Zatopię w nich moje istnienie – choć mróz nie odszedł, choć mróz nie odszedł – kalam się w emocji zamarzniętej. Płonę od środka – najzimniejsza z zim.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -