zastygła noc***
w zaprzepaszczeniu
w krzyknieniu głuchym
w chaosie tkwiącym w mym mózgu
w oddaleniu co przygniata
aż zamieram
budzę się
lecz ponownie tracę oddechy
aż zatracam wszystkie swe komórki
czuję że obumierają
jedna po drugiej
czuję że przestają jakby istnieć
zmącona bezdechem
zatruwam powietrze
przygniatam liście co ledwo spadły z drzew
już nie tańczę w nich
nie uśmiecham się ku słońcu
...i nie promienieją me dłonie ciepłem
starzeją się każdego dnia szybciej
coraz szybciej ucieka ma młodość
i me świetlenie
już nie będę tak po prostu
podnosić się w stronę zielonych przestrzeni
bo ludzie krążą obok mnie
bo nie pozwalają otworzyć skrzydeł
bym mogła odlecieć bezszelestnie
w górę
gdziekolwiek
tam gdzie
pozwolą rysować na niebiesko
me oczy
tam gdzie pozwolą
stać w bezruchu
...i tak po prostu zamrzeć
by nikt już mnie nie bił
bezsłowiem
beznamiętnym spojrzeniem
by nikt już nie rzucał we mnie
obślizgłym kamieniem
Mam w głowie
krzyki co nie chcą ustać
Oczy me czarnieją
z braku...sił
do stąpania poprzez życia stronice
tak
przystań Człowieku!
podejdź blisko
lecz w bezdotyku
nie bedziesz potrafił
nakarmić mnie powietrzem
bym powstała...
Zamglona
przestraszona
bezimienna
...zamykam...
9.10.2009
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -