Pułapka elastyczności

Slavomir Skib'a
12.15.2011 17:15·~ 2 min. czytania

Jak za porywem wiatru podtrute jesienią opadają liście

Tak zwiewność listną przyjęła elastyczność kręgosłupa

Wyznaczając dwa bieguny moralności: rozkwitu i trupa

W kotle przeżyć, gdzieś na dnie, tętniły rozterki krwiście

 

Kusiły rozkoszy kiście, namawiały do zrywania garściami

Pełnymi, do zatracenia się w nieumiarkowaniu

Jak pijawka ślepo pogrążona w krwawym zasysaniu

Trupi biegun rósł karmiony hormonami, łechtany zmysłami

 

Słodycz owocu kneblowała usta myśli sumiennej

Magia chwili omamiła ideałów orszak

Stopy żwawo wkroczyły na ten szlak

Gdzie ciału ciągle mało, a wrażliwość w kondycji trumiennej

 

Dziwny czas paradoksu ludzko- przyrodniczego

Rozkwit otoczenia w zenicie, a wnętrze trupieje

Choć do gry mina dobra, uśmiech niczym bryza wieje

To ta rzednąć będzie wraz z zapętlaniem koła błędnego

 

W końcu przyjdzie kres zasobów konsumowania

I oplecie pustki zimny cień

Serce odnowi swą zdolność do drżeń

I w rozpaczy pestki dane będą, zamiast miąższu kosztowania

 

Wtedy nic tylko nadstawić się pokornie do blasku słońca wiosennego

Jak młody liść nadstawia się do blaskowego skąpania

Wstrzyknąć w kręgosłup listną zdolność do odrodzenia

Wdychać przyjemność niby powietrze i wydychać bez kaca moralnego