Słowa niewypowiedziane

Zofia Kossakowska
28.22.2015 02:22·~ 2 min. czytania

Mój drogi przyjacielu, sprawco łez duszących solą
Zamknijże oczy, kochany, zapomnij o bólu
Będę całować, zlizywać z oczu podeptaną przeszłość
Przecież to co nazywasz miłością opiera się o troskę, nie ukrywam
Chorą

Przyzwyczaiłam się zapominać o własnych potrzebach fizjologicznych
Aby móc tylko nakarmić Twoją paskudną gębę garściami słodkich szeptów
Oblewających miodem łaknące sprośnych słów uszy
Tak bardzo na delikatność
Głuchych

Uwielbiałam chwile wytchnienia w Twoich ramionach
Gdy obrzydliwie melodyjny głos wpajał tony cichych kłamstw
Zamykających oczy zmuszających usta do żałosnego płaszczenia się
Przed pozbawionym tchnienia zwierzęciem, nie pamiętały siebie
Całowanych

Nienawidziłam smutku wypluwanego rozerwaną mordą
Mówiłeś – chirurg o dłoniach parszywie zgrabnych połączy złamane kości
Nie nazywana cudotwórcą, choć pewna własnej mocy i siły
Budowałam wieżę, jak mi powiedziano to była Babel
Na próżno

Kochałam uszy głos gębę, bo tak rzecz jasna nie wypada
Ateizm myśli pobudzał równie jak gorący oddech przylepiony do ramion
Fanatyzm własnej wiary przysparzał potrzeb powiedzenia „jest dobrze”
Gardzisz skrajnościami, mądry powie głośno
Zdrada

Mój drogi przyjacielu, sprawco łez duszących solą
Zamknijże oczy, kochany, zapomnij o mnie
O parzącej zimie ze słońcem i białym piaskiem
Ja już zapominam, zabijam w umyśle tak jak Ty zabiłeś się na początku
Istnienia