Latarnik
Zapala i zgasza światło w moim dniu.
Przychodzi po cichutku,
okręca się na paluszkach delikatnie dając czarujący uśmiech.
Oświetla swą osobą cały mój mrok.
Skromnością rozsiewa pole mych trwóg niezliczonych.
Dziwną pewnością siebie zagarnia mój świat.
Jak można tak? Bez grama skruchy malować paluszkiem owiniętym kosmykiem
niesfornej sprężynki , no jak?
Dając przy tym burzliwy grad słów poprzednich lat.
Maczając sprężynkę w kolorze barwy swych oczu.
Tworzy poświaty zaległych lat.
Czyż to obietnica malowniczych pragnień ?
I macza i macza tak bez końca .
Cóż ja mogę Tobie dać?
Tylko obietnicę gonitwy nas ,gdy zgubimy siebie w nie czas.
I mnie zadziwia ten czar...
Tak niezauważalny lecz silnie odczuwalny .
I tylko ten mix wszystkich barw tak rozprasza mnie za dnia.
Ona przychodzi wciąż by zapalić i zgasić we mnie mój nie takt .
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -