Krótka recenzja filmowa. "Sybil" Josepha Sargenta

Natalia Julia Nowak
25.39.2013 16:39·~ 8 min. czytania

CYTAT ZAMIAST WSTĘPU

“Trauma powoduje dezintegrację ego. (…) Sposobem radzenia sobie z trudnymi emocjami przez dziecko staje się zepchnięcie wspomnień poza świadomość, z których z czasem może powstać alternatywna osobowość. (…) Poszczególne osobowości (…) mogą różnić się między sobą wiekiem, płcią, talentami, umiejętnościami, kompetencjami, orientacją seksualną, wiedzą. Każda osobowość ma odrębny iloraz inteligencji, inne wspomnienia, ciśnienie krwi, własną tożsamość, ostrość wzroku, temperament, a nawet uczulenia. (…) Badania neurologiczne wskazują na różnice w pracy mózgu u poszczególnych osobowości w jednym ciele”

K. Krocz, P. Stolorz, “Osobowość wieloraka”, Portal.abczdrowie.pl

 

 

Tytuł oryginalny: “Sybil”
Tytuł polski: “Sybil”
Reżyseria: Joseph Sargent
Rok produkcji: 2007
Gatunek: dramat psychologiczny

 

Seria niewyjaśnionych zdarzeń

Wstrząsająca i trzymająca w napięciu opowieść oparta na faktach. Chociaż jest dramatem psychologicznym, jej oglądanie przypomina seans dobrego thrillera. Produkcja stanowi remake głośnego filmu “Sybil” Daniela Petriego z 1976 roku (według amerykańskiej dziennikarki Debbie Nathan, oryginalną wersję dzieła obejrzała 1/5 mieszkańców USA. Źródło: oficjalna strona żurnalistki). Twór Petriego był ekranizacją powieści Flory Rhety Schreiber - pisarki, która zainspirowała się historią Shirley Mason, niezwykłej pacjentki psychiatrycznej. Książka “Sybil” ukazała się w roku 1973 i odniosła duży sukces komercyjny. Niniejsza recenzja nie będzie jednak mówić ani o powieści, ani o pierwszej filmowej adaptacji “Sybil”. Nie miałam bowiem okazji zapoznać się z pełnymi wersjami tych dzieł. Obejrzałam za to remake z 2007 roku i to on będzie przedmiotem mojej analizy.

Lata ‘50 XX wieku. Sybil Isabel Dorsett studiuje w jednej z nowojorskich szkół wyższych. Życie dziewczyny, pozornie banalne, jest pełne tajemnic i niewyjaśnionych zdarzeń. Pewnego dnia bohaterka wybiega z zajęć i najwyraźniej traci świadomość. Gdy ją odzyskuje, odkrywa, że jest w Filadelfii. Według hotelowego recepcjonisty, studentka przebywa w tym mieście już od sześciu nocy. Młoda kobieta nie ma pojęcia, skąd się tam wzięła. Nie pamięta również, co się z nią działo od momentu opuszczenia akademii. Chociaż Sybil mieszka w pokoju sama, odnosi wrażenie, że ktoś, pod jej nieobecność, korzystał z tego samego pomieszczenia. Znajduje bowiem przedmioty, których nie rozpoznaje. Po powrocie do Nowego Jorku dziewczyna dowiaduje się, że kierownictwo uczelni zaleca jej wizytę u psychiatry. Dorsett zgadza się na konsultację ze specjalistą. Trafia pod skrzydła błyskotliwej dr Cornelii Wilbur.

