Narodowość i płeć. Kwestia urodzenia?

Natalia Julia Nowak
12.23.2012 12:23·~ 8 min. czytania

Nie takie proste pytania

Pytania, które spróbujemy dzisiaj rozważyć, będą odrobinę podchwytliwe. Na pierwszy rzut oka banalne, oczywiste i niezbyt rozsądne. W rzeczywistości trudne, prowokacyjne i otwarte na rozmaite odpowiedzi. Kto to jest Polak? Co to znaczy: być częścią Narodu Polskiego? Kim jest mężczyzna? Kim jest kobieta? Czy nasza narodowość i płeć są dziełem przypadku? Czy zależą wyłącznie od tego, jacy się urodziliśmy? A może to, do jakiej narodowości lub płci należymy, jest naszą osobistą decyzją? Czy ktoś, kto kiedyś był Portugalczykiem, może zostać Polakiem? Czy Polak może zamienić się w Portugalczyka? Czy mężczyzna może przeobrazić się w kobietę? Czy kobieta może stać się mężczyzną?


Biologia czy psychologia?

Na pytania, które właśnie zostały zadane, można udzielić różnych odpowiedzi. Pan Iksiński mógłby powiedzieć, że kod genetyczny jest czymś obiektywnym, namacalnym i determinującym naszą tożsamość. Pan Igrekowski mógłby stwierdzić, że liczy się tylko to, co czujemy i świadomie przyjmujemy. Na potrzeby niniejszego artykułu stworzymy dwa pojęcia określające ludzki stosunek do omawianych zagadnień. Tych, którzy wierzą, że narodowość i płeć są kwestią genów, będziemy nazywać Stronnictwem Krwi. Drugą stronę frontu, czyli głosicieli teorii przeciwnej, nazwiemy zaś Stronnictwem Kultury.


Ilu nacjonalistów, tyle przekonań

Istnieje pogląd, według którego nacjonaliści opowiadają się za klasyfikowaniem ludzi na podstawie ich pochodzenia. Prawda wygląda jednak nieco inaczej. Nie należy zapominać, że ideologia nacjonalistyczna dzieli się na szereg nurtów, które interpretują rzeczywistość na wiele sposobów. Inaczej myśli klasyczny endek, a inaczej zacietrzewiony nazbol (narodowy bolszewik). Postulaty dzisiejszego Obozu Narodowo-Radykalnego są sprzeczne z tymi, które głoszą falangiści, nawiązujący do dorobku przedwojennego ONR “Falanga”. W środowisku nacjonalistów spotkamy zarówno wyznawców Krwi, jak i wyznawców Kultury. Nie znajdziemy jednak prostej, uniwersalnej definicji Polaka.


Stronnictwo Krwi (geny są najważniejsze)

Stronnictwo Krwi to głównie ruchy nacjonalistyczno-plemienno-pogańskie. Zdaniem tej społeczności, Polakiem jest wyłącznie ten, kto pochodzi z polskiej rodziny. Nie liczy się to, z jakim Narodem ktoś się utożsamia, tylko to, jakie ma pochodzenie etniczne. Według tej koncepcji, przynależność do danej nacji nie jest kwestią osobistego wyboru. Nikt nie może nabyć ani zrzec się polskości. Stronnictwo Krwi postrzega narodowość jako coś obiektywnego, niezmiennego i niepodważalnego. Jeśli X uważa się za Polaka, mówi po polsku, miłuje Nadwiślańską Krainę, lecz ma irlandzkie pochodzenie, to dla reprezentanta Stronnictwa Krwi i tak jest Irlandczykiem. Zwolennik omawianego światopoglądu może myśleć: “Fajnie, że X kocha Polskę, ale szkoda, że dopuszcza się nielojalności względem Narodu Irlandzkiego”. Do tej kategorii nacjonalistów należą między innymi panslawiści.


Stronnictwo Kultury (uczucia są najważniejsze)

Stronnictwo Kultury zapatruje się na polskość zupełnie inaczej. Utrzymuje, że nie wystarczy mieć polskich genów, aby móc się uważać za przedstawiciela Narodu Polskiego. Na miano Polaka trzeba sobie zasłużyć. Szacunek do symboli narodowych, zainteresowanie losem kraju, poczucie przynależności do Polskiej Wspólnoty - to tylko niektóre z wymaganych cech. W światopoglądzie Stronnictwa Kultury istnieje pojęcie wynarodowienia. Oznacza ono, że nawet ktoś, kto ma ojca Polaka, matkę Polkę i dziadków Polaków, może stracić swoją polskość. Zdrada stanu, pogardliwy stosunek do Ojczyzny, całkowita asymilacja z innym Narodem - oto czynniki, które mogą sprawić, że Polak przestanie być Polakiem. Polskie geny nie mają znaczenia w sytuacji, gdy ktoś nie identyfikuje się z Narodem Polskim. Narodowość to coś więcej niż DNA i drzewo genealogiczne.


Rossmann i Mosdorf - ikony ONR “ABC”

Skoro jesteśmy już przy temacie Stronnictwa Krwi i Stronnictwa Kultury, przytoczmy pewien fakt historyczny. Ci, którzy nie interesują się przedwojennym Ruchem Narodowym, nie mają pojęcia, że najsłynniejsi reprezentanci Obozu Narodowo-Radykalnego “ABC” nazywali się Henryk Rossman i Jan Mosdorf. Osoba pisząca ten artykuł zapewnia, że jej wykładowca (wówczas profesor uczelniany, obecnie profesor zwyczajny) potwierdził, iż Mosdorf był z pochodzenia Żydem. Rossmana i Mosdorfa można ponadto znaleźć na specjalnej, internetowej liście osób publicznych mających niepolskie korzenie. Inne obcobrzmiące nazwiska związane z ONR “ABC”: Heinrich, Kemnitz, Martini, Todtleben.


Bardziej polscy od niejednego Polaka

Chociaż panowie Henryk i Jan wywodzili się z Narodu Żydowskiego, w pełni utożsamiali się z Narodem Polskim i stali na czele umiarkowanych polskich narodowców. Dla Stronnictwa Krwi jest to rzecz zdumiewająca. Dla Stronnictwa Kultury - zupełnie normalna. Kariera Rossmana i Mosdorfa jest dowodem na to, że nie wszyscy nacjonaliści oceniają ludzi na podstawie ich genów. Są bowiem tacy, dla których liczy się poczucie przynależności narodowej oraz stosunek do Polski i Polaków. Henryk Rossman i Jan Mosdorf byli bardziej polscy od niejednego rdzennego Polaka. Obaj zrobili bardzo dużo dla tutejszego Ruchu Narodowego. Rossman zmarł w roku 1937. Mosdorf dożył czasów wojny i trafił do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Tam bezinteresownie pomagał Żydom, za co został rozstrzelany przez nazistów.


Sex i gender

Czyż z ludzką płcią nie jest tak jak z narodowością? W tym przypadku również mamy do czynienia ze Stronnictwem Krwi i Stronnictwem Kultury. Zdaniem tego pierwszego, płeć jest rzeczą obiektywną i niezmienną, którą określa się na podstawie genów i genitaliów. Zdaniem tego drugiego, płeć to kwestia indywidualnego mniemania, czyli poczucia przynależności do kobiet lub mężczyzn. Sympatyk Krwi jest przekonany, że płci - tak jak pochodzenia - nie można się wyrzec. Sympatyk Kultury utrzymuje, że geny i genitalia się nie liczą, bo tożsamość płciowa jest zakodowana w naszych mózgach. Przepiękny konflikt między tradycjonalistami od “sex” a postępowcami od “gender”! Dla niewtajemniczonych: “sex” to określenie płci biologicznej, a “gender” to synonim płci kulturowej.


Argumenty, argumenty

Ktoś, kto opowiada się za Stronnictwem Krwi, mógłby oznajmić: “Dziewczyna, która wstrzykuje sobie męskie hormony, poddaje się specjalnym operacjom i wymienia sobie dokumenty, nie przestaje być dziewczyną, bo nadal ma żeńskie DNA. Wprawdzie zostaje upodobniona do mężczyzny i przyjmuje męską rolę społeczną, ale to niczego nie zmienia”. Ktoś, kto preferuje Stronnictwo Kultury, mógłby zaś zakomunikować: “Chłopak to chłopak i chłopakiem pozostanie. Facet jest męski od A do Z. Taki się rodzi, taki dojrzewa i taki umiera. Nie może się pozbyć swojej męskości, bo jest ona częścią jego osobowości. Z chłopa nie będzie baby. Nie ma takiej opcji. To nic, że koleś przez przypadek urodził się z waginą. Ten drobny szczegół nie szkodzi jego męskiej naturze”.


Wojna dwóch porządków

Dysputa na temat “Czy mężczyzna urodzony w ciele kobiety jest mężczyzną, czy kobietą?” przypomina spór “Czy Włosi fińskiego pochodzenia są Włochami, czy Finami?”. W obu przypadkach mamy do czynienia z brakiem wspólnych, akceptowalnych dla wszystkich definicji. Brak, o którym mowa, wynika z różnic światopoglądowych: tych najgłębszych, najbardziej fundamentalnych. Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury nie mogą się ze sobą dogadać, bo reprezentują dwa przeciwstawne systemy filozoficzne. To jest wojna dwóch odmiennych porządków, dwóch wszechświatów, dwóch wykluczających się ontologii. Równie dobrze wulgarny materialista mógłby dyskutować z idealistycznym platończykiem. Kompromis nie jest możliwy, albowiem jedna opcja stanowi totalne zaprzeczenie drugiej. Ogień nigdy nie pogodzi się z wodą.


Jak w “Ferdydurke” Gombrowicza

Cóż, trzeba to po prostu zaakceptować. Bo skoro jest Filidor, to musi być również anty-Filidor (pisał o tym Witold Gombrowicz w utworze pt. “Ferdydurke”). Nieporozumienia między Stronnictwem Krwi a Stronnictwem Kultury dotyczą także formy, gęby i pupy. Społeczeństwo wymaga od nas, byśmy występowali w jakiejś formie: męskiej lub żeńskiej. Stronnictwo Krwi zaciekle broni tych form, a Stronnictwo Kultury próbuje je obalić. Krew przyprawia Kulturze gębę szaleńca, a Kultura przyprawia Krwi gębę szowinisty. Ofiary formy i gęby, po obu stronach barykady, czują się stłamszone do granic możliwości. Króluje wówczas pupa, czyli przykre uczucie upupienia. Pytanie: kto w tej awanturze ma rację? Stronnictwo Krwi, które jest jak synteza, czy Stronnictwo Kultury, które jest jak analiza? Po której stronie leży Prawda? Otóż Prawda tkwi w symetrii. Reszta jest milczeniem.



Natalia Julia Nowak,
9-10 czerwca 2012 r.



PS. Media informują czasem o losach pewnego młodzieńca, który przeżył masakrę na wyspie Utoya. Młody człowiek urodził się w Norwegii: właśnie tam mieszka i udziela się politycznie. Ma jednak polskie korzenie i umie mówić po polsku. Jak nazywają go nasi dziennikarze? Jedni określają go jako “Polaka”, a drudzy jako “Norwega polskiego pochodzenia”. Proszę spojrzeć… Nawet żurnaliści dzielą się na Stronnictwo Krwi i Stronnictwo Kultury!