Donos na siebie - z cyklu RODZINNIE
Zbliża się niczym armia radziecka
Zwycięska na wszystkich frontach
Kolejna rocznica Dnia Dziecka
W moim wypadku już 65- ta
Chociaż nie lubię jubileuszy
I pompy z tym związanej
Na samą myśl pieką mnie uszy
Jakie prezenty dostanę?
Od zawsze miałem pod górkę
Bo urodziny w Dzień Dziecka
To tak jak kupiona na córkę
Trochę zbyt krótka kiecka
Świętować możesz imieniny
Słyszałem czasem w tłumie
To wbrew tradycji mej rodziny
której łamać nie chcę i nie umiem
Że w Dziecka Dzień się urodziłem
Widocznie tego było mało
Jakże ogromnie się zdziwiłem
Bo to w niedzielę się stało
Ile potrzeba determinacji
Rodzice, jakie pokonali wyjątki
By w tej już ciekawej konfiguracji
Wypadły jeszcze Zielone Świątki
Teraz już, jako w czepku rodzony
Żyłem spokojne oraz mile
Nie chciałem szybko znaleźć żony
Zwłaszcza, gdy wokół dziewczyn tyle
Wszystko ma jednak czas i kres
Tak jak w melodii kolejna nuta
I od 30 lat już przy mnie jest
Druga połówka - żona Danuta
Gdy z kalendarza spadała kolejna kartka
Czyli zwyczajna historia
Doczekałem się pierworodnego Bartka
A dziewięć lat później przyszła Wiktoria
Bartek marcowy jak Idy rzymskie
Wiktoria ze słońcem lipcowym
Myślałem skończyły się wszystkie
Problemy z dniem urodzinowym
Aż kiedyś dnia grudniowego
Z obliczeń mych wynika
Słyszę z ust Bartka – syna wspomnianego
Tato - moja dziewczyna - Dominika
I teraz szok i boli głowa
Nie spodziewałem się wcale tego
Bo Dominika nie dość, że czerwcowa
To na dodatek - też z pierwszego.
Chyba już wiecie
Jakie się cisną słowa
Na zakończenie wierszyka tego
Zawsze się można spodziewać
Czegoś niespodziewanego.
Skomentuj utwór (0)
- Zaloguj się, aby móc komentować utwory innych użytkowników -