Blooder- Spacer
Blooder- Spacer
Niedziela, wieczór osiemnasta,
przed TV szklanka wina mnie przygasa.
A samotność znowu przygniata,
włączam kompa i tekst próbuje sklecić,
ale mi nie idzie, więc wychodzę.
I co z tego ze temperatura po uszach piździ,
zakładam kaptur i idę.
Pytasz do kont?,
prosto przed siebie, przez moje osiedle,
gdzie bloki stoją równolegle.
Słuchawki w uszach,
a z nich wypływa rap.
Idąc widzą mnie, a ja widzę ludzi,
i wiem ze mój wygląd, respekt w nich do mnie się nie budzi,
ale pierdole ich, bo każdy ma prawo do swojego zdania.
Idąc dalej odwiedzam miejsca z dzieciństwa,
gdzie kiedyś burzone były ludzkie przeciwieństwa,
a dziś ta ziemia należy do skorumpowanego państwa.
Połowa drogi już za mną,
gdy wiedzę chłopaka z dziewczyną,
trzymają się za ręce, a miłość wokół nich kwitnie.
Mijam ich, potem widzę piękną dziewczynę z psem,
spojrzała na mnie z uśmiechem, i to nie sen.
Ale brakuje mi odwagi żeby ją poznać,
uśmiecham się do niej, i tylko tyle mogę od siebie dać.
Wracając do domu, litery układam w słowa,
słowa w zdania, a zdania w tekst,
i to był mój główny pretekst,
żeby na spacerze ułożyć ten tekst.
I teraz już wiesz co czuje kiedy jestem sam,
na osiedlu ludzie oceniają mnie a ja ich.
Tak prawdą jest to ze głowach im się pierdoli
i z tego maja być izolowani?
Wiesz zagłębiam się w ten temat,
bo spacer to mój czas, mój rozrachunek,
z życiowych sztuczek.
Bo nikt z nas nie jest bez winy,
a błędów są rożne przyczyny.
Ale to właśnie spacer daje mi ukojenie.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -