Po miłości
Złoty spokój wieczności
złamany międzyczasem
zbyt późnych powrotów
zaczekaniem ramion
na znajome kształty
niedokochane usta
w kolejce po ciepło pieszczoty
już tylko chłodne resztki
karmią apetyt pytań
bezwstydne kłamstwa
rozebrane z aksamitu prawdy
rozdzierają cichy majestat
świątyni naszego ciała
i w codziennym niedośnieniu
powracasz
do wczorajszej doskonałości
roztęsknienie pragnień
wlewasz płaczem w dłonie
zima wspólnego czasu
coraz dłuższe noce
samotny spacer
z natrętnie milczącym księżycem
i nawet niebo płacze
bladym smakiem śniegu
milczy nagie drzewo
po miłości
bez miłości
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -