Migocący płomień
I.
.
Nadpalonej świecy migocący płomień,
Budzi rzewne odległego dzieciństwa wspomnienie,
Niedosięgłe jak drugi wielkiej rzeki brzeg,
Niewyraźne i rozmyte jak sen,
.
Chodząc w życiu różnymi drogami,
Potykając się o losu przeciwności,
Wspominamy barwne z dzieciństwa obrazy,
Czasem próbując się nimi pokrzepić,
.
Zapamiętany w dzieciństwie babci śmiech,
Czasem wlewa w duszę otuchę,
Gdy nocami huragany szalejące,
Do snu nie pozwalają zmrużyć powiek…
.
A gdy wokoło druty pozrywane,
Od uderzeń piorunów żarówki popalone,
Roztrzęsioną dłonią dzierżąc zapałkę,
Czasem strwożeni zapalimy świecę.
.
I jak przed laty nasi dziadowie,
Niewielką choć świeczkę postawimy w oknie,
By swym blaskiem odbijając się w szybie,
Nikły na twarzy zarysowała uśmiech,
.
Wtedy blask maleńkiego świecy płomyka,
Zdaje się samotnie stawiać czoła,
Srogim piorunom przeszywającym czerń nieba,
Wichurom uderzającym o trzeszczący dach….
.
II.
.
Spalającej się świecy migocący płomień,
Na wszystkie strony łagodnie chyboce,
Niczym zatroskany, zmartwiony człowiek,
Podejmujący w życiu decyzje niepewnie.
.
Bo te zawiłe losu koleje,
Milionów ludzi na całym świecie,
Są jak te tajemnicze świec płomienie,
Z czasem wszystkie gasnące.
.
Ten tańczącego płomyka nikły blask,
Na tle mroku nocnego nieba,
Jest jak odmierzony ludzkiego życia czas,
Na tle nieskończonego niepojętego wszechświata.
.
Te gorącego wosku krople,
Spływające wzdłuż palących się świec,
Są jak naszego życia lata kolejne,
Biegnące nieśpiesznie aż po jego kres.
.
A ten gorący roztopiony wosk,
Zdaje się kłaniać minionym wiekom,
Pełnym wyrzeczeń, trudów i trosk,
Spowitym mgłą niepamięci zamierzchłym tysiącleciom.
.
I jak ten maleńki świecy płomyk,
Sami niegdyś zagaśniemy,
Na wieki zamkną się nasze powieki,
Ku wieczności nieśpiesznie odpłyniemy…
.
III.
.
Dogasającej świecy migocący płomień,
Gdy zamigoce życia już kres,
Ozłoci nikłym blaskiem włosy srebrne,
I spływającą po policzku łzę,
.
A gdy zmęczeni życiem na starość,
Wspomnimy z rozrzewnieniem odległe dzieciństwo,
Czapkujmy naszym bezcennym wspomnieniom,
Migocącym za niepamięci zasłoną,
.
Gdy będąc roześmianymi dziećmi,
Pełni radosnej beztroski,
Byliśmy jak te migocące świec płomyki,
Nie lękając się odległej przyszłości,
.
Wciąż tylko na zabawach,
Spędzaliśmy cały swój czas
I tak płynęły kolejne lata,
Pośród radości bez żadnych obaw,
.
Aż dorosłość naszą beztroską zwabiona,
Za rogiem niepostrzeżenie się zaczaiła,
By pochwycić nas w swe sidła,
Pełnego trosk i problemów dorosłego życia,
.
Aż za pełną problemów dorosłością,
Przykuśtyka niebawem już starość,
By twarz zarysować niejedną zmarszczką
I uprzykrzyć końcówkę życia niejedną chorobą…
.
IV.
.
Wypalonej świecy gasnący już płomień,
Nim ulotni się z sykiem,
Przerażony gwałtownie zamigoce,
Nim już na wieki zagaśnie…
.
Podobnie i niejeden człowiek,
Wydając w życiu ostatnie już tchnienie,
Duszę swą gwałtownym strachem przeszyje,
Nim ku wieczności nieśpiesznie odpłynie,
.
A czasem z wolna poruszając wargą
Pokrzepi się jeszcze cichuteńką modlitwą,
Nim w gardle uwięźnie już głos,
Nie dając kształtu kolejnym słowom.
.
I jak z wypalonej świecy delikatny dym,
Tak dusza z schorowanego ciała się ulotni
By po przekroczeniu progów Wieczności,
Stanąć wkrótce przed Stwórcą Wszechmocnym…
.
A wtedy Bóg Litościwy,
Spyta ją głosem łagodnym,
Czy pośród ziemskiego życia kolei,
Była jak ten maleńki świecy płomyk…
.
Czy odbiciem Bożej Dobroci,
Jaśniała w grzesznym człowieku ułomnym,
Czy zanieczyszczona szpetnymi grzechami,
Była jak czarny z smolnego łuczywa dym…

Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -