Duchota
Pokoik na piętrze z oknem na północ. Okno ponad głowę. Czy ja nie chciałbym być tym pyłkiem na wietrze co za oknem frunie? Tak lekki i nic nie ma na głowie. Zieleń za oknem, drzewa od połowy. Jak długo taki pyłek istnieje? Może się z nim zamienię, aby to sprawdzić. Co gdy nie odmienię się na powrót i już nim zostanę. Na krótko? Jego los jest mi nie znany, ale wobec mojego przytłoczenia kuszący. Otworzyć to okno znad głowy i skoczyć i frunąć jak pyłek unoszony lekkim podwiewaniem wiatru i spojrzeć na moją głowę i ujrzeć moje objuczone barki. Ocenić. Spojrzeć też na inne, porównać i wywnioskować, czy to ja dużo na głowie i barkach noszę, czy one za małe. A może inni też tak dźwigają. Lekki pyłek nie ma tych zmartwień, jedynie wiatr jest jego zmartwieniem. Co mi z tego rozważania przyjdzie? Czy średni mężczyzna może do pyłku się porównywać, o byciu pyłkiem marzyć. Po co? A może mu zazdroszczę nie jak dziecko, że też chciałbym polatać, a dlatego, że odlecieć chcę, by być tak lekkim, na grama ułamek, bez bagażu kompletnie. Tymczasem siedzę i brak mi oddechu, a on za oknem frunie, ulatuje - moja wolność.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -