Nadinterpretacja jest jak tyfus - z cyklu felietony z 2008 roku
Nadinterpretacja jest jak tyfus
Kiedy Wojciech Młynarski pisał piosenkę pod tytułem, W co się bawić, być może nie przewidywał, jaka jest ludzka pomysłowość. Ze swoich szczenięcych lat pamiętam jak kredą na asfalcie malowało się pokręcone trasy, a później pstrykając palcem kapsel odgrywało coś w rodzaju Wyścigu Pokoju. To, co się pojawiło na drodze wewnętrznej PKE trochę przypomina te moje zabawy z dzieciństwa.
Logiczne jest że na drodze wewnętrznej nie obowiązują przepisy o ruchu drogowym. Tutaj właściciel drogi wewnętrznej ma dowolność w interpretacji przepisów. Jak chce, aby jeździć tyłem może tak zarządzić i wszystko będzie ok. Jeśli jednak będzie stawiał znaki drogowe i malował przejścia a na dodatek chciał te przepisy egzekwować, to powinien pod tablicą droga wewnętrzna umieścić napis obowiązuje kodeks drogowy lub napis o podobnym wydźwięku. Bo jak wytłumaczyć samochody zaparkowane na lub przy przejściach dla pieszych. W myśl kodeksu drogowego wolno parkować w odległości nie mniejszej jak 10 m od takiego przejścia. A gdzie są niebieskie znaki informujące, że to jest przejście dla pieszych? Ostrzegawcze o zwolnieniu są, chociaż nie mówią, do jakiej szybkości należy zwolnić.
Radosna twórczość dotyczy również znaków malowanych na drodze. Po pierwsze zastanawia mnie, po co drogę podzielono liniami przerywanymi, bo jeśli chodzi o coś więcej niż wydanie pieniędzy, to przyznam, że pomysłu nie łapię. Chociaż być może chodzi o to, że jak się te pasy weźmie między koła samochodu, to się nie zboczy z drogi. Po drugie dźwiga mnie jak widzę wymalowane zebry. Samo umiejscowienie tych przejść to szczyt pomysłowości zasługujący na opatentowanie lub, co najmniej wniosek racjonalizatorski. Ewenementem jest przejście, które w domyśle nazwałem ekologicznym, bo wyprowadza przechodzących prosto na drzewo. Inne prowadzi wprost na zaparkowane samochody służbowe. Nie mogę też zrozumieć idei przejścia prowadzącego na wyraźnie oznakowany parking, natomiast do podjazdu dla inwalidów przejścia nie ma.
Przyjrzyjmy się innym malowidłom asfaltowym i postawmy kolejne pytania: jak wyjechać spod budynku A respektując namalowany znak ustąp nie zatrzymując się na pasach? Jest to możliwe jedynie maluchem lub autem po typowym dupobiciu. Innej opcji nie ma. Czemu przy wyjściu awaryjnym z tegoż budynku A nie ma przejścia na drugą stronę a właściwie na kolejny parking? To przejście mogłoby nas wyprowadzić na zalesiony teren (rośnie tutaj jedenaście drzewek iglastych i jedno liściaste), gdzie walnęlibyśmy znak uwaga jelenie. Ciekawe, jakich jeleni by dotyczył? Jak dojść do drugiej połówki parkingu ciągnącego się wzdłuż ulic Lwowskiej i Krakowskiej? Zebry usytuowane są na ich krańcach. Rozumiem, że umieszczając je tutaj zafundowano nam darmową ścieżkę zdrowia. Dziękuję za troskę. A może ktoś wręcz namawia nas do łamania przepisów i przechodzenia na drugą stronę, mimo iż brak jest pasów?
Szukałem racjonalnego wytłumaczenia tej radosnej twórczości asfaltowej i nie potrafię się go doszukać. Już słyszę głosy BHP-owców, że zgodnie z paragrafem takim, punktem takim, właściciel drogi wewnętrznej zobowiązany jest do wytyczenia ciągów pieszych i samochodowych. Ja to rozumiem. Tylko czy ktoś nie przegina? Nadinterpretacja jest jak tyfus – sieje spustoszenie.
Nasza droga jest dojazdem do parkingu i tyle. Nasilenie ruchu jest w godzinach rozpoczynania i kończenia pracy. Jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest dla mnie wyznaczenie miejsca dla busików odwożących naszych pracowników. Pod tym rozwiązaniem się podpisuję. A tak na marginesie, z czym Wam się kojarzy chodnik? Mnie z chodzeniem. Czyli jak jest chodnik i szosa to są wyznaczone ciągi komunikacyjne. Chyba, że ktoś chce nas traktować, jak tych, co nie kupują w Media Markt, to wtedy można na wyżej wymienionych chodnikach i szosach zrobić odpowiednie napisy: TU CHODZIMY, TU JEŹDZIMY. Tylko, jaki to ma sens?
Żeby wszystkich parkujących przy drodze wewnętrznej zapoznać z jej meandrami proponuję zrobić do miesięcznika Koncern wkładkę, którą będzie gra planszowa pod tytułem Nie irytuj się – to tylko droga wewnętrzna. W grze tej np. za przejście obok pasów cofasz się o trzy pola, potrącił cię samochód PKE zaczynasz grę od ulicy Lwowskiej, potrącił cię samochód Taurona zaczynasz grę od ulicy Krakowskiej. A tak poważnie przeprowadzenie szkolenia wyjazdowego widzę, jako element konieczny i nieodzowny.
A socjologowie twierdzą, że praca powinna być mało stresująca.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -