Ballada Pińczowska

kontrybutor
08.18.2011 21:18·~ 2 min. czytania

Choć Kasandry ostrzegają,

Chociaż deszcze w oczy plwają,

Świat nam skacze przed oczami jak cyrkowiec.

 

Choć nie budzą się zaspani,

Giną hurtem zakochani,

To się nadal chcę zadumać, tu, w Pińczowie…

 

Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,

Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,

Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie

To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…

 

Choć już zamilkł plusk w fontannie,

A dobranoc świętej Annie,

Ktoś wyszeptał, po czym przykrył się pierzyną

 

Choć ucichły śpiewy w parku,

Nie ma pracy w tym folwarku,

Ja chcę znowu z tym pińczowskim nurtem płynąć….

 

Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,

Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,

Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie

To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…

 

Chociaż szare, ale bliskie,

Bo z Pińczowem jak z nazwiskiem,

Nieodłączny to element rodowodu.

 

Chcę upajać się tą aurą,

Ze mną przecież jak z Isaurą,

Jam niewolnik szalonego korowodu…

 

Chcę się budzić, kiedy dnieje tu najpiękniej,

Chcę oddychać tym powietrzem nieprzytomnym,

Choć mi czasem serce z bezsilności pęknie

To wciąż bije rytmem miasta, bardzo skromnym…

 

Pragnę nadal mijać te znajome twarze,

Na ulicach pełnych marzeń i nadziei,

Chcę dojrzewać z pól zielonych kalendarzem,

No a życie się po drodze jakoś sklei