Esencja wzniosłości
Tak wiele mi powiedziałaś milcząc
Pokazywałaś barwnych obrazów tajemnice
Znając odcień czerni jedynie
Rękami wskazałaś kierunki życia okaleczoną będąc
Słowami zobrazowałaś wrogów sylwetki choć niemową jesteś
Rozkoszą karmiłaś pomimo czynów grzesznych
Życie przedstawiłaś cudem niejako
Chociaż śmierci cień czai się w każdym zaułku mej drogi
Światłości płomienie kładłaś przed oczyma mymi
Mimo iż w ciemnościach tonę
Mars, Saturn, Jowisz
Ich tajemnice przede mną odkryłaś
Znikając w Nocy przestworza
Piękno smutku i duszy upadek
Słodycz łez i bólu rozkosz
Wszystek doznań zawdzięczam Tobie – matko przestworzy
Demonie odrodzenia, esencjo wzniosłości
Gór zaszczytnych, mórz i oceanów głębokich rodzicielko
W próżni czasu pozostawiłaś
Bym zlodowaciałym bytem mógł się stać
Wciąż patrzeć na twór stworzenia
Z zafascynowaniem i nieskrywaną trwogą
Oblicza niebios i piekieł czeluści
Obcymi mi już nie są
Skrzydła ptaków drapieżnych
Ostrza wilczych kłów
Przybrałem do ciała swego
I pomimo mroku co komnaty serca mego zalega
Wciąż patrzę z utęsknieniem
Czekając na powrót blasku Twego
Każdej zimowej Nocy
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -