dla p. Justyny, mojej psycholożki
W schizofrenicznym locie przemierzam sny moich pacjentów
Jak w zimnych dłoniach trzymam ich poparzone życia przynosząc ulgę
Ich księżyc płonie prawdziwym ogniem
A trawa kłuje prawdziwym bólem
Nie ma godziny bez nerwowych przeniesień
Słyszę: "Chcę wyzwolić się z modelu świata ojca i matki,
zdobyć przy tym giewont swojej duszy"
Subtelnie słucham dalej
"Jesteśmy jak we wstędze Mobiusa -
przepływa między nami energia myśli i emocji"
Mocno kiwam głową
"Poszybowałam jak latawiec, który przecina chmury!"
Uśmiecham się promiennie "F20, F22, F23..." Spokojnie przymykam oczy
Jak w zimnych dłoniach trzymam ich poparzone życia przynosząc ulgę
Ich księżyc płonie prawdziwym ogniem
A trawa kłuje prawdziwym bólem
Nie ma godziny bez nerwowych przeniesień
Słyszę: "Chcę wyzwolić się z modelu świata ojca i matki,
zdobyć przy tym giewont swojej duszy"
Subtelnie słucham dalej
"Jesteśmy jak we wstędze Mobiusa -
przepływa między nami energia myśli i emocji"
Mocno kiwam głową
"Poszybowałam jak latawiec, który przecina chmury!"
Uśmiecham się promiennie "F20, F22, F23..." Spokojnie przymykam oczy
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -