Kasztany, orzechy i świat poezji...

Dorota Surdej
18.48.2015 13:48·~ 4 min. czytania

„Kasztany, orzechy i świat poezji…”

 

Ponoć czarownice spotykają się na Placu głównym we Francji i kontemplują swoje zagadnienia pod starymi orzechami…

Paryż i witraże Notre- Dame mają więcej tajemnic niż cały świat Wirgiliusza, czy Słowackiego, a przecież „świat” jest wielki i ciekawy…

Platon to dla Francuzów ciekawy przypadek kwitnącej umysłowej egzystencji, a Miasto?

Och Miasto, owy zakątek cieśniny snów, poezji oraz miłości, ponieważ tam właśnie odbywają po raz pierwszy młode pary pierwszą swoją desir vojage lub amour vojage. I może chodzi tutaj o tylko i wyłącznie uczucia, ale nie przypadkiem moim skromnym zdaniem jest to akurat „to miejsce”.

Miejsce miłości, gdzie w Notre- Dame Dzwonnik i Pewna Cyganka zostali razem aż do śmierci, to przykład miłości platonicznej, męskiej, lecz i przyjaźni pokonującej śmierć.

Są i inne przykłady na prowadzenie tu wysuwa się towarzystwo Paryskiej Bohemy i słynne na Całą Europę skandale…

 

Dla niektórych przypadków to tylko stolica mody i może niech i tak im zostanie po wieki.

 

Ja niestety widzę plac Pigalle, niestety nie taki jaki był kiedyś, bo niestety brakuje tych kasztanów, ławek i nastroju, więc napiszę: przynajmniej zachował się z nazwy, ale dla mnie jest nadal miejscem niezwykłym, wręcz historycznym.

Ponieważ przechadzała się po nim kiedyś tragicznie zamordowana Madlen ukochana Syna Ambasadora Hiszpanii, po którym odziedziczył Owy Młodzieniec potem funkcję.

Następnie Moulin Rouge miejsce w owianej złą sławą Dzielnicy miasta, gdzie nie jeden młodzieniec zgubił swoje serce i już go nie odzyskał.

W tym miejscu zakochują się ludzie, ale bywa, że go nienawidzą.

Ja z mojego punktu widzenia jestem zdania, że jak każde Miasto Paryż ma swoje jasne, jak i ciemne strony, tu natomiast nie ponoszą winy sami Obywatele, gdyż jak w każdym mieście mieszkają ludzie i to jak ktoś mądry kiedyś powiedział: „ile miejsc, tylu ludzi dobrych jak i złych”.

Paryż gdybym miała porównywać z innymi miastami to z pewnością byłby to Nowy Orlean, nie z powodu samej struktury miasta, ale sposobu postrzegania obywateli, sposobu rozmieszczenia kulturowego, a tak po za tym również i stopnia samego zagrożenia dla turystów jakimi są pewne zakamarki Tych Miast.

Czasami przestrzega się przed nie znajomością zasad panujących na danym terenie, ale w tym przypadku to nie o to tutaj chodzi.

W tych miejscach po prostu są zasady, które ustalają miejscowi, nie turyści, nie rządy, bo według „starych zasad Paryża”, to mieszkańcy stanowią prawo, podobnie jest w Nowym Orleanem, ponieważ pierwsi osadnicy byli niewolnikami wychowanymi właśnie w większości na terenach Francji, więc obejmowało Ich „Stare Prawo” i nie mówię tu tylko i wyłącznie o Ludności Afro- amerykańskiej, ale również o niewolnikach, których stanowiła dawna służba, a byli nimi uchodźcy z Krajów Zagrożonych Wojnami takimi jak: Irlandia, Wielka Brytania, czy Norwegia i inne Kraje Skandynawskie.

Teraz nazwane „prawem ulicy”, kiedyś „stare prawo” stworzone i podpisane ręką Merów Francuskich…

 

Ciekawe, a napominając już o podobieństwie, to jednym z nich jest Plac również obsadzony orzechami zamiast kasztanami, tylko bardziej przypomina on Stary Pigalle niż ten teraźniejszy, nawet rzeka przypomina Sekwanę, tylko płynie nieco inaczej.

Życie, jak życie, czy to w Moskwie, czy w Madrycie…, ale nie w Nowym Orleanie, czy Paryżu, bo tutaj musisz wiedzieć, gdzie Twoje miejsce inaczej zginiesz, a „turysta”?

To gatunek, nawet jeżeli zna język to wcale nie znaczy, że jest jednym z „Nich”- Obywateli z Krwi i Kości, tych którzy walczą o to, aby przetrwać i to przede wszystkim razem z zasadami które są starsze od Nich samych, co dla mnie jest godne szacunku i podziwu.

I dodam tylko, że „turysta”, to gatunek, nie człowiek, bo na człowieka Tam trzeba zasłużyć, a i nie jest nim ten, który z pewnością przyjeżdża tam dla samych zakupów, czy rozrywki, bo ilekroć ja mam do czynienia z Ludźmi, to stwierdzam iż sam Człowiek i Obywatel to z pewnością ciekawsze zjawisko niż zakupy, czy zwiedzanie „Wieży Samobójców”…

 

Dorota Surdej.