Lekarka już podczas pierwszej rozmowy zauważa, że jej pacjentka zmaga się z czymś znacznie poważniejszym niż zwykła histeria. Dostrzega, że Sybil wykazuje określone cechy charakteru, a chwilę później zachowuje się, jakby była zupełnie inną osobą. Jednocześnie widzi, że Dorsett nie jest świadoma swoich nagłych przemian, którym towarzyszy zmiana barwy głosu, mimiki, gestykulacji, a nawet emocji, przekonań i toku myślenia. Pacjentka wydaje się nie zauważać, że niektóre jej wypowiedzi stanowią całkowite zaprzeczenia poprzednich. Psychiatra prosi Sybil o dokonanie autocharakterystyki. Studentka opowiada jej o swoich lukach w pamięci i nieustannym znajdowaniu śladów czyjejś obecności. Nagle dziewczyna wpada we wściekłość. Wybija szybę w oknie. Roztrzęsiona, wspomina straszne wydarzenia ze swojego życia. Mówiąc o sobie, używa trzeciej osoby liczby pojedynczej.


Dysocjacyjne zaburzenie tożsamości

Cornelia Wilbur odgaduje, że ma do czynienia z nosicielką osobowości wielorakiej, czyli dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości*. Rzeczona przypadłość odznacza się tym, że w jednym ciele mieszka wiele zróżnicowanych osobowości, które na przemian przejmują kontrolę nad umysłem właściciela. Specjalistka prosi, żeby młoda kobieta, która właśnie jej się objawiła, zdradziła swoje imię. Rozmówczyni podaje się za Sybil, ale bystra lekarka nie daje się nabrać. W końcu dziewczyna przyznaje, że nazywa się Peggy Lou Baldwin i jest kimś zupełnie innym niż Sybil. Psychiatra życzy sobie rozmowy z Dorsett. Wyraz twarzy pacjentki ulega wyraźnej zmianie. Znika Peggy, wraca Sybil. Główna bohaterka nie pamięta, co się działo przed chwilą. Nie przypomina sobie momentu wybicia szyby (wszak zrobiła to Peggy). Wilbur nie chce jeszcze informować Dorsett o rozpoznaniu choroby.

Cornelia, która jest nie tylko terapeutką, ale również wykładowczynią, opowiada o swoim odkryciu najbliższemu współpracownikowi. Mężczyzna, będący zachowawczym profesorem, nie chce uwierzyć w jej słowa. Twierdzi, że Dorsett to pospolita histeryczka, a osobowość wieloraka nie istnieje. Wilbur nie przejmuje się kpinami i krytyką. Upiera się przy swojej racji i kontynuuje terapię Sybil. Wraz z upływem czasu, poznaje kolejne osobowości mieszkające w ciele młodej studentki. Konwersując z nimi, odkrywa, że mają one rozmaite charaktery, temperamenty, uzdolnienia, zainteresowania i wspomnienia. Różnią się nawet takimi cechami, jak wiek, płeć, narodowość czy akcent. Każda z tych postaci nosi w sobie cząstkę Sybil. Ich integracja dałaby więc pełny obraz Dorsett. Cornelia wie, że posklejanie rozbitej psychiki pacjentki nie nastąpi szybko. Najpierw trzeba poznać przyczyny schorzenia.

Ambitna i zaangażowana lekarka postanawia dokładnie zbadać przeszłość dziewczyny. Przeczuwa bowiem, że do fragmentacji tożsamości Sybil doszło na skutek jakiegoś traumatycznego przeżycia. Specjalistka, niczym detektyw, zwraca uwagę na każdy drobiazg, który mógłby ją naprowadzić na właściwy trop. Rozmawia z poszczególnymi osobowościami studentki, decyduje się nawet na wywiad z jej ojcem. Ustalenia Wilbur powoli odsłaniają przerażającą prawdę. Wszystko wskazuje na to, że Dorsett, od wczesnego dzieciństwa, była ofiarą brutalnej przemocy fizycznej, psychicznej i seksualnej. Psychiatra dowiaduje się o coraz bardziej drastycznych i szokujących wydarzeniach z życia pacjentki. Nie waha się nazywać ich torturami i gwałtami. Czy wyleczenie osoby, która przez lata doznawała tylu upokorzeń, jest w ogóle możliwe? Wilbur, mimo licznych trudności, nie traci nadziei…  


Sztuka i życie

Film “Sybil” z 2007 roku to dzieło, które ogląda się z zapartym tchem. Trudno się od niego oderwać, bo - mimo oszczędnej formy i prostego scenariusza - ciągle zaskakuje ono czymś nowym. Widz, obcując z produkcją Josepha Sargenta, czuje, że nie spocznie, dopóki nie pozna wszystkich sekretów tytułowej bohaterki. Informacje o Sybil, jej alternatywnych osobowościach i doświadczeniach życiowych podawane są regularnie, ale w małych dawkach. Sprawia to, że oglądający popada w swoiste uzależnienie (zupełnie jak ktoś, kto spożywa kilka chipsów z paczki, a potem odkrywa, że nie może przestać jeść). Film kończy się zdecydowanie zbyt szybko. I, niestety, pozostawia pewien niedosyt. Po pierwsze dlatego, że widz miał szansę zobaczyć tylko kilka z szesnastu tożsamości Sybil. Po drugie dlatego, że nie wszystkie wątki zostały zamknięte. Wygląda to tak, jakby reżyser o nich zapomniał.    

Dzieło Josepha Sargenta trwa półtorej godziny. To bardzo krótko, zwłaszcza w porównaniu z trzygodzinną produkcją Daniela Petriego. Skoncentrujmy się jednak na tym, co najważniejsze i najdoskonalsze. Doceńmy mistrzowski popis dwóch aktorek, które - dzięki swoim talentom - zachwycają oglądającego przez cały film. Tammy Blanchard, wcielająca się w postać Sybil, zadziwia ogromną ekspresją, umiejętnością prezentowania najrozmaitszych emocji oraz swoistą aktorską elastycznością (powiedzmy sobie szczerze: granie kilku osób na raz wymaga wyjątkowego kunsztu!). Jessica Lange, czyli filmowa Cornelia Wilbur, sprawia wrażenie, jakby naprawdę była doświadczoną, godną szacunku, wzbudzającą zaufanie i niedającą się wyprowadzić z równowagi terapeutką. Obie panie są świetne, chociaż aktorstwo każdej z nich polega na czymś innym. Blanchard i Lange przyćmiewają odtwórców pozostałych ról.

A teraz ciekawostka. Jest garstka ludzi, którzy podważają przeżycia pierwowzoru Sybil. Uważają oni, że kobieta, która w rzeczywistości nazywała się Shirley Mason, wcale nie miała dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. Wspomniana na początku recenzji Debbie Nathan twierdzi, że Shirley zmagała się z zupełnie innymi problemami. Według dziennikarki, Cornelia Wilbur “podciągnęła” jej objawy pod osobowość wieloraką i zmanipulowała samą Mason. Podobno chciała w ten sposób zapewnić rozgłos sobie, swojej pacjentce i zaprzyjaźnionej pisarce Florze Schreiber (marzącej o napisaniu bestselleru). Nathan opublikowała swoje rewelacje w książce zatytułowanej “Sybil Exposed” - “Sybil zdemaskowana”. Więcej informacji na ten temat można znaleźć w anglojęzycznej Wikipedii, w serwisie YouTube oraz na oficjalnej stronie żurnalistki. Myślę, że nie zaszkodzi tam zajrzeć.

Niezależnie od prawdziwości omawianej historii, warto obejrzeć film Josepha Sargenta.


Natalia Julia Nowak,
19-24 sierpnia 2013 r.


_______________
* Osobowość wieloraka - Multiple Personality Disorder (MPD). Dysocjacyjne zaburzenie tożsamości - Dissociative Identity Disorder (DID). Obie nazwy (jedna starsza, druga nowsza) odnoszą się do tego samego fenomenu. Synonimy MPD: osobowość mnoga, osobowość naprzemienna, rozdwojenie osobowości, rozdwojenie jaźni.