losu kowal
Kując zhardziałe żelazo
nadając kształt gwoździom
podkowom, narzędziom
dnia codziennego.
Gotów płynąć pod prąd
dymając miechem
patrząc godzinami
na rozgrzany do czerwoności
węgielek
Wyprostowany idę miastem popiołu
na wąskim bez-kresie
lampa ogrzewa ciepłem
widnokrąg blaskiem ozłocony
dom olbrzyma z bordowego kamienia
zarasta krzewiną,
Spadający strop na głowę
cegła za cegłą
korzeń rozłupuje
i powraca utopijna przeszłość:
Białe czółno na stawie
na powierzchni lilie gładkie
szukające ziarenka łabądki
ze skrzydłami jak żagle
a na łódce tej niewinnej
para zadurzonych ciał
słowik przygrywał najrychlej
pocałunek w dłoń to fakt
niejeden podróżny
zatrzymał się na gościńcu
rozszerzoną źrenicą podziwu
przyprawiał się o zachwyt
nastała cisza
i jedyny frazes:
Bądź wierny, Idź . . .
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -