Sen

Keriel
20.27.2010 21:27·~ 2 min. czytania

 

S E N


W zdumionych oczach moich rozognionych
Trawa odbija się i złote zioła
Napawające duszę ukojeniem...
Lecz uczuć onych nikt pojąć nie zdoła
Powłoki Śmierci obleczony cieniem,
I nikt nie zoczy jak tańczą motyle
Na lilii - mogile woni więzionych.

W tym Raju - cóż to? Rzeka karminowa
Płynie i wije się w refleksach krwawych?
Podchodzę bliżej, topiąc się w zieleni...
Radości nowa! To w refleksach rdzawych
Ciała mych wrogów topią się w czerwieni
Krwi własnej. W bólu wiją się ich duchy;
Nie ma otuchy dlań, dobrego słowa.

O tak! Tak! Krwawcie! Krwawcie, podłe dusze! -
Jak lekko! Wreszcie szczęśliwym być mogę! -
W torturach gnijcie podłe ciała swoje! -
Daleko katusze i całą trwogę
Zabrał z mych myśli Bóg - mordercze znoje
Dla was są! Dla was! Do gehenny, piekła
Gna ta rzeka wściekła, w Tartaru głuszę!

Serafi w skrzydle odziani płomienie
Co świecą Bożą chwałą w strugach słońca.
Coście jak chłodne posągi z marmuru -
Schwycone lśnienie - w poświacie miesiąca!
Wyście wydarli myśli moje z bólu!
Błogosławione bądźcie, Lwy czcigodne
Miejcie me drobne w opiece istnienie...

***

Lecz w końcu znów era nastaje Mroku:
Budząc się, suche otwieram w krzyk usta
I szpila jawy przebija marzenia
Ku drugiej stronie zwiewając je lustra.
Leżę, sparzony stratą nieistnienia;
Wiem, że umarłem... Nie żyję! Nie chcę żyć!
Zawsze upadek być musi po kroku.