Samotności otchłań
Nie zjawia się nagle,
nie przychodzi gwałtownie ...
Lecz kiedy cię dopadnie,
nie traktuje powierzchownie.
Przypomina o sobie zawsze,
kiedy widzisz czyjeś szczęście,
u boku drugiej osoby,
Lecz to jest ciekawsze,
że zamiast obojętności,
przepełnia Cię smutek.
Oh, czy nie smaczne te jagody?
Czy nie rozkoszne promienie słońca?
Czemu nie dostrzegasz czyjegość szczęścia bez końca?
Dlaczego mimo tylu ludzi dookoła,
moja dusza samotna kona?
Nie będę przed nikim chylić czoła,
jedynie przed Bogiem,
lecz czy wtedy szczęście się moje dokona?
Czy przez swą krnąbrność samotnośc pokonam?
Nie mogę znaleźć życia towarzysza, lecz wciąż szukam.
Prawda jest jednak okrutna i bolesna,
nie do tych serc drzwi pukam.
Potrzebuję kawałka czyjegoś serca, czyjejś duszy,
by zagłuszyć tę pustkę,
co boleśnie moje szczęście kruszy.
Ah, mój Boże, dusza ma chora.
Chora z samotności,
miejże trochę litości.
Głód można zajeść,
pragnienie- zapić,
zmęcznie odespać,
lecz jakże samotność moją zabić?
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -