Miłość nie umiera
To był wypadek, samotne drzewo i huk piekielny
A ponoć On był twardy, męski nieśmiertelny
Jednak leży białą kołdrą otulony
Do jakiegoś aparatu przyłączony
Oddycha? Nie- to robi maszyna
Człowiekiem był - a teraz roślina
Lekarze, pielęgniarki, wszyscy na oddziale
Robili co mogli, nie poszli spać wcale
Starali się, regularnie podawali leki
A On nic, leży , głuchy i kaleki
Na domiar złego, leży jak palec sam
Nikt Go nie odwiedza, pewnie umrze tam
Na zajutrz przyszedł chłopak młody
Zdenerwowany, prosił szklanke wody
Usiadł bezradnie na miękkim fotelu
I opowiadał o bólu, spotkaniu w hotelu
Bo okazało się, że parą byli ładnych pare lat
Ale ukrywać tą wiadomość, wymuszał nań świat
Umarł w spokoju, za rękę ściskany
Na wieczną drogę w czoło ucałowany
Odszedł, koniec, jest już kaput,
Pozostało zdjęcie, znoszony but
I wielki smutek w sercu chłopaka
Co kochał go jak morze rybaka
Tak właśnie drodzy moi czytelnicy
Wielu z Was pluje w brode i krzyczy
Jak to bardzo jesteście tolerancyjni
Otwarci na świat, antykomercyjni
Wyzbyci wrogich uprzedzeń , rasizmu
Pełni miłości do ludzi, patriotyzmu
Ok. To dobrze, ale co z tego
Gdy "zabijacie" tylko dlatego
Że facet kocha innego faceta
No przecież to jest wasza podnieta
Skandować, bić, kamieniem rzucać
Inność, rozumieć ale opluwać
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -