Horyzont
W zakamarku kamienicy znudzony spogląda,
zza kurtyny zasłon, rolet, kurzu na oknach.
Brwi uniósł rozczarowane, żar zbliżył do papierosa
przeglądał sieć skrzętnie, szukając pornosa.
Ten i ów zapomnieli o swych postanowieniach,
"nie zdradzę więcej!" lub "zaniecham palenia!".
Bóg narodowy zmieniać pozwala ludzi obiektyw,
choć przez niego upadli, tworzą z nim kolektyw.
A ja? Za kołnierz, przecież nie wylewam...
ale dziś robię odstępstwo i... nie umieram.
Patrzę w niebo i zbudowany wstaję, odstawiłem prozac,
a stare problemy i kłopoty lecą z petardami w niebiosa.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -