zwodzisz
jesteś tym złudnym marzeniem
co jak bańka ulotna i lekka pryska
tak pięknie się rozbryzguje
spadając pyłem deszczowym na dłonie
ach pomyśl jak nam by było
tak romantycznie i cynamonowo
razem, rozważ to wieczorem czy nocą
powoli czas by nam się dłużył i wisiał na gałęziach
w Twych oczach księżyc by błyszczał
kot na płocie siedzący by ziewał
jak na dłoni, na dłoni bym dłoń Twoją miała
a usta w amoku szeptały dwa słowa
ach, ileż tego "by" w tym wierszu
dajesz mi do zrozumienia że wielę znaczę
po czym znikasz zazwyczaj zwyczajnie...
zazwyczaj znikasz zwyczajnie
bądź faktem, proszę; skończmy z tą farsą
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -