Do Justyny

Даниил Лазько
30.41.2025 19:41·~ 3 min. czytania

Do Justyny

W autentycznym stylu Franciszka Karpińskiego

---

Wiersz I - Na wzór "Przypomnienie dawnej miłości"

Słońce wschodzi nad łąką,

Nad łąką rosną lipiny,

Tam ja myślę o tobie,

O moja droga Justyno.

Dzień się długi wydaje,

Żegnam się z nocą gwiaździstą,

Miłość sen mi zabiera,

Miłość żyje niespaniem.

Nikt nie widzi, nie szydzi,

Niebo świadek jedyny!

Jam się nieba nie wstydził,

Miłość była bez winy.

Oto przy tym potoku,

Oto przy tej brzezinie,

Wiele razy w tęsknocie

Marzyłem o mej Justynie.

Dziś, kiedy mnie w swym gniewie

Los od ciebie oddalił,

Tylko łzy po policzkach

Świadczą, że cię kochałem.

I ślady się zmazały!

Las zarosła krzewina!

Potok, drzewa zostały;

Ciebie nie masz, Justyno!

---

Wiersz II - Na wzór "Tęskność na wiosnę"

Już tyle razy słońce wracało

I blaskiem swoim dzień szczyci;

A memu światu cóż to się stało,

Że mi dotychczas nie świeci?

Już się i zboże do góry zbilo,

I ledwie nie kłos chce wydać;

Całe się pole zazieleniło;

Mojej Justyny nie widać!

Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,

Gaj mu się cały odzywa.

Kłócą powietrze ptaszkowie leśni;

A mój mi ptaszek nie śpiewa!

Już tyle kwiatów ziemia wydała

Po onegdajszej powodzi;

W różne się barwy łąka przybrała;

A mój mi kwiatek nie wschodzi!

O wiosno! Pokiż będę cię prosił,

Jak gospodarz zewsząd stroskany?

Już em dość ziemią łzami urósił:

Wróć mi urodzaj kochany!

---

Wiersz III - Na wzór "Do motyla"

O jakież oczka jej!

Niebieskie z czarnym rzęsem,

Na ustach coś czerwonego

A sama w sukni białej.

Justyno, piękna Justyno,

Ja ciebie dziś ujrzeć muszę!

Tylko wyjdź przed tę chatę,

Ujrzę, a serca nie ruszę.

Do mojego serca biednego

Poniosę cię z skwapliwością.

Mój ty, aniele jedyny,

Z jaką cię przyjmę radością!

Ono ci porobi gniazdo,

Wiarą cię w koło osłoni,

Każe zbierać różne wdzięki,

Jeść będziesz z mej wiernej dłoni.

Żeby ci tęskno nie było,

Ja szukać drugiego będę,

Jeśli wam tak w parze miło,

Jak ja z tobą gdy siędę.

Nie bój się śmierci z mej ręki,

Żyj, póki zechcesz na świecie!

Ja nie patrzę bez męki,

Choć brzydką muchę kto gniecie.

Oh! ona umknęła w gąstwę!

Nie złapię... próżno się kłócę.

Z czymże do mego serca,

Z czymże ja z pola powrócę?

---

Wiersz IV - Na wzór "Drzewa! Wyście małe były"

Noce! Wyście krótkie były,

Gdym się rozkochał w Justynie;

Dzisiajście się przedłużyły,

Godzina wasza jak błędnie.

Inne mi już szczęście dały,

Co je w drobnej nadziei sadziłem

Na szczęście mojej zuchwałej.

Noce, jakżem ja się zdradził!

Ona mię dotąd nie kocha,

Choć jej wzgardy znoszę skromnie.

Trzyma mię, że jest niepłocha,

Martwi, że nie dba i o mnie.

Justyno moja! Justyno!

Patrz, jak mam usta spieczone,

Jak z oczu moich łzy płyną -

Ach, ty nie patrzysz w tę stronę!

Przystąp jeno ku mnie bliżej,

Bo wy czasem i leczycie:

Ta się choroba choć szerzy,

Jej zaraza jest na życie.

Nie wiesz, co miłość kosztuje?

Jak ogień wnętrzności trawi,

Jak rdza żelazo psocuje

I głaz głęboki zostawi.

Skłonność twoja do litości

Głośna w okolicy całej;

Samej nie znając miłości

Ranisz mię, chociem zbolały.

Kiedyś tak w uporze trwała,

Otóż ja cię odstępuję.

Ach, tyś łaskawie spojrzała!

Nie wierz mi: ja to żartuję.