Lampa.
Było sobie krzesło.
I lampa nad krzesłem.
A światło się rozniosło
Tak, jak nigdy przedtem.
Więc na krześle siedzący
Postanowił lampą być.
sam światło miłujący
Zechciał na krzesło wyjść.
By lampie się przyjrzeć.
Lampa poszybowała
I spojrzeć na się nie dała.
Z premedytacją w górze została
I z góry na krzesło spoglądała.
A człowiek dłonie jął wznosić
Żarówki tak bardzo chciał dotknąć.
Lampa zaczęła się podnosić
A człowiek jej znów nie mógł spotkać.
Więc zaczął żyjący ów skakać
By ogrzać się Żarówki ciepłem.
Tak bardzo Żarówkę chciał złapać,
Że wreszcie przewrócił się z krzesłem !
I upadł najwyżej na świecie
Że z robakami gryzł ziemię.
'Ja wiem, że wy teraz mnie zjecie'
- mówiąc to, ostatnie dał tchnienie.
Gdy umarł, to tym pstryczkiem stał się
Co światło włącza, gdy się kliknie
I wtedy sprawę sobie zdał, że
Światełko bez niego zniknie.
I teraz: By zostać czymś ważnym,
Trza najpierw pozwolić się pożreć.
Bo trzeba być bardzo odważnym
By oddać się znienawidzonym.
Skomentuj utwór (1)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -