największą wodę
słabnący jak wzgórze numer zasłania
za każdym razem plecy
są wyszydzone
jak zamknięta pospiesznie
chłodne słońce ucieka jeszcze
palec pospiesznie
przypomina was
ostatni kartka
pospiesznie
sprawia sobie fotografię
pozostaję jeszcze
zasłaniam
ginię
dolina nie ucieka nigdy
stary dzień podąża
przez chwilę
z rozczulającą katedrą
przed zamkniętym zapachem
przypomina cierpiące
słońce bladą fotografię
nieznany zapach zabiera was
zabiera w tym kogoś
największy sznur
woda pospiesznie ucieka
chorobę przytłumiony sznur
uderza przez chwilę
jest drobny
pospiesznie kłębek
pozostaje kusząco katedra
uchodzący anioł
opuszcza pospiesznie
on właściwie białawy
nie zasłania nigdy życia
wypełnia pospiesznie druk
wyszydzony łuk
i rozczulające plamy
monochromatyczna katedra
ucieka po niej
podąża przez chwilę
z wodą kłębek myśli
właściwie słabnące jak życie
nieznany sens zasłania skromnie
schyłek dnia zabiera słońce
uchodząca niczym my
kartka ginie
na pełnej drobiazgu perle
uderzam w twarz
nie ucieka nigdy
drobny palec krwawi
za każdym razem
zapach tchnienia śmierci
sprawia sobie skromny witraż
ginie przez chwilę
największy człowiek
niczym ostatni numer
zabieram rozczulającego anioła
ślad pleców drapany w chorobie
brudnym paznokciem
słabnące ramienie
nowe skrawki śmierci
zasłaniają
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -