#7 Polubiłam

Paradoks
02.47.2014 18:47·~ 2 min. czytania

Świta, rozpoczyna się dzień nad wisłą
zimowy poranek zagląda go okien,
w takiej chwili ciepłe łóżko zmienia wszystko
uśmiecham się gdy na Ciebie rzucam okiem.

Polubiłam Twoje ciepłe i duże ramoina
uśmiech zaspanych oczu z rana
polubilam przy Tobie siedzieć wtulona
kiedy i ja byłam zaspana.
Spodobały mi się rano Twoje usta
niewerbalnie przekazane jak się spało
tak słodko całująca rozpusta
nie ważne, że snu tej nocy było mało.

Słońce zimą patrzeć lubi nisko
zaglądać do okna południem
chciałoby móc zobaczyć wszystko
wygodnić z łóżka w którym tak cudnie.

Polubiłam spacery zimową porą,
nawet z tańczącym nad nami śniegiem
polubiłam idąc trzymać rękę Twoją
my powolni kiedy cały świat tętni biegiem.
Nagle wielka i zimna Warszawa
zmieniła oblicze przy Tobie
umilkła poza słuchem szarych ulic wrzawa
pozostawiła nas całkiem samych sobie.

Długo w zimowy dzień słońce nie żyje
księżyc zaprasza ponownie noc
ciemnością szybko otula szyje
całując nas jasnymi ustami w nos.

Spodobało mi się słuchać wieczorem Twego głosu
kiedy patrząc na mnie wypuszczasz słowa
układasz je w zdania jak koleje losu
i tak się kończy zimowa doba.
Polubiłam nieskończone rozmowy nocą
bliskość Twoich ramion gdy wino pijemy
napięcie które sprawia że ręce się pocą
i porozumienie przez które szybko nie zaśniemy.