Zły los

Gusia
01.26.2009 12:26·~ 2 min. czytania

Nagle znalazła się na zakręcie.
Zwyczajnie w niewłaściwym momencie.
I trach.
I bach.
Tir nagle nadjechał.
Na dziewczynę wjechał.
Bo los tak chciał.
On coś czuł, dziwnie się bał.
Kiedy się rozstawali.
Kiedy się pożegnali.

On za nią pobiegł.
Lecz nie dobiegł.
Nie dogonił.
Nie uchronił.

Teraz zadaje pytania.
Czy nigdy nie nadejdzie kres tego czekania?
I poradzić sobie z tym nie jest w stanie.
Nadal słyszy to męczące gadanie.
Te głosy dochodzą do uszu jego.
Nie może się opętać od tego.
Nic z pamięci nie potrafi wymazać.
Jedynie sobie już takiego błędu nie popełnić, obiecać, kazać.

Wspólne plany mięli.
Wyjechać za granicę chcieli.
Tam rodzinę założyć.
Taką kochającą się, w szczęściu stworzyć.
Ich już nie ma.
Ich już przywrócić się nie da.
Pozostały marzenia.
Które są nie do spełnienia.

Nocne koszmary.
Czy to jakieś kary?
Wciąż ogromny ból ten.
Nieskończone cierpienie, to nie sen.

Gdyby wtedy nie padły tamte słowa.
Nie zginęłaby jego Królowa.
Teraz razem kroczyliby przez świat.
Trwałoby to szmat lat.
Wszystko inaczej by wyglądało.
Lecz co się stało, to się stało.
Pozostaje wspomnieniami żyć.
I pamiętać, by swej twarzy się nie wstydzić, nigdy nie kryć.