sobotnie popołudnia

Lena Arteen
03.35.2011 21:35·~ 2 min. czytania

W sobotnie popołudnia wychodziłam

Z matką na spacer

Z półmroku wstępowało się

W słoneczną kąpiel dnia

Przechodnie bredząc o złocie

Mieli oczy zmrużone od żaru

Jakby zlepione miodem

A podciągnięta górna warga

Odsłaniała im dziąsła i zęby

Pieniądze nałożyły swym wyznawcom

Jedną i tę samą maskę

Złota maskę

I wszyscy, którzy dziś szli ulicami

Spotykali się

Mijali starcy i młodzi

Dzieci i kobiety

Pozdrawiali się w przejściu

Tą maską

Namalowana grubą złotą farbą

Szczerzyli się do siebie

Oślepieni fałszywym blaskiem

Przekupionego szczęścia

Wyznając niebu pustkę

 

W sobotnie popołudnia

Wychodziłam z matką na spacer

Wszyscy, którzy szli ulicami

Szczerzyli się do siebie

Starzy i młodzi

Dzieci i kobiety

Oślepieni fałszywym blaskiem

Wyznając światu

                                  Swą pustkę

I tak wędrowałyśmy z matką

Wodząc nasze załamane cienie

Po wszystkich domach

                               Jak po klawiszach