Nad ranem.
Spójrz w niebo gdzie horyzont,
Rozpościera się nad tafli,
Wzburzonej chociaż cichej,
Nad którym kolejna fala,
Rozbija się o brzeg mozolnie,
Ginąc nie zostawiwszy śladu,
Oprócz plamy na piasku,
I głosu świadków niemych,
Szumu kolejnych na ten los,
Fal znikąd skazanych.
A my wtuleni w powiew,
Porannej bryzy niosącej,
Szum fal i ich śmierć niechybną,
Czekamy...
Tyle chciałbym Ci powiedzieć,
I choć słowa nie wymówią,
Wszelkich myśli co przychodzą,
I związanych z nim uczuć,
Tak mocno, gwałtownie, szczerze,
To tylko dwa cisną się,
Słowa, gdy czuje Twoją dłoń,
W uścisku idąc przed siebie,
Wtedy wiem, że jesteś po prostu,
I gdy czuję Twoją duszę,
Nawet gdy mi pojąć ciężko,
Przez chwile, lecz rozumiem,
Z dawnych koszmarów,
Cieni minionej osoby,
To słowo w każdej chwili,
Jest przy mnie i w moim sercu,
Proste, a zarazem trudne,
Tak bardzo chciałbym powiedzieć,
Widząc kasztanowe oczy...
Kołobrzeg, 01.09.2018
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -