stare , mądre Drzwi

Lena Arteen
03.39.2011 21:39·~ 1 min. czytania

Stare mądre drzwi,

Których ciemne westchnienia

Wpuszczały i wypuszczały

Pożartych przez ( cień) pleśń

I oślepłych od starości ludzi

Otworzyły się bezgłośnie

I weszliśmy w ich życie

Siedzieli jakby w cieniu swego losu

I nie bronili się

W pierwszych niezręcznych gestach

Wydali swoją tajemnicę

Przysiedliśmy się do nich

Jakby na brzeg Ich istnienia

Zawstydzeni trochę ta bezbronnością

Byliśmy gotowi rozpaść się

Rozgałęzić , rozsypać w Rodzinę

Mali, zgarbieni o twarzach

Wyjałowionych z płci

Siedzieli w swym szarym bankructwie

Pogodzeni z losem

W cieniu bezgranicznej pogardy

W której  wydawali się wypoczywać

Było coś tragicznego

Była nędza kreatury

Walącej na granicy nicości i śmierci

A potomstwo pokarze rację

Tej paniki starzenia się

Tego szału umierania

Bez krwi i twarzy

I my kiedyś staniemy oparci o śmierć

Patrząc na te delikatne ciała ludzkie

Dalekimi , niewidzącymi oczyma

Czekając na falę nagłego zrozumienia

I twarz odejdzie w nieobecność

Zapomni o sobie

Rozwieje się