Pułapka elastyczności
Jak za porywem wiatru podtrute jesienią opadają liście
Tak zwiewność listną przyjęła elastyczność kręgosłupa
Wyznaczając dwa bieguny moralności: rozkwitu i trupa
W kotle przeżyć, gdzieś na dnie, tętniły rozterki krwiście
Kusiły rozkoszy kiście, namawiały do zrywania garściami
Pełnymi, do zatracenia się w nieumiarkowaniu
Jak pijawka ślepo pogrążona w krwawym zasysaniu
Trupi biegun rósł karmiony hormonami, łechtany zmysłami
Słodycz owocu kneblowała usta myśli sumiennej
Magia chwili omamiła ideałów orszak
Stopy żwawo wkroczyły na ten szlak
Gdzie ciału ciągle mało, a wrażliwość w kondycji trumiennej
Dziwny czas paradoksu ludzko- przyrodniczego
Rozkwit otoczenia w zenicie, a wnętrze trupieje
Choć do gry mina dobra, uśmiech niczym bryza wieje
To ta rzednąć będzie wraz z zapętlaniem koła błędnego
W końcu przyjdzie kres zasobów konsumowania
I oplecie pustki zimny cień
Serce odnowi swą zdolność do drżeń
I w rozpaczy pestki dane będą, zamiast miąższu kosztowania
Wtedy nic tylko nadstawić się pokornie do blasku słońca wiosennego
Jak młody liść nadstawia się do blaskowego skąpania
Wstrzyknąć w kręgosłup listną zdolność do odrodzenia
Wdychać przyjemność niby powietrze i wydychać bez kaca moralnego
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -