Ballada Pińczowska
Choć Kasandry ostrzegają,
Chociaż deszcze w oczy plwają,
Świat nam skacze przed oczami jak cyrkowiec.
Choć nie budzą się zaspani,
Giną hurtem zakochani,
To się nadal chcę zadumać, tu, w Pińczowie…
Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,
Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,
Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie
To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…
Choć już zamilkł plusk w fontannie,
A dobranoc świętej Annie,
Ktoś wyszeptał, po czym przykrył się pierzyną
Choć ucichły śpiewy w parku,
Nie ma pracy w tym folwarku,
Ja chcę znowu z tym pińczowskim nurtem płynąć….
Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,
Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,
Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie
To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…
Chociaż szare, ale bliskie,
Bo z Pińczowem jak z nazwiskiem,
Nieodłączny to element rodowodu.
Chcę upajać się tą aurą,
Ze mną przecież jak z Isaurą,
Jam niewolnik szalonego korowodu…
Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,
Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,
Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie
To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…
Pragnę nadal mijać te znajome twarze,
Na ulicach pełnych marzeń i nadziei,
Chcę dojrzewać z pól zielonych kalendarzem,
No a życie się po drodze jakoś sklei
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -