TRABANT

Krzysztof Romaniak
27.20.2019 20:20·~ 5 min. czytania

JEDZIE TRABANT POLNĄ SZOSĄ

MAŁE KOŁA BRYKĘ NIOSĄ

NAJARANY JEST KIEROWCA

MYŚLI, ŻE TO TESTAROSSA

WTEM ZAJĄCZEK DROGĘ GRODZI

ZDERZAK GŁOWĘ MU USZKODZIŁ

KREW TRYSNĘŁA W PRAWO, LEWO

MÓZG ROZBRYZGAŁ SIĘ O DRZEWO

JEŻYK KRZYKNĄŁ: „O LA BOGA!

JAK MI MEGO KUMPLA SZKODA

ZAWSZĘ KASĘ MI POŻYCZAŁ

A ODSETEK NIE NALICZAŁ”

NO I GDY TAK LAMENTOWAŁ

W PORĘ SIĘ NIE ZORIENTOWAŁ

SPOD KÓŁ KAMIEŃ WYSTRZELIŁO

WSZYSTKIE ZĘBY MU WYBIŁO

LEŻY RANNY BIEDACZYNA

PRZEKLINAJĄC SUKINSYNA

TEN ZAŚ BIEGI ZREDUKOWAŁ

DALSZĄ TRASĘ ZAPLANOWAŁ

POJAZD SZYBKO MKNIE KU LESIE

UTRZYMUJĄC FAUNĘ W STRESIE

WSZYSCY TRZĘSĄ SIĘ OD ŚRODKA

Z SRAKĄ GNAJĄ DO WYCHODKA

SOWA WIDZĄC ZAGROŻENIE

DZIOBEM RWIE SWE UPIERZENIE

POFRUNĘŁA W MGLISTE KNIEJE

OZNAJMIAJĄC, CO SIĘ DZIEJE

LISEK WICIO NA JEJ SŁOWA

ZE SWEJ NORKI WYSTARTOWAŁ

SPRAWNIE CZMYCHNĄŁ W TRAW GĘSTWINE

MAJĄC PRZY TYM DZIARSKĄ MINĘ

TAM JUŻ ŁUK SWÓJ PRZYGOTOWAŁ

STRZAŁY W KOŁCZAN ZAŁADOWAŁ

„JA ZAKOŃCZĘ TĘ AFERĘ

I ZOSTANĘ BOHATEREM!”

 PRZYCZAIWSZY SIĘ NA STRONIE

CHCE UMIEŚCIĆ GROT W OPONIE

TRAJEKTORIĘ LOTU OBRAŁ

STRZELIŁ, TRAFIŁ W DUPĘ BOBRA

TEN ZAJĘCZAŁ NIESŁYCHANIE

STOJĄC CHWIEJNIE NA SWEJ TAMIE

„CO TO? KTO TO?” - PYTA WŚCIEKLE

„KTOŚ SIĘ BĘDZIE SMAŻYĆ W PIEKLE!”

KĄTEM OKA DOSTRZEGŁ DRANIA

I JUŻ ZA NIM ZAIWANIA

DOPADŁ WICIA PRZY MROWISKU

MIOTA NIM ZAJADLE W PYSKU

WSZĘDZIE WOKÓŁ RUDE KŁAKI

NIKT NIE WIDZIAŁ TAKIEJ DRAKI

WYZYWAJĄC GO OD HAMA

TREFNY ŁUK NA GRZBIECIE ZŁAMAŁ

A ŻE BÓBR TO EKS-ATLETA

WSADZIŁ LISA W KOPIEC KRETA

NAPCHAŁ JEMUŻ W TYŁEK MRÓWEK

BY ZA ŻYCIA MIAŁ POCHÓWEK

TE JELITA MU KĄSAŁY

BO CZERWONY KOLOR MIAŁY

ŻGAŁO GO NIEMIŁOSIERNIE

CZUŁ, ŻE ZARAZ OGNIEM PIERDNIE

BRZUCH NAPĘCZNIAŁ NICZYM BALON

JAKBY WODY WYPIŁ GALON

JĄDRA Z CZASEM TAK ZWIOTCZAŁY

IŻ WRAZ Z MOSZNĄ ULECIAŁY

TAK WKRWAWIŁ SIĘ CHŁOPINA

ŚLADU W LESIE PO NIM NI MA

TRABANT ZBIERA KRWAWE ŻNIWA

ZBIORNIK PEŁNY MA PALIWA

STERNIK WCISKA GAZ DO DECHY

WZIĄŁ GŁĘBOKIE DWA ODDECHY

CHMURĘ DYMU WESSAŁ W PŁUCA

CZWARTY BIEG LUZACKO WRZUCA

SILNIK WARKNĄŁ NICZYM LWICA

BOLID MKNIE JAK BŁYSKAWICA

ŻUBR STAŁ WTENCZAS NA POLANIE

CZEKAŁ SOBIE NA RUCHANIE

BAAARDZO BYŁ ROZOCHOCONY

WŁAŚNIE KUPIŁ SE KONDONY

GRATIS DOSTAŁ TUBKĘ ŻELU

BY BEZ OTARĆ SIĘGNĄĆ CELU

„STRZELAJ SPERMĄ JAK Z ARMATY”

TAK GO UCZYŁ DZIAD BRODATY

WUJEK ZA TO MAWIAŁ CZASEM

„PCHAJ DO GARDŁA SWYM KUTASEM”

TAKIE TO MĄDROŚCI BYŁY

UMYSŁ W SIANO ZAMIENIŁY

Z PODNIECENIA Z FIUTA KAPIE

A TU GO KTOŚ W ZADEK DRAPIE

TOŻ TO WIEWIÓR BLADY STRASZNIE

„RATUJ ŻUBRZE!” JAK NIE WRZAŚNIE

„JAKIŚ POTWÓR PRZEZ LAS PĘDZI

NASZ LOS ZAWISŁ NA KRAWĘDZI!”

TEN ZAPOMNIAŁ O SWYM WZWODZIE

FRYGA JUŻ KU SAMOCHODZIE

ŁEB POCHYLIŁ NA BARANA

BIEGNIE ŻWAWO NA TARANA

PRZYPIERDYKAŁ SE CZOŁÓWKE

ROZŁUPUJĄC SWĄ MAKÓWKĘ

HUK BYŁ Z TEGO, JAKICH MAŁO

TRZEWIA Z BRZUCHA MU WYRWAŁO

POFRUNĘŁY HEN DALEKO

FLAKI KUNIE WPADŁY W MLEKO

TRZUSTKA PRUJĄC W DRUGĄ STRONĘ

UGODZIŁA W KUPER WRONĘ

TA STRACIWSZY SIELSKOŚĆ LOTU

WPADŁA W SILNIK SAMOLOTU

POSIEKAŁO JĄ W PLASTERKI

ROZWIEWAJĄC WPROST NA ŚWIERKI

A WĄTROBA ŻUBRA WŁAŚNIE

JAK NIEDŹWIEDZIA W RYJ NIE PRAŚNIE

OD TEJ PORY BYŁ CIUT INNY

JAKBY TROCHĘ ZBYT DZIECINNY

CMOKAŁ STALE SMOCZEK W PYSKU

NIE PRZERAŻAŁ JUŻ TURYSTÓW

TRUP ZA TRUPEM PADA GĘSTO

TO NIE ZDARZA SIĘ ZBYT CZĘSTO

PIŁA PIĘĆ TO PRZY TYM PESTKA

RAMBO OSIEM HUMORESKA

POCIĄG Z MIĘSEM JENO FRASZKA

EGZORCYSTA FATAŁASZKA

ZEGAROWA BOMBA TYKA

W LESIE POPŁOCH I PANIKA

NIESPODZIANIE Z BUJNEJ DZICZY

WYGRAMOLIŁ SIĘ LEŚNICZY

PO IMPREZIE BYŁ ŚCIORANY

NA KOSZULI OBRZYGANY

A ZABAWA BYŁA PRZEDNIA

SPĘDZIŁ NA NIEJ PÓŁ POŁEDNIA

SKAKAŁ, PLĄSAŁ MACAŁ BABY

Z WÓDĄ CIURKIEM SZEDŁ NA SZPADY

LAŁ JĄ W MORDĘ JAK HERBATĘ

FILM SPAUZOWAŁ SIĘ MU, ZATEM

JEDNAK TERAZ BYŁ WKURZONY

I WEWNĘTRZNIE ROZPIEPRZONY

KAC DOKUCZAŁ SADYSTYCZNIE

PRZEŚLADOWAŁ GO PSYCHICZNIE

KAKOFONIA W USZACH GRAŁA

CZASZKĘ WEWNĄTRZ ROZSADZAŁA

CHCĄC NAPIECIE ROZŁADOWAĆ

RĘKĄ ZACZĄŁ SIĘ BRANDZLOWAĆ

NA POTĘGĘ TRZEPIE GRUCHĘ

GWAŁCĄC W MYŚLACH ANNĘ MUCHĘ

DŁUGO MĘCZY KAPUCYNA

WSZAKŻE DŁOŃ TO NIE WAGINA

ABY WSPOMÓC MASTURBACJĘ

PALCEM ZACZĄŁ STYMULACJĘ

MOCNO DZIUBIE SIĘ ANALNIE

FALLUS NABRZMIAŁ MAKSYMALNIE

TAK POKONAŁ DROGĘ KRĘTĄ

SZCZYTOWANIE ROZPOCZĘTO

EJAKULAT MELEPETA

TRYSNĄŁ Z PRĄCIA JAK RAKIETA

POCISK Z WERWĄ WPADŁ NA FURĘ

WIELKĄ W TRAMPKU WYBIŁ DZIURĘ

RANIŁ CHŁYSTKA W ŚRODEK CZOŁA

SPRAWIEDLIWOŚĆ NAJSZŁA ZGOŁA

WOKÓŁ ROZLEGŁ SIĘ PISK DZIKI

TO ZŁOŚCIŁY SIĘ PLEMNIKI

ICH NADZIEJA PŁONNA ZNIKA

NIE ZAPŁODNIĄ DZIŚ JAJNIKA

JAKBY TEGO BYŁO MAŁO

JAJOWODY GDZIEŚ WESSAŁO

NIE DOBRNĄWSZY DO SWEJ CHATY

SZOFEROWI GRYZĄ GNATY

ZMUTOWANE CHYBA BYŁY

JAK PIRANIE SIĘ JĄTRZYŁY

PAŁASZUJĄ SZKIELET KOSTNY

HUMOR WRACA IM RADOSNY

DRIVER STAŁ SIĘ CZŁEKIEM Z GUMY

MÓGŁBY W CYRKU BAWIĆ TŁUMY

SKRAJNIE SIĘ ROZREGULOWAŁ

KIEROWNICY NIE SKONTROWAŁ

PROSTO WJECHAŁ W LEŚNE BAGNO

SZYBKO POSZEDŁ Z RZĘCHEM NA DNO

TAK ZAKOŃCZYŁ SWĄ PRZYGODĘ

NIE UWAŻAŁ NA PRZYRODĘ

CHCIAŁ ZABŁYSNĄĆ, WYJŚĆ NA LUJA

STRZELIŁ SOBIE SAMOBÓJA.

 

                                                         K.R.