Autystyczna wizja
Niezliczone ilości łez spadających niedorzecznie
Miotających swoją bezsilnością o przezroczyste tarcze
Strumienie błyszczących tafli osuwają się powoli
W bezradności dnia, szarym worku zdarzeń
Niekoniecznie dzisiaj, niekoniecznie teraz
Niekoniecznie wcale, może jednak zawsze
Pozostańmy razem, w tym krajobrazie
Niedorzeczności serca, autystycznych wizji
Tego co jest, tego co będzie
Tego co mogłoby być
Czy jesteśmy w błędzie?
Niech będzie.
To niebo płacze, w swojej nagłej bezsilności
Nie wiem czemu nie wzrusza mnie jego cierpienie
Może już dawno zamieniłam serce w kamień
Patrz jak zmienia się, coraz bardziej szare i twardnieje.
Wychodzę na ulicę, szukam świateł bezlitosnych
Przeszywających blaskiem na wskroś moje ciało
Tylko czemu gasną, kiedy czuję jego ciepło
I mrugają powoli, zanim znikną, tak nieśmiało.
Wszyscy kryją głowy przed jego cierpieniem
Zaślepieni nie widzą, że to przecież to samo
Kiedy nocą wspomnienia odbijają się od ścian
I chowają się pod dywan kiedy słońce wstaje rano
Twardy głaz w samym środku mnie, dobrze wiesz
Nie na zawsze, nieodwracalnie, bez odwrotu
Jeśli umiesz, jeśli możesz, jeśli chcesz
Swoją dłonią go rozkruszysz niczym popiół
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